Railway Empire – wywiera dobre wrażenie – recenzja

Czy jest coś lepszego od pociągów? Wielkie maszyny, ciągnące nieskończoną ilość składów budzą respekt i zainteresowanie sporej grupki fascynatów. Jest też dość duże grono wielbicieli gier typu tycoon –  co roku przybywa ich więcej i więcej, i zawsze czekają na nowe produkcje, szukając czegoś wartego uwagi. Często trafiają się gnioty tak jak Porn Studio Tycoon, ciężej doszukać się czegoś dobrego, lecz i tu trafiają się perełki – na przykład Youtubers Life. Czy jest więc prawdą, że jak połączymy te dwa wywołujące zainteresowanie tematy, dostaniemy grę wartą uwagi? Chciałbym by tak było…

Teoretycznie wszystko zaczyna się prosto i fajnie. Naszym marzeniem jest zbudowanie kolei transkontynentalnej, w tym celu i (do nauki) dostępna jest kampania składająca się z pięciu misji. Każda z nich jest z innego okna czasowego, jednak cała rozgrywka toczy się pomiędzy 1830 a 1910 rokiem (przynajmniej dostępne badania na to wskazują). W zasadzie wszystkie z nich to nieco rozwinięty samouczek, wprowadzający powoli kolejne możliwe opcje i pokazujący mechaniki, jakie zastosowali twórcy.

W te parę misji wyjaśniających co i jak gra się nawet przyjemnie. W każdej są zadania do wykonania z ogranicznikiem czasowym (zwykle 2-3 lata w grze, więc aż nadto). Budujemy stacje kolejowe w miastach, czy też u „dostawców”, bo każde miasto potrzebuje czegoś do jedzenia, a przemysł potrzebuje regularnych dostaw.

W produkcji znajduje się sporo rodzajów różnych przedsiębiorstw. Browary produkują piwo, którego miasta potrzebują, trzeba jednak dostarczyć im zboże. W innym mieście za to kroją mięso, więc potrzebują zwierząt. Są też bardziej skomplikowane łańcuchy, o które musimy zadbać. Dostarczamy bawełnę do jednego z miast, by wytworzyć tkaniny, które zabieramy do innego miasta, gdzie ich potrzebują, by produkować ubrania. Całkiem fajnie rozwiązane i miło się siedzi i kombinuje jakby dostarczyć x do y, by wyszło z, które przetransportujemy dalej.

Cała oprawa graficzna jest mega – serio! Nie widziałem lepszej w żadnym bardziej rozbudowanym tycoonie. Po przybliżeniu na miasto widać ludzi chodzących po nim (co prawda kręcą się bez celu w kółko) i bardzo ładne modele budynków. Tory i jadące pociągi wyglądają jak na żywo, nawet wprowadzono całkiem nieźle wyglądające efekty pogodowe. Górzyste tereny wyglądają lepiej niż te z Google Earth. Widać napracowanie i to spore, aż przyjemnie się ogląda Stany Zjednoczone. Nie jest to jedyne miejsce, gdzie Railway Empire prezentuje się dobrze.

Do typowego nudnego (dla wielu graczy) tycoona wprowadzono niezłe urozmaicenia. Możemy kupić dowolny przemysł na mapie czy też w mieście. Jeśli mamy oczywiście odpowiednią ilość gotówki. Za mało zarabiacie na samym przewozie drewna? Czy może za mało kukurydzy produkują na polach i zapotrzebowanie ciągle rośnie? Po co się bawić, wystarczy kupić dane przedsiębiorstwo i je rozbudować. Dzięki temu i pieniądze za transport i zyski ze sprzedaży produktów będą trafiać do nas. Gdy widzimy, że miasto się rozrasta, można postawić kolejną fabrykę, a akurat obok jest niewykorzystany sad owoców i pole cukru, więc czemu by nie zainwestować w gorzelnię, produkując na całą mapę alkohol i na tym dodatkowo zarabiając?

Możliwości jest wiele! Dodatkowo, przez badania mamy sporo ulepszeń do odblokowania. Co miesiąc, w zależności od ilości miast i budynków (jak i naszych pracowników), dostajemy pewną ilość punktów badań. Domyślniejest ich około czterdzieści. By odblokować lepszą lokomotywę i mieć przewagę nad przeciwnikiem potrzeba od stu do trzystu. Jednak wielu rzeczy nie da się zdobyć od razu, wymagane jest odblokowywanie po kolei jak po sznurku — głównie są to bonusy do zarobków, czy mniejszych kosztów serwisu. Przez co zarabiamy jeszcze więcej i więcej, stać nas na dalsze połączenia i wielomilionowe tory przez góry, gdzie komputer ciągnie je naokoło całej mapy. I kto tu teraz jest górą?

Kiedy już skończymy kampanię, twórcy przygotowali dwa dodatkowe tryby rozgrywki. Dowolny i piaskownicę. Dowolny polega na ustaleniu sobie miejsca startu, ilości pieniędzy, przeciwników i roku, w jakim będziemy się bawić. Oczywiście tak jak w kampanii, polega na pokonaniu wszystkich i zostaniu królem kolei. Piaskownica to typowy przedstawiciel „ty tu jesteś królem”. Wszystko jest dla nas od razu odblokowane, nie liczą się pieniądze, bo te drukuje wujek Sam bez końca. Dobry do testowania mechaniki gry, która jest trochę kłopotliwa.

To teraz czas na trochę mniej miłe rzeczy. Gra ma poważny problem z torami i semaforami. Taki naprawdę duży. Istnieją dwa ustawienia rozgrywki i jazdy pociągów. Tryb nazwany przez jakiegoś śmieszka „realistycznym” i tryb „łatwy”. Szczególnie ten pierwszy jest istnym rakiem Railway Empire. Założenia są proste i bez problemu każdy się z nimi zgodzi, że tak właśnie powinno być. Mamy więc nieprzenikające przez siebie pociągi, musimy stawiać semafory, szykować mijanki itp. sprawy. Drugi jest odwrotnością pierwszego i pozwala na wszystko — nie ma potrzeby się stresować tylko postawić tory, a pociągi-duchy nie będą zwracały na siebie uwagi. Jest to najlepszy obecnie dostępny tryb w grze, jedyny, który działa na dużą ilość pojazdów i nie powoduje żadnych problemów. Do pierwszego zaraz wrócę, teraz trochę o torach.

Na początku byłem bardzo zadowolony z zastosowanego tutaj silnika i możliwości budowy nowych linii kolejowych. Stawiasz stację w mieście, które magicznie zmienia rozkład budynków — nic się nie rozpada, wszystko ekologicznie zmienia swoje położenie. By położyć drogę pod piękne pociągi, wystarczy kliknąć w punkcie startowym i końcowym. Gra sama wyrównuje teren, buduje mosty, tunele a nam tylko pokazuje ile będzie to kosztować. Jednak jest to najgorsza z opcji, komputer potrafi poprowadzić trasę przez najdroższe tereny, windując cenę do góry nawet do kilku milionów. Jeśli jednak sami wyklikamy  to co komputer –  okaże się, że zamiast miliona zapłacimy 100-200 tys. i nasz portfel pozostanie szczęśliwy. Do tego dochodzi usuwanie torów. Po usunięciu kawałka skrzyżowania nie ma możliwości, by te tory potem ponownie połączyć. W magiczny sposób dla gry już są pod złym kątem, lub nie wiem, może jakieś liście leżą i dlatego teraz jest źle a było dobrze.

Tutaj też kolejna kwestia z torami (naprawdę ja tak nie narzekam, po prostu w tej grze głównie buduje się tory, a to zostało popsute koncertowo, co warto opisać). Oprócz braku możliwości usunięcia kawałka linii kolejowej problemy pojawiają się przy ich łączeniach. Praktycznie niemożliwe jest połączenie torów, tak by zrobić rozjazd na cztery perony. A jak już go zrobimy, co zajmuje zwykle pół mapy, to pociągi nie będą się rozjeżdżać na wszystkie dostępne perony, tylko będą uporczywie stały w kolejce do jednego. Bo oczywiście w grze semafory są, cały jeden rodzaj. Do tego jeszcze nie działa jak powinien! Już nie mówię o tym, że nie jest możliwe tworzenie skrzyżowań torów, nie bo nie. Największym wyczynem, jaki dokonałem na trybie „realistycznym” było rondo, od którego odchodziły odnogi — ale nagle przestało działać. Czemu? Nie mam pojęcia. Oczywiście u przeciwnika komputerowego wszystko śmiga jak należy, mimo że semaforów potrafi nie zbudować wcale, to pociągi będą jechały jak po sznurku. No jak tu grać?!

Dlatego najlepszym trybem jest „łatwy”. Niestety nie ma żadnych innych opcji konfiguracji ani niczego pomiędzy. Możemy wybrać pomiędzy niedziałającym trybem, który przyprawi nas o wrzody (ja już swoje wyhodowałem) a pomiędzy rozgrywką dla dzieci, w której nie ma żadnego wyzwania. Naprawdę tak ciężko było dodać jakieś opcje? Bo już nie mówię o poprawnym zaimplementowaniu semaforów czy ruchu pociągów, jak to odbywa się naprawdę lub w innych produkcjach gdzie jest to zbliżone do prawdziwości. Kiedy już przebrniecie przez mękę budowania swojego imperium, nie będzie łatwiej. Ojjj niee. Tym razem kolejnym wrogiem będzie interfejs.

I tutaj podobnie, na samym początku wszystko wydawało mi się przemyślane i fajne. Niestety, przy powiększającym się naszym imperium, pewne kwestie zaczęły być mocno odczuwalne. Myślę, że poważne problemy pojawiają się powyżej piętnastu-dwudziestu lokomotyw. Jedyne narzędzie, jakie posiadamy to lista lokomotyw, które są przez nas zakupione. Wyszukanie czegoś na tej liście jest straszne, a musimy to robić, jeśli chcemy zmienić jakieś polecenie czy też sprawdzić jakie miasta lokomotywa odwiedza, jaki towar zabiera, czy jest tylko ekspresowa, czy towarowa, lub jaką ma załogę. Więc klikacie jak trochę chorzy umysłowo każdą i sprawdzacie wszystko ręcznie. Nie ma innego miejsca, gdzie są udzielone jakiekolwiek informacje. Klikniesz na miasto to nie wiesz, czy coś do niego dowozisz, zabierasz, jakie pociągi tam jeżdżą czy też ile zabrałeś/dostarczyłeś czegokolwiek. Wszystko trzeba robić na ślepo. Po około dwóch godzinach grania w Railway Empire wypracowałem sobie nową taktykę. Olewałem stare pociągi, jeśli nie przynosiły strat — i po prostu kupowałem co chwilę nowe. Zamiast męczyć się po kilka minut ze zmienianiem czegokolwiek w rozkładzie jazdy, tak pyk, pyk, dziesięć sekund i gotowe. A stare linie zostawić jak były, tylko ta porada nie działa w trybie realistycznym, gdzie po prostu fizycznej możliwości upchnięcia większej ilości pociągów nie będziecie mieli.

Railway Empire nie jest na pewno tycoonem, jakiego oczekiwałem. Tytuł został skierowany do początkujących graczy, którzy według mnie równie szybko się nim znudzą co ja. Kampania jest sztucznie przedłużana, zawiera sporo błędów (tak jak i sama gra), plus komputer ciągle oszukuje. Jak tutaj mogę mówić o dobrze zaprojektowanej grze tego typu, jeśli nie ma nawet podstawowych opcji, każda głupia zmiana wymaga porządnego wyklikania w tym topornym interfejsie użytkownika. Do tego dorzućmy cenę, która w złotówkach wynosi 179.99, chyba ktoś mocno przesadził. Nie mówiąc o tym, że jest rok 2018 a w grze dalej w pewnych miejscach (jak gazety) brakuje polskich znaków.

Jeśli chcecie ładnej grafiki i zalążków tycoona — gra jest ok, kupujcie jednak na jakiejś promocji. Gdy zdecydujecie (patrząc na cenę), że lepiej sobie odpuścić, ściągnijcie darmowe i posiadające ze sto razy więcej opcji OpenTTD — to wam mogę polecić.