Wracamy do Graveyard Keeper – przegląd DLC: Breaking Dead i Stranger Sins

Rok temu zagrywałem się całymi dniami w Graveyard Keeper. Tytuł opisywany jako cmentarne Stardew Valley zostawiłem dopiero po kilkudziesięciu godzinach, po ukończeniu głównej linii fabularnej – i to mimo bugów, których gra w tamtym czasie była pełna.

Rozgrywka była kompletnie niezbalansowana (na przykład, początkowa kwota, którą wymagał Biskup do pewnego zadania była kompletnie z kosmosu – dość wspomnieć, że w jednym z patchy ta kwota została zmniejszona kilkukrotnie!). Do tego była pełna bezsensownego grindu. I co z tego? I tak nie mogłem przestać grać!

Grałem na Xbox One i z zazdrością patrzyłem na graczy PCtowych.

Ci dostawali aktualizacje dużo szybciej i częściej. Czarę goryczy przelał update dodający możliwość automatyzowania zadań – ten w ogóle nie trafił na konsole!

I tak było aż do maja tego roku, do dnia premiery DLC pt. Breaking Dead.

Kilka tygodni temu obdarowani zostaliśmy następną zawartością – dostaliśmy kolejny dodatek, Stranger Sins. Przed dalszą lekturą zachęcam do przypomnienia sobie naszej recenzji gry sprzed roku.

Jak sprawuje się Graveyard Keeper po roku? Cóż, jest stabilnie. Znów nie mogłem oderwać się od rozgrywki przez kilkanaście godzin i znów musiałem walczyć z bugami i dziwnymi rozwiązaniami. Ale, po kolei.

Breaking Dead, pierwsze DLC dodaje możliwość automatyzowania produkcji i transportu.

Jak przystało na nadzorcę cmentarza, do wspomnianej automatyzacji wykorzystywać będziemy zmarłych. Konkretnie ożywionych zmarłych. Dostajemy do dyspozycji stół do wskrzeszania, umieszczamy na nim ciało, odpowiedni specyfik i mamy nowego „sługusa”. Nieumarłego można zatrudnić na farmie, wtedy automatycznie hoduje warzywa czy sadzi winogrona. Można też zrobić z niego drwala, górnika, można użyć go też jako muła transportowego do dostarczania surowców. Zorganizowanie cmentarnego gospodarstwa pod wykorzystywanie zombie to wręcz konieczność. Nie jestem sobie dziś w stanie wyobrazić jak rok temu mogłem przejść całą grę bez tej funkcjonalności.

Granie z Breaking Dead to konieczność.

Szkoda tylko, że twórcy gry wciąż nie przestają dziwnie traktować graczy na innych platformach niż na PC. Ten sam dodatek dla wersji Steamowej jest darmowy, na konsolach trzeba za niego dodatkowo zapłacić. Nie tak znów dużo, bo trochę ponad 20 zł w edycji na Xbox One, ale jednak…

Stranger Sins to już trochę większy dodatek, skupiony przede wszystkim na rozwinięciu linii fabularnej oryginału.

Bo trzeba pamiętać, Graveyard Keeper tylko pozornie jest cmentarnym Stardew Valley – tutaj wszystko, cały wysiłek gracza, podporządkowany jest historii. Nie siejemy warzyw tylko po to, by na nich zarabiać, te rośliny będą po prostu potrzebne do wykonania konkretnego zadania. Nie ulepszamy nagrobków dla samego ulepszania, żeby mieć wyższe statystyki. Ulepszamy je, bo tego wymagać będzie od nas w pewnym momencie fabuła.


Stranger Sins to kilkanaście dodatkowych godzin gry.

Intryga w tym dodatku kręci się wokół przypadkowo odkrytego wehikułu czasu. Ten moglibyśmy wykorzystać do podróży w czasie i poznania historii wioski. Tak się jednak przykro zdarza, że machinę znajdujemy na ziemi należącej do gminy – która nie pozwala nam z niej skorzystać. Co okazuje się rozwiązaniem? Zakupienie poletka „na słupa” i wybudowanie w miejscu znaleziska tawerny! W ten sposób mamy swobodny dostęp do wehikułu (jest w piwnicy) i idealną przykrywkę dla działalności.

Pozostaje tylko ruszyć w poszukiwaniu starożytnych artefaktów, które będą jakby biletami do odtworzenia kolejnych scen z przeszłości wioski.

Muszę przyznać, że historia z dodatku Stranger Sins jest solidna. Retrospekcje, które serwuje nam wehikuł, są stosunkowo krótkie. To poucinane sceny podane w taki jednak sposób, że łatwo domyślamy się całości. Dodatkowo, naprawdę potrafią zaskoczyć! Jak się okazuje, sąsiedzi mają ze sobą dużo więcej wspólnego niż tylko sam fakt mieszkania obok siebie…

Zadania związane z artefaktami to klasyka.

Porozmawiaj z jednym NPC, który odeśle cię do kolejnego – ten będzie od ciebie wymagał jakiegoś konkretnego przedmiotu, czy porozmawiania jeszcze z inną postacią. Jest dużo biegania, dużo planowania jak to wszystko rozegrać w czasie (niektórzy bohaterowie dostępni są przecież tylko raz w tygodniu!). Tutaj ujawnia się zarówno geniusz, jak i beznadzieja Graveyard Keeper.

Geniusz, bo jedne zadania, choć proste, potrafią wciągnąć. Beznadzieja, bo równocześnie inne bywają naprawdę nudne. Bywa, że gra wymaga od nas porozmawiania z na przykład trzema różnymi osobami – z rozmów nic kompletnie nie wynika, quest kończymy w 5 minut, dostajemy artefakt i „do widzenia”. Zdarza się też jednak, że przy bardzo podobnym w kształcie zadaniu, z bardzo podobnych rozmów dowiadujemy się interesujących faktów z przeszłości bohaterów. Dzięki temu lepiej poznajemy świat Graveyard Keeper.

Linia fabularna Stranger Sins to jedno, ten dodatek to też tawerna!

Bardzo ciekawa mechanika dostarczająca więcej różnorodności. Do baru dostarczać musimy alkohol (dobrze jest do tej roboty zapędzić zombie), jego wnętrze musimy ozdobić. Przybytek wysokiej jakości oznacza więcej gości, więcej pieniędzy i więcej popularności. Większa popularność to możliwość organizowania „eventów” – cmentarfest, wyścigi szczurów, koncert, czy stand-up przyciągną do gospody jeszcze więcej gości i jeszcze więcej zysków. I jeszcze więcej pracy, jeszcze więcej rzeczy, o które trzeba dbać.

Mam mieszane odczucia. Bawiłem się świetnie, ale znów strasznie męczyłem się przez „głupotki”.

Co mi po zautomatyzowaniu produkcji przez zombie, jeśli wciąż muszę pokonywać mapę na piechotę i spędzać na tym długie minuty? Dostępny w grze kamień teleportacyjny to jedynie częściowe rozwiązanie tego problemu (kamień można użyć raz na jakiś czas, później trzeba odczekać). Graveyard Keeper jest pełen takich małych problemów, które wielu od gry na pewno odrzucą. Nowa zawartość jest ciekawa, ale tak jak wersja podstawowa wymaga dużo samozaparcia, by pokonać bardzo wysoki próg wejścia. To gra z tych, które albo się kocha albo nienawidzi. Być może warto więc sprawdzić po której stronie ty się znajdziesz?