Assassin’s Creed: Origins – na co liczę?

Zakochałem się w serii Assassin’s Creed już od pierwszej części. Wielu uważa ją za najsłabszą ze wszystkich, ale w moim prywatnym rankingu dopiero niedawno została zdetronizowana przez… Unity. Zaskoczeni? Co zatem sprawiło, że dwie części, przez większość uważane jako najsłabsze – są moimi ulubionymi? Klimat wybranych czasów. Żadne inne odsłony nie oddawały w tak niesamowity sposób obranych przez twórców realiów. Na co więc liczę w Origins? Że produkcja pokaże mi Egipt tak pięknie, jak poznałem Paryż czy Jerozolimę. Co planują twórcy, aby przekonać nas do starożytnego Egiptu?

Historyczne postacie

Za każdym razem, gdy w serii Assassin’s Creed pojawia się znana historycznie postać dostaję lekkich dreszczy. W końcu nie na co dzień możemy pomóc Grahamowi Bellowi w pracach nad jego wynalazkami lub zostać obdarowanymi fantastycznymi gadżetami od Leonarda da Vinci. Tym razem podczas naszej przygody napotkamy Juliusza Cezara oraz samą Kleopatrę. Po pierwszych informacjach zdaje się, że Królowa Egiptu wystąpi jako pozytywna postać, jednak trzeba pamiętać, że według uniwersum AC została ona zabita przez Assassynkę! Liczę na to, że twórcy będą pamiętali o utworzonej przez siebie historii i nie zdecydują, że „jednak tak nie było, zapomnieliśmy”.

Żyjące miasta

Nigdy nie zapomnę pierwszych przechadzek po mieście jako Ezio w Assassin’s Creed II oraz Connor w Assassin’s Creed III. Żyjące cywilizacje zwalały z nóg, a projekcja Animusa zdawała się idealne odwzorowywać architekturę tamtych czasów. Gdy dowiedziałem się, że Origins zabierze nas do Egiptu zastanowiłem się co twórcy nam zademonstrują. W końcu co tam może być – piasek i piramidy. Jakim ja byłem ignorantem… Zademonstrowane nam Memfis jest dokładnie tym czego chcę. Przepiękna lokacja wypełniona miejscami do wspinania się i cichego eliminowania Templar… znaczy się tych, którzy staną się Templariuszami.

Lepszy (?) system walki

Jak przy każdej kolejne odsłonie UBISOFT mówi o przebudowanym systemu walki. Zazwyczaj kończy się na małych zmianach, które nie wymagają od nas ponownej nauki sterowania. Tym razem jednak, widać, że poczyniono o wiele większe zmiany. Pytanie tylko czy wyjdzie to serii na dobre. Origins to mocny skręt w kierunku jaki został obrany w Horizon: Zero Dawn. Walka bardziej przypomina pojedynki z gier RPG, a osobiście wole zręcznościowe doświadczenie. Jednak jeśli zostanie zrobione to dobrze… kto wie, może okaże się, że taki AC jest równie dobry?

RPG’owa formuła

Oprócz RPG’owego systemu walki czeka na nas przebudowany rdzeń gry. Od teraz będziemy przyjmować zadania, a każda z napotkanych broni nie będzie przypadkowym przedmiotem, a obiektem z przypisanymi mu statystkami. Ponownie pojawia się pytanie, czy takie rozwiązanie w serii o skrytobójcach to dobra droga? Nie wiem jak Wy, ale ja już się nie mogę doczekać, aby zebrać komplet jak najrzadszych przedmiotów!

Inne, mniejsze rzeczy

Uwielbiam, gdy twórcy dbają o małe szczegóły w swoich produkcjach. Nadają one światu głębi, a gra sprawia wrażenie autentycznej symulacji życia. Już teraz wiadomo, że gdy nasz bohater będzie miał założoną chustę, to jego głos będzie odpowiednio wytłumiony. Liczę, że twórcy umieścili w swojej grze więcej tego typu smaczków i… co tu więcej pisać… czekamy na premierę, aby się przekonać!