Ewolucja Bram Edenu w Far Cry New Dawn.

Tekst dotyczy ważnych wątków fabularnych Far Cry 5 i Far Cry New Dawn. Uwaga na spojlery!

Pamiętacie „Projekt u bram Edenu”? Przerażającą sektę prowadzoną przez Josepha Seeda w Far Cry 5? Manipulacją, narkotykami i strachem dzierżył władzę w Hope County. Właściwie do końca nie wiadomo było, czy jest on szalony i wierzy, że robi dobrze, czy może pod maską wiary chce po prostu władzy i wiernej armii. Jego ostateczną bronią w walce z niewiernymi i jednocześnie narzędziem do zbawienia świata była bomba atomowa. Chory plan Josepha niestety się powiódł. Świat niczym biblijna Sodoma i Gomora został spalony ogniem z nieba.

Siedemnaście lat po tym wydarzeniu, gdy nuklearna zima ustąpiła miejsca wyjątkowo pięknej i kolorowej wiośnie, trafiamy z powrotem na ziemie Hope County. Okazuje się, że ludzkość jakoś sobie poradziła nawet w takich ciężkich warunkach. Jednostki, które przetrwały zdają się być ludem wybranym. Zdaje się, że o to chodziło Josephowi. Ogień miał pochłonąć tych złych. Dobrzy ocaleli i niczym córki Lota z Księgi Rodzaju przedłużyli gatunek.

Przetrwał i ojciec.

Okazuje się, że łaski przeżycia dostąpił ojciec Bram Edenu, Joseph. To na pewno umocniło go w wierze. Można się więc domyślać, jak pewnym siebie i jeszcze bardziej niebezpiecznym człowiekiem się stał. Okazuje się jednak, że nic z tych rzeczy.

Zdaje się, że Joseph Seed spełnił swoje przeznaczenie. Teraz jest pasterzem swych owieczek. Ma swoją osadę, która wyrwana jest żywcem ze średniowiecza. Wygląda na to, że zapanował w nim pokój. Pozbawiony armii stał się mędrcem. Cichym, pokornym prorokiem swego Boga. Wypełnił misję zagłady grzeszników, a teraz żyje wśród prostych ludzi, którzy po prostu zajmują się sprawami dnia codziennego. Oczywiście Nowy Eden to nie jest odzwierciedlenie chrześcijan, którzy nadstawiają policzek. Wioska ma spore, choć drewniane mury obronne i strażników. Jednak nie organizują krucjat, nie mordują, nie wyglądają na groźną sektę. Wydają się pokojowi. Widać, że kochają swego ojca.

Gdy trafiamy do obozu Nowego Edenu, nie ma w nim Josepha. Zaginął. Naszą misją jest odnalezienie go i sprzymierzenie Prosperity z Nowym Edenem przeciwko bliźniaczkom. Musimy połączyć siły z antagonistą poprzedniej części, tym samym bestialskim fanatykiem, który bez mrugnięcia okiem potrafił mordować, utrzymując przy tym, że robi dobrze. Co prawda ludzie z postapokaliptycznego Hope County nie znają drugiego oblicza Seeda. Ale to tylko dowodzi, jaką drogę przeszedł ten człowiek. Image tyrana zmienił w dziwaka. Pytanie brzmi, czy to przepracował? Zmienił się i wyrzekł dawnej wizji zbawiania świata? Czy może to wszystko w nim siedzi i dopóki wszystko idzie po jego myśli, nie wychodzi na zewnątrz?

Dobry ojciec rodziny

Joseph odrzucił wygody i zbytki. Założył osadę, która odrzuca wszystko, co jest zbędne do przeżycia. Niczym dominikanie, którzy wyzbyli się bogactw. Korzystają tylko z plonów matki ziemi. Przywódca Edenu określa bandytów jako szarańczę. Szarańcza jest jedną z plag, którą Bóg miał zesłać na ziemię. Współczesnemu Josephowi jest dużo bliżej do chrześcijan, co dobrze o nim świadczy. O ile religia, która definiuje całe życie człowieka, może dobrze o nim świadczyć.

Nasz wątpliwy bohater przez ten czas dorobił się syna. Poznajemy go, gdy jest już dorosłym mężczyzną i sprawuje władzę pod nieobecność ojca. Stanowisko spodobało mu się na tyle, że właściwie jedyne co potrzebuje od ojca to dowód, że ten nie żyje. Ma swoją wizję na prowadzenie poddanych, a Joseph nie jest mu do niczego potrzebny.

Na jego nieszczęście protagonista znajduje medytującego Josepha, który jak się okazuje na niego czekał. Nie mógł wrócić do wioski, dopóki „wybraniec”, który naprawi świat, go nie odnajdzie. Tak więc się stało. Pasterz wraca do swoich owieczek i ofiaruje pomoc dla Prosperity. Wciąga nas trochę w swoje szeregi. Pomaga zwalczyć swoją bestię i oczyścić serce. To ciekawe, bo oczyszczenie serca chyba nie jest typowym jest rachunkiem sumienia. Po zabiciu bestii zostajemy oczyszczeni i możemy dostąpić łask oraz umiejętności niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika. Gdyby jednak wystarczyło wejść na ścieżkę dobra i rozliczyć się z odebranych żyć, trzeba by przy tym wyzbyć się dalszego rozwiązywania problemów przemocą, by nie utracić Boskiej protekcji. Tak się jednak nie staje. Po tym wydarzeniu eliminujemy całe tuziny wrogów, a łaska trwa. Jaki więc Bóg się na to zgadza?

Pamiętacie pewnego policjanta?

Tego samego, którym graliście w poprzedniej części. On też przeżył i żyje w Hope. I to u boku samego Josepha. Jest zamaskowanym strażnikiem. Cichym i groźnym. Co więc się wydarzyło? Nie wiadomo. Łaska Boga na niego spłynęła? Być może, ale ja wierzę, że stoi za tym tylko i wyłącznie Joseph. Podczas gry można znaleźć niepokojące notatki, w których prawdopodobnie nasz były protagonista waha się, czy dobrze zrobił, łącząc siły z Edenem. Widać, że przeszedł pranie mózgu. W końcu trafiamy na notatkę, w której kaja się przed Josephem i oddaje się mu w pełni. Od pewnego momentu jest on na liście spluw do wynajęcia i może biegać za nami, pomagając w walce.

Stan, do jakiego doprowadził go „mędrzec” jest co najmniej zastanawiający. Chyba nie jest on taki dobry, prawda? W zasadzie nie wiadomo. Jest masa sprzecznych informacji na ten temat w świecie gry. Dowodzi to tylko jak głęboką postacią jest Joseph.

Ojca targają sprzeczne emocje, już nie jest ślepym fanatykiem.

Może nie poddaje wątpliwościom religii, którą wyznaje, ale przestaje wierzyć w słuszność swoich działań. Boli go, że jego syn jest do niego wrogo nastawiony. Ethan ma żal, że nie jest wybrańcem i ojciec nie chce przekazać mu swojej wiedzy oraz pełni władzy. W końcu obraca się to przeciw niemu. Można powiedzieć, że odprawił rytuał, na który nie był gotowy. Wbrew ojcu, a właściwie to na złość, zerwał owoc z drzewa (znajomo?), dzięki któremu miał posiąść łaski i wiedzę. Nie miał jednak czystego serca. Nie zgładził bestii tak jak nasz protagonista oraz Seed i spotkała go za to kara. Musiał za to zginąć. Utrata syna sprawiła, że Joseph wpadł w głęboką rozpacz. Obwiniał siebie za to, kim stał się Ethan. Powiedział, że „Jego jedyną winą było to, że był mój„. Wziął wszystko na siebie i stwierdził, że jego życie nie ma sensu. Oddał się w nasze ręce. Błagał o śmierć, a ta mogła zostać poniesiona jeśli tylko gracz sobie tego życzył.

Według mnie to jedna z najlepszych postaci ostatnich lat.

Droga jaką przechodzi Seed, jak się zmienia, sprawia, że jest genialną postacią. Tak rzeczywistą w swym odrealnieniu. Staje się też moim ulubionym antagonistą serii Far Cry. W sumie jak go teraz określić? W końcu się zmienił. Nie wiadomo jaki teraz jest. Skoro odkupił swe winy u Boga to kim jesteśmy, żeby go oceniać? A jeśli jest wariatem i jego Boga nie ma? Wtedy sami stajemy się wariatami, którzy uwierzyli w jego wizję. Mam nadzieję, że na rynek trafi więcej gier z bohaterami, o których tyle będę myślał. Szkoda, że Far Cry New Dawn jest tak niedocenione, chociażby za samą warstwę narracyjną.