Wolfenstein: Cyberpilot – recenzja

Rynek wirtualnej rzeczywistości dalej nie jest w mainstreamie. Nawet jeśli znany producent bierze się za tego typu tytuł – nie zawsze ma pewność, że gra bardzo dobrze się sprzeda. Rynek dalej jest na etapie powolnego odkrywania samego siebie, a deweloperzy wciąż testują, co się tutaj sprawdza, a co nie. Ale jakiś czas temu można było zauważyć drobną zmianę. Gier wychodzi coraz więcej, a ich poziom skomplikowania rośnie.

Weźmy takie Blood & Truth. Gra ekskluzywnie dostępna na konsolę Sony to produkcja, która starcza już na 5-6 godzin, a fabuła nie odstaje od tego, co oferują niektóre gry akcji. Mechanik w samej grze również jest więcej. Gracze VR mają już dość tego, że ich produkcje to kolejne gry w układanie klocków czy przenoszenie przedmiotów. To był jeden z powodów, dla którego autorzy ROGAN: The Thief in the Castle ponieśli taką porażkę i dzisiaj walczą z w większości negatywnymi opiniami.

Wymagania rosną i dziś nie można wypuścić już liniowej gry, w której spędzimy dwie godziny.

No cóż, twórcy Wolfenstein: Cyberpilot udowadniają, że można. Gdzieś tam widać, że postarano się trochę bardziej, niż robiono to na początku popularności tej technologii. Czuć jednak, że projekt nie miał zbyt dużego budżetu i z czasem starano się wepchnąć jak najwięcej, jak najtaniej, w dwóch godzinach gry max.

Skończyło się to tak, że otrzymaliśmy grę nie do końca satysfakcjonującą. Bo Wolfenstein: Cyberpilot niby oferuje tam jakieś zróżnicowanie rozgrywki, ale… jest już zbyt prosto. Czy przeszłoby to w dniu premiery PlayStation VR? Jak najbardziej. Czy byłaby, to wtedy doceniana gra? Raczej tak. Ale mamy rok 2019 i VR jest już dalej. Do zgarnięcia klientów na tym rynku potrzeba większej różnorodności zadań. Sterowanie mechanicznymi bestiami w okupowanym przez hitlerowców Paryżu to za mało, aby dzisiaj bawić.

Oprawa graficzna na zwykłym PlayStation 4 jest… ładna.

Twórcom udało się ukryć wiele niedoskonałości tytułu, poprzez sprawnie zaprojektowane poziomy. Szkoda tylko, że po jakimś czasie (zdecydowanie zbyt krótkim) te plansze stają się już nie tak ekscytujące, jak na początku.

Problemem jest również tożsamość gry. Fajnie, że marka stara się dążyć czegoś nowego, ale strzelanie do Niemców z karabinów jest już tak głęboko wbite w jej DNA, że nagłe sprowadzenie akcji do sterowania pojazdami wypada tak samo przeciętnie, jak nadanie przeciwnikom leveli w Youngblood.

Dźwiękowo produkcja wypada za to bardzo dobrze. W grach na wirtualną rzeczywistość wyjątkowo chcemy, aby odgłosy były jak najlepsze i odpowiadały temu, co widzimy na ekranie. Nikt nie chce być w końcu wytrącany ze swojej symulacji rzeczywistości.

Czy w Wolfenstein Cyberpilot warto zagrać?

Jeśli jest to jedna z Waszych pierwszych produkcji na VR, to tak. Jeśli jednak jesteście już weteranami tej technologii, to raczej wstrzymajcie się z zakupem. Lepiej wydać pieniądze na inny tytuł, a w Cyberpilota wcielić się na przecenie.