Octopath Traveler – recenzja (Nintendo Switch)

Już podczas ogrywania ogólnodostępnego dema Octopath Traveler byłem tą grą zachwycony – a muszę zaznaczyć, że należę raczej do osób które niechętnie sięgają po jRPG. Po świetnym Xenoblade Chronicles 2, konsola Nintendo znowu udowodniła mi że gry z tego gatunku mogą mi się podobać – Octopath jest po prostu świetne.

Zacznijmy jednak od tego, że jest to tytuł skierowany do szerszego grona odbiorców niż gry z serii Xenoblade, Dragon Quest lub Final Fantasy. Najnowsze dzieło Square Enix nie jest bowiem przesiąknięte tymi dziwacznymi wschodnimi naleciałościami – choć jest to gra zdecydowanie unikalna, swoim klimatem nie odbiega zbytnio od zachodnich RPG. Z racji tego, że w moim poprzednim tekście o wrażeniach z demka gry opowiedziałem o jej podstawowych założeniach, pozwolę sobie ominąć tę sekcję. Zainteresowanych zapraszam tutaj. Muszę też zaznaczyć jedno – żadna recenzja nie zastąpi możliwości ogrania gry przez pewien czas, aby zapoznać się z jej mechanikami i sprawdzić, czy będzie nam ona przypadać do gustu. Jeśli zatem nie jesteście pewni, czy jRPG to coś dla was – w końcu jest to bardzo niszowy gatunek w naszym kraju – koniecznie pobierzcie demo. Po ograniu całości mogę stwierdzić, że pełna wersja po prostu rozszerza formułę gry – choć w dalszej części zabawy odkryjecie kilka nowych mechanik i zajęć, jakich można się podjąć – jest to po prostu więcej tego samego. Jeśli zatem demo przypadło wam do gustu – pełniak również sprosta waszym oczekiwaniom.

Octopath Traveler jest tytułem bardzo przystępnym – mogę z czystym sumieniem polecić tę grę każdemu miłośnikowi walk turowych, nawet jeśli z jRPGami było mu dotychczas nie po drodze. Przez pierwsze kilkanaście godzin, kiedy to kończymy prologi dla każdej z 8 postaci gracz powoli zapoznaje się z mechanikami gry oraz umiejętnościami każdej z klas. System rozwoju jest wręcz banalny – w pierwszych etapach historii wybieramy jedynie umiejętności, jakimi władać będą nasi wojownicy. Ich lista nie jest długa, zawiera zaledwie kilka pozycji. Z czasem możemy odblokować dla każdego bohatera przypisać dodatkową profesję, po uprzednim wykonaniu odpowiednich zadań – takie rozwiązanie na pewno znane jest fanom kultowego Neverwinter Nights, w grze Square dwuklasowość jest nawet prostsza do osiągnięcia, sprowadzając się głównie do pokonania dość trudnego bossa. Dodatkowo, Secondary Job umożliwia nam wybranie kilku dodatkowych archetypów, które nie są dostępne od początku rozgrywki. W dalszych etapach jest to bardzo przyjemne urozmaicenie.

Wspominałem, że gra jest prosta do nauczenia się – muszę jednak wyraźnie zaznaczyć, że Octopath jest jedną z tych pozycji, które pomimo niskiego progu wejścia potrafią nieźle zajść za skórę. Choć rozwój postaci jest banalnie prosty, na dalszych etapach rozgrywki wielokrotnie przyjdzie wam modyfikować formację podróżników – do walki stanąć mogą jedynie 4 postaci, niezwykle ważny jest zatem ich właściwy dobór. Nie ma też co się zwodzić łatwym początkom – tytuł ten pod koniec jest niezwykle trudny. Muszę was ostrzec – następne zdanie będzie lekkim spojlerem zahaczającym o końcową walkę, nic ważnego fabularnie, ale jeśli jesteście wyczuleni na jakiekolwiek wzmianki o endgamie – przewińcie do następnego akapitu. Tym, którym nie przeszkadza taki mały wywód powiem natomiast, że sama końcowa sekwencja gry składa się z małego maratonu, podczas którego przyjdzie wam walczyć z piekielnie trudnymi przeciwnikami, oraz szybko kończącymi się zasobami. A końcowy boss… Cóż, walka z nim zajmuje prawie godzinę i potrzebowałem do niej sporej ilości podejść. Może i gra jest przystępna – ale na pewno nie łatwa.

Skoro już podjąłem temat bossów – są oni na prawdę piękni! Tak oryginalnych i dobrze zaprojektowanych przeciwników nie widziałem od momentu kiedy ostatni raz sięgałem po tytuł From Software. Ich ilość także powala, w każdym z czterech rozdziałów gry napotkacie mnóstwo ciekawych oponentów. Każdy napotkany przez nas wróg posiada unikalne zdolności oraz kilka słabości, których odkrycie jest kluczem do wygranej. Potyczki są bardzo satysfakcjonujące dzięki świetnie zrealizowanej walce turowej. Choć postaci nie mają nieskończonej ilości zdolności i atrybutów, każda z nich ma swoje unikalne cechy potrzebne w walce. Dla przykładu – aptekarz może podczas walki stworzyć specjalne proszki, wspomagające drużynę w walce. Łowczyni natomiast potrafi przyzywać do walki wcześniej schwytane bestie. System ten został świetnie przemyślany – na pierwszy rzut oka jest bardzo prosty, ale gdy tylko dotrzemy do trudniejszych etapów gry odkrywa on przed nami swoją głębie. Aby przeżyć na dalszych etapach trzeba sporo kombinować i całkiem nieźle zarządzać dostępnymi przedmiotami.

Octopath opowiada historię ośmiu różnych bohaterów – i choć walczą oni ramie w ramię, każdy z nich ma swoją własną misję do wykonania. Muszę przyznać, jest to zabieg świeży i nieźle kontrastuje z liniami fabularnymi innych RPGów, gdzie zazwyczaj drużyna orbitująca wokół jakiegoś wybranego przez gracza, lub twórce głównego bohatera próbuje wykonać jedną, ważną dla każdego członka misję. Niektórym pomysł opowiadania ośmiu zupełnie różnych historii w ramach jednej kampanii fabularnej może się nie podobać – mi przypadł on jednak do gustu. Oczywiście, są pewne momenty kiedy znajdujące się w naszej drużynie postaci wchodzą ze sobą w interakcje – jest to szczególnie widoczne pod koniec przygody, jednak muszę tutaj zaznaczyć, że Octopath to osiem dużych, niezależnych historii.

Nie spodobały mi się natomiast questy poboczne w Octopath – główne zadania są bowiem bardzo ciekawe, głównie ze względu na ich bogatą otoczkę fabularną. Subquesty natomiast… Cóż, są bardzo jRPGowe – weterani gatunku zapewne wiedzą już o czym mówię, ludziom niezaznajomiony z japońskimi role playami wytłumaczyć muszę, że w tym gatunku zasypywanie gracza toną mało znaczących fed-exów jest na porządku dziennym. W Octopath co prawda nie jest aż tak źle – trafiają się ciekawe aktywności poboczne, jak chociażby specjalne próby odblokowujące wspomnianą wyżej drugą profesję. Ale w większości polegają one na przyjęciu zadania, użyciu odpowiedniej umiejętności na postaci wskazanej w misji i powrocie do zleceniodawcy. Słowem – nuda.

Oprawę gry opisałem już dokładnie w moich wrażeniach z dema – po ograniu całej gry moje zdanie pozostaje niezmienione. Octopath wygląda ślicznie, na szczególną uwagę zasługuje projekt przeciwników, oraz miasta, które przypominają rozkładane książeczki dla dzieci. Muzyka również przypadła mi do gustu, choć nie należy ona do zapadającej w pamięć. Przyjemnie się słucha, ale nie jest to ścieżka którą zabrał bym np. w długą podróż ze słuchawkami.

Podsumowując, Octopath Traveler to świetny jRPG, który spodobać może się także ludziom niezbyt przekonanym do tego gatunku. Gra nie posiada wiele „wschodnich naleciałości”, jest natomiast świetną propozycją dla fanów turowych RPGów. Przejście głównego wątku fabularnego dla każdej z napotykanych postaci zajmie wam wiele godzin, aktywności poboczne mogłyby natomiast zostać lepiej zrealizowane. Side questy to jedyny aspekt gry do którego mógłbym się przyczepić, ponieważ zostały wykonane trochę po macoszemu. Jeśli szukacie dobrego jRPG na Switcha, to do premiery „Torna – The Golden Country” prawdopodobnie nie znajdziecie nic lepszego.