The Vanishing of Ethan Carter – jak wypada na Nintendo Switch?

Zaginięcie Ethana Cartera – jego walory produkcyjne, fabularne i wszelkie inne zdążyliśmy już poznać niejednokrotnie. Nintendo Switch, mała hybrydowa konsola Nintendo, która z jakiegoś powodu jest na tyle popularna, iż przyciąga do siebie developerów portujących nań wszystko, co tylko są w stanie. Czasami wbrew zdrowemu rozsądkowi i mocy docelowego systemu. Jak wyszedł omawiany mariaż tych dwóch produktów?

Zaczynając od samego menu widać, że producenci nie chcieli iść po łebkach.

Niby proste standardowe opcje, ale umila je obecność takich pozycji jak osobny suwak głośności dla każdego typu dźwięku (co na konsolach nie bywa oczywistą oczywistością). Język polski w mowie i piśmie, co na Systemach Nintendo jest ewenementem wartym osobnej wzmianki. Nawet jeśli twórcy pochodzą z Polski. A nawet, co osobiście mnie zaskakuje najbardziej, opcje graficzne jak pole widzenia (FoV) i blokada ilości klatek na sekundę. Pierwsze, jak i drugie na słabszych konsolach jest zwykle przycinane do jedynej słusznej wg. producenta wartości. A mimo platformy (nie ma się co oszukiwać że Switch to demon mocy) technicznie Ethan Carter nie zawodzi.

Twórcy dołożyli wszelkich starań, żeby w przypadku ich pozycji określenie Port na Switcha nie było stygmatem.

Chociażby tryby klatek na sekundę. Zablokowany na 30, faktycznie trzyma ten poziom, odblokowany natomiast lata pomiędzy 30 a… 60, gdyby tylko patrzeć na podłogę. Efektywnie 35 – 45 i jeżeli kogoś nie rażą nierówne ramki, to czemu nie. Dodatkowo ładne, ostre jak na rozdzielczość konsoli tekstury, czy refleksy światła przebijające się przez liście. Wszystko to sprawia wrażenie na pierwszy rzut oka Wow, to na prawdę na switchu„? I chyba właśnie o to chodzi w grach, żeby dać się porwać ich iluzji.

Dopiero po bieganiu z lupą po świecie i przysłowiowym lizaniu ścian widać pewne cięcia i sztuczki, do jakich musieli się uciec producenci, by zmieścić grę na przenośnym systemie. Ot, tutaj mniej ostry kamień, tam bardziej rozmazania ściółka. Małe rzeczy bez konsekwencji, chyba że szukasz na siłę tak jak ja na potrzeby tego tekstu.

Niemniej jednak da się to łatwo przekuć w zaletę.

W trybie przenośnym, który dzięki tym cięciom podejrzewam w ogóle działa, z uwagi na mniejszy ekran dostosowany dodatkowo do rozdzielczości (mam wrażenie gra cały czas działa w 720p w obu trybach konsoli) wygląda to bardzo przyzwoicie. Tak więc wbrew wszelkim obawom, podbijanym doświadczeniem z niektórymi innymi portami… tutaj praktycznie nie mam się do czego przyczepić. Jedyne co tak naprawdę mogę przypisać jako minus to brak sterowania żyroskopem (możliwe, że mam odchyły na jego punkcie), oraz to, że podczas podróży po Red Creek Valley gra potrafiła mi się po prostu spontanicznie zamknąć”. I zupełnie bez widocznej przyczyny czy chrupnięcia framerate’u. Ot idę ścieżką i software has been closed. Testowałem kartę pamięci i nic nie wskazuje na to, żeby był to błąd po jej stronie.

Ethan Carter i jego zaginięcie na Switchu to port bardzo pozytywny.

Zaskakująco pozytywny i życzyłbym sobie, żeby wszystkie następne, były wykonane przynajmniej z taką dozą staranności i jakości końcowego produktu. Serdecznie polecam, zwłaszcza użytkownikom skupiającym się na trybie przenośnym.