Assassin's Creed® Origins

Assassin’s Creed: Origins – Czy spełnił moje oczekiwania?

Jakiś czas temu na naszej stronie pojawił się artykuł dt. tego Na co liczę w Assassin’s Creed: Origins? Teraz po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z grą mogę sprawdzić czy nowe AC to dobry kierunek. Ubisoft bowiem wprowadził w tym roku wiele zmian, które zmieniły domyślny tor serii na grę akcji z elementami RPG. Czy w takim razie serii wyszło to na dobre?

Zanim jednak odpowiemy sobie na to pytanie, sprawdźmy czy gra spełniła moje oczekiwania, które postawiłem w poprzednim artykule.

Historyczne postacie

Seria ponownie nie zawodzi i doskonale tworzy swoje uniwersum, wykorzystując fakty historyczne. Spotkamy zatem już wymienione postacie jak Juliusz Cezar czy Kleopatra, ale to nie koniec autentycznych postaci. Nic się tutaj nie zmieniło i jak zwykle charaktery nadane im przez magików z Ubisoftu tworzą oryginalne osobowości, przy których czuć tą już tradycyjną dla serii nutkę ekscytacji (spotkanie Napoleona w Unity, oh). To, co jednak w tej odsłonie jest wykonane lepiej niż w poprzednich to charakter głównych bohaterów. Żona Bayeka — Aya to już jest totalne mistrzostwo świata — od razu się ją lubi. Doskonale zaprezentowano miłość pomiędzy naszymi postaciami. Jak to powiedział ktoś z internetów — jedna ze scen z tą dwójką ma w sobie więcej namiętności niż wszystkie tego typu sceny z gier BioWare razem wzięte.

Żyjące miasta

Gdy pierwszy raz otworzycie mapę świata Origins, to jedyne co wyjdzie z waszych ust to ciche o ku*wa. Cała ta mapa pokryta jest małymi wsiami, miastami i molochami jak Aleksandria czy Memfis. Najlepsze jest to, że jeśli potwierdzą się informacje wysyłane do posiadaczy przepustki sezonowej — już wkrótce dołączą do nich kolejne lokacje. A jak wypadają aktualnie dostępne? Najbliżej im do tych, które mogliśmy spotkać w przygodach Ezio. Ciasne uliczki, budynki z patio, a wokół nich ogromne połacie pól oraz podmokłe tereny. Widać, że tym razem NPC nie są tylko postaciami chodzącymi w kółko. Gdy zapada noc okoliczne stragany pustoszeją, a mieszkańcy miasta idą spać. Oprócz tego postacie rozmawiają, „załatwiają potrzebę”, bronią miasta przed zwierzyną itd. Miasta żyją!

System walki

No niestety. Bałem się tego od początku i bardziej przypadł mi do gustu system walki z poprzednich odsłon. Nowy system, opierający się nie na animacjach, a na zasięgu broni, nie jest zły, jednak brakuje mi tego tańca z bronią. Tutaj ataki dzielimy na słabsze/mocniejsze, używamy tarczy oraz możemy zaznaczyć sobie przeciwnika do atakowania. Do tego dochodzi pełno dodatkowych ruchów, które odblokujemy poprzez rozwijanie postaci. Typowy system z gier akcji RPG. Jest to jednak sprawa bardzo subiektywna. Jedni go pokochają, inni… zaakceptują.

RPG’owa formuła

Sprawdza się idealnie. Poszukiwanie lepszego wyposażenia jak np. zbroja sprawia ogrom przyjemności. Assassin’s Creed: Origins zachęca nas nagrodami do eksplorowania tego wypełnionego zawartością świata. Lepszy miecz po trudnej misji wynagrodzi nam wszystkie śmierci. Zależy nam na bardziej skrytobójczej grze? Rozpoczynamy polowania na zwierzęta, aby zedrzeć z nich skórę i ulepszyć ukryte ostrze. Nie chcemy polować? To napadamy na transporty surowców. Do tego zmiany rumaków, podnoszenie statystyk, poszukiwanie rzadkich broni. To wszystko pasuje do serii AC i aż dziwi, że od dawna nie wprowadzono takich zmian.

Inne, mniejsze rzeczy

Assassin’s Creed: Origins zawiera wiele drobnych „pierdół”, których obecność sprawia, że świat gry staje się prawdziwszy. Tak jak wspominałem, miasta żyją. To, co jednak zasługuje jeszcze na wspomnienie to fizyka. Kombinacja kilku prostych mechanik daje nam fantastyczne efekty. Dla przykładu — w grze znajduje się dźwig. Nie szukamy tutaj żadnych magicznych dźwigni. Zamiast tego tak ustawiamy ciężkie zwoje, aby wyrównać wysokość i dostać się tam, gdzie chcemy. Chcemy płonących strzał? Wyjmujemy pochodnię (która przy okazji usuwa okoliczne pajęczyny), wyrzucamy ja w pole, które się zapala i od teraz wystarczy, że zbliżamy grot strzały w kierunku ognia, a zaczyna się ona palić, zadając dodatkowe obrażenia. Piękno drobnych rzeczy.

Czy zmiany w Origins to dobry kierunek dla serii? Jak najbardziej. Dalej czuć, że gramy w „asasyna”. Ukryte ostrze, skok wiary, odwieczny konflikt, stogi siana, genialna historia – to wszystko jest i dostało teraz nowego kopa. Seria uzyskiwała już mniejsza sprzedaż, ale z Origins dostała nowe życie. Jeśli takie będą nowe AC, a twórcy dalej będą eksperymentować z formułą – Ubisoft będzie ściągać z nas kasę, bo… to znakomite gry mogą być.