Jeszcze po kropelce… Vampyr – recenzja (PS4)

Zawsze lubiłem wieczorne spacery. Ceniłem ciszę i możliwość szybkiego przemykania opustoszałymi ulicami. Jestem jednak pewien, że jako bohater umiejscowiony w Vampyrze, nowej grze studia DONTNOD, wolałbym spędzać noce w bezpiecznym domu.

A wszystko to za sprawą powojennego Londynu i jego ciężkiego, lepiącego klimatu. Stolica Wielkiej Brytanii  Szalejąca epidemia hiszpanki to niejedyna zaraza, która toczy miasto. Dodatkowym problemem są wampiry, które wyczuły szansę na zaspokojenie swego pragnienia krwi.

Brutalne przebudzenie

Na Vampyra czekałem od dawna. Hype, który sam sobie wykreowałem na tę grę sprawił, że zacząłem odliczać dni do premiery. Chwila, w której otrzymałem klucz sprawiła mi sporo radości. I cała ta otoczka prysła w już w pierwszych chwilach z grą. Zobaczyłem coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Pierwsza lokalizacja, szpital Pembrok, dość mocno mnie znużył – lwią część mojego czasu poświęciłem na rozmowę z personelem i pacjentami przybytku. Sam Jonathan Reid jawił się zaś jako postać apatyczna i do bólu nijaka. Co więcej, nie mógł skakać ani udawać się w tereny ogarnięte kwarantanną. Dramat. Wówczas Vampyr był dla mnie niczym ciepłe piwo w upalny dzień. Wiesz o co chodzi – mimo wszystko je wypijesz, ale przyjemności z tego nie ma żadnej. Na szczęście Vampyr znacząco zyskuje przy bliższym poznaniu.

W trakcie gry przebudza się również sam Reid – dosłownie i w przenośni. Pierwsze przebudzenie następuje już na samym początku gry, gdy nasz bohater zmartwychwstaje w nowym wcieleniu. Kolejne odrodzenie następuje w trakcie gry i jest czysto symboliczne. Reid okazuje się nie tylko angielskim dżentelmenem w starym stylu, lecz również ciekawą postacią, z którą z łatwością można się utożsamić.

Wewnętrzne rozterki

Na wspomniane utożsamienie się z bohaterem wpływ mają również podejmowane przez nas wybory. Jonathan Reid to znany i ceniony lekarz, który wrócił właśnie z frontu Wielkiej Wojny. Cóż, wampiryzm sprawił, iż jego zajęcie zostało zawodem wysokiego ryzyka. Gdzieżby indziej, aniżeli w szpitalu, mógłby trafić na tak sporą ilość pysznej krwi? Posoka postronnych osób jest szczególnie cenna dla rozwoju postaci, ponieważ dostarcza punkty doświadczenia. Owszem, możemy zdobywać je również poprzez wykonywanie zadań czy pokonywanie przeciwników, niemniej jest to droga zdecydowanie mniej efektywna. Tylko od nas zależy, czy staniemy się potężnym krwiopijcą czy umiejącym kontrolować swoje zapędy Jonathanem.


Należy mieć jednak na uwadze, że pozbawienie życia kogokolwiek może zamknąć linię fabularną i uniemożliwić wykonanie dodatkowego questa. Wampirze uczty posiadają więc ciąg przyczynowo-skutkowy. W związku z tym warto dokonywać racjonalnych wyborów, zwłaszcza że cała gra zapisuje się jedynie w jednym pliku zapisu.

Londek Zdrój

Zdecydowanie największym atutem Vampyra jest Londyn. Tak jak wspomniałem, twórcy świetnie zagrali klimatem miasta przytłoczonego epidemią. Problemy widoczne są gołym okiem – opustoszałe ulice, zapadające się domostwa i strefy kwarantanny to stały element miejskiego krajobrazu. Samo miasto nie zostało przesadnie rozbudowane. Całe szczęście, jeśli weźmiemy pod uwagę brak szybkiej podróży, której, moim zdaniem, zdecydowanie brakuje w Vampyrze. Wystarczyłoby, aby Reid zmieniał się w nietoperza i przemierzał miasto w szybki sposób.

Całości obrazu dopełnia również genialne udźwiękowienie, które mocno podkreśla charakter gry. Muzyka często przejmuje na siebie pełen obowiązek zbudowania klimatu – partie skrzypcowe zdecydowanie są w stanie wywołać gęsią skórkę nawet u najbardziej niewrażliwych typów. Jej rola jest tym ważniejsza, jeśli weźmiemy pod uwagę mało ciekawą oprawę graficzną tytułu.

Mimika postaci w zasadzie nie istnieje, co więcej zdarzają się momenty, w których bohaterowie, podczas wypowiadania kwestii, nie ruszają ustami. Dwukrotnie zdarzyły mi się również przenikające się tekstury, jak chociażby zniknięcie ¼ głowy pacjenta w łóżku szpitalnym. Sama optymalizacja również pozostawia nieco do życzenia. Gra potrafi przestać działać płynnie na zwykłym PS4, co może być zastanawiające w przypadku średniej jakości grafiki. Przydługie mogą się wydawać również ładowania gry, jednakże nie były one elementem, który wywoływałby u mnie przesadną frustrację.

Pałką po łbie

Ta przychodziła jednak z każdą kolejną walką. Sam system walki zdecydowanie nie odpowiadał moim oczekiwaniom. Zapoznając się z tytułem liczyłem na dynamiczne pojedynki, w których wampirze moce będą odgrywały główną rolę. Niestety, model walki jest bardzo toporny i zwyczajnie nie sprawiał mi żadnej przyjemności. Owszem, wampirze moce istnieją i są bardzo przydatne, jednak walki są schematyczne i opiera się głównie o uniki. Wydaje się, że nadprzyrodzone moce posiadają również Łowcy Wampirów, którzy ze 100% pewnością przewidują, iż mają do czynienia z wampirem i momentalnie rzucają się na Reida.

Starcia obnażają również inne mankamenty – jednym z nich jest niezbyt rozwinięta inteligencja u przeciwników. Zdecydowanie zbyt rzadko kompani naszego rywala przychodzą mu z odsieczą w momencie, gdy bezkarnie tłuczemy ich maczetą lub kosą. Swoją drogą, akcesoria siejące zniszczenie zostały dość mocno zróżnicowane. Oprócz wspomnianych maczet i kos natkniemy się m.in. na pałki, broń palną czy noże chirurgiczne.

Śpij dobrze

Klimat Vampyra to jego zdecydowanie największa zaleta. Z każdą chwilą Londyn wciąga coraz mocniej w swoje brudne, wąskie uliczki. Zgłębiając się w nie oraz poznając świat gry zdajemy sobie również sprawę, że dość ciekawie została również poprowadzona fabuła, która w dłuższej perspektywie nie nuży gracza. W moim odczuciu pozytywnym aspektem jest również swoboda wyboru, którą posiadamy. Rola krwiopijczej bestii, która wypije krew nawet z rodzonej siostry zdecydowanie nie byłaby dla mnie. Moje altruistyczne popędy zdecydowanie mogły się wykazać podczas testowania gry.

Vampyr nie ustrzegł się jednak wad, o których wspomniałem powyżej. O ile niezbyt ciekawa grafika nigdy nie jest dla mnie kwestią decydującą, o tyle marny system walki to największy mankament produkcji. Pomimo tego, że Vampyr jest według mnie grą mocno średnią, to zdecydowanie warto poznać jego tajemnice.

Grę do recenzji dostarczył polski wydawca – CDP.