Wildlands (PS4) – recenzja

Wildlands jest kolejną grą z serii Tom Clancy’s Ghost Recon, której  światowa premiera miała miejsce 7 marca. Wildlands, choć jest jednym z wielu z serii Ghost Recon, to jednocześnie stanowi coś zupełnie nowego. Ubisoft oferuje nam w swoim dziele ogromny otwarty świat i kilkudziesięciogodzinną rozgrywkę, pełną zadań głównych i pobocznych oraz pięknych widoków.

Boliwijska szafa

Zanim wkroczymy w świat Wildlands musimy stworzyć postać, którą będziemy się poruszać przez całą grę. Do wyboru mamy kobietę lub mężczyznę, kilka różnych twarzy, fryzur i znaków specjalnych (blizny, malowania) lub tatuaży. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ubranie, czyli parę koszulek/koszul/bluz, spodni i pozostałych akcesoriów. Najciekawsze w całym ubiorze jest to, że możemy wybierać spośród przeróżnych kamuflaży i wzorów. Przez te wszystkie materiały i wzory wydawało mi się, że możliwości zmiany wyglądu są duże, jednak po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że nie mam w co się ubrać 🙁

Duchy przejmują Boliwię

Cała gra opiera się na planie zniszczenia kartelu Santa Blanca, który wkroczył w każdy aspekt życia Boliwijczyków – od polityki przez przemysł i rolnictwo aż do wojska i edukacji. Wątek fabularny jest naprawdę wciągający. Materiały, które dostajemy od naszej przełożonej Bowman za każdym razem chętnie wysłuchiwałam, oglądałam lub czytałam. Większość misji opierała się mniej więcej na tym samym – musieliśmy zakraść się, unikając wykrycia i podsłuchać, zabić lub śledzić kogoś. Czasami zdarzały się misje, w których musieliśmy zniszczyć magazyn koki, łódź lub inny pojazd, więc można było działać głośno i otwarcie.

Wszyscy wrogowie są podzieleni na 4 gałęzie – Produkcję, Ochronę, Indoktrynację oraz Przemyt. Każda z prowincji miała swojego osobnego buchona (miniszefa), który pracował w jednym ze skrzydeł działalności El Sueño (Szefa wszystkich szefów), co skutkowało dużą ilością celów i małym zróżnicowaniem. Niestety przez tyle wrogów gra po około 30 godzinach stawała się nudna i powtarzająca.
Grać możemy solo z trzema botami dostępnymi na każde wezwanie lub ze znajomymi. W grze występuje coś takiego jak strzał synchroniczny. Dzięki niemu możemy oznaczyć dla botów cele do zabicia lub zaplanować akcję ze znajomymi. Z botami jest o tyle łatwo, że oni zawsze trafiają, natomiast ze znajomymi może być różnie. Ktoś może nie trafić w cel, mnie samej nawet kilka razy się zdarzyło spudłować. Oczywiście, nawet jeżeli strzelamy z tłumikiem, to kiedy nie trafimy, wróg usłyszy świst kuli obok swojej głowy i od razu podniesie alarm.


Podczas grania ze znajomymi odniosłam wrażenie, że wrogowie zadają znacznie większe obrażenia lub to my mamy zmniejszoną ilość zdrowia i cała rozgrywka sprawia wrażenie o wiele trudniejszej niż podczas grania z botami. Cała istota Wildlands polega właśnie na graniu ze znajomymi i muszę przyznać, że grało mi się wyśmienicie. Planowanie akcji powodowało takie skupienie, że czułam się jakbym rzeczywiście była Duchem. Czasami jednak zdarzało się, że kogoś wyrzucało z gry albo że podczas włączenia gry lądowaliśmy w niewidzialnej pułapce pod pomostem. Wtedy jedynym ratunkiem było zrestartowanie gry lub przeteleportowanie się do któregoś z dostępnych punktów.

Otwarty świat, czy aby na pewno taki wspaniały?

Akcja Wildlands toczy się w Boliwii. W grze świat jest tak zróżnicowany pod względem ukształtowania i klimatu, że aż musiałam sprawdzić, jak to jest naprawdę. W stopniu, w jakim Google Grafika ukazuje prawdę, na tyle jestem w stanie powiedzieć, że twórcy świetnie sobie poradzili z odtworzeniem chociażby części Boliwii. Pomimo tylu pięknych widoczków odniosłam wrażenie, że ten klimat zbyt szybko się zmienia. Wystarczyło znaleźć wysoki punkt na mapie i można było zobaczyć 3 różne prowincje i tym samym 3 różne krajobrazy. Z drugiej strony jednak granie cały czas w takim samym rejonie byłoby nudne, a w Wildlands na jedną prowincję przypadało od 5 do nawet 10 godzin grania (o ile chcemy zebrać wszystkie dodatki, bronie i dokumenty). Gra jest zdecydowanie ciekawsza, kiedy co chwilę zmieniamy lokację, ale jakby tak popatrzeć z boku, to jest to bardzo nienaturalne.

Ubisoft znowu nam to robi

Beznadziejna mechanika pojazdów to już chyba wizytówka Ubisoftu. W Wildlands nie ma zbyt dużego wyboru w pojazdach – mniej więcej 10/15 samochodów, 2 albo 3 motocykle, kilka łodzi, kilka helikopterów i samolot.
Podczas jazdy, czułam się jakbym sterowała pociągiem. Samochód jechał jakby po torach, skręt był nienaturalnie gwałtowny nawet przy delikatnych ruchach drążków. Największy ból był przy jeździe crossami. Praktycznie w każdej grze wolę motocykle od samochodów. Jak to na cross przystało często jeździłam offroad. Były momenty, w których wyskakiwałam 5 metrów w górę i lądowałam jakby nigdy nic. Innym razem podskakiwałam na zaledwie 20 centymetrów, które powinny być niezauważalne, ale nie! Moja postać puści motocykl i zacznie machać rączkami jak głupia. Żeby nie było tak pięknie to zdarzało się lecieć jakieś 15 metrów od motocykla w wysokości mniejszej niż pół metra nad ziemią. W życiu gorszej animacji nie widziałam. Tym gorzej dla Ubisoft, który pozwolił na takie „coś” w swojej wysokobudżetowej grze i znanej serii.

Poza samą mechaniką pojazdów w grze nie brakuje błędów i glitchy. Takim najbardziej uprzykrzającym życie było strzelanie przez siatkę. Zwykłe ogrodzenie z siatki z dziurami 5 cm x 5 cm. Pierwsze zetknięcie z tą oto siatką miałam podczas zakradania się do wroga. Nie chciałam przeskakiwać przez nią w razie, gdyby podczas zeskakiwania przeciwnik mnie usłyszał. Wycelowałam przez jedną dziurę w głowę wroga tak, aby kula nie trafiła w drut i… kula się odbiła od powietrza. Wróg oczywiście usłyszał to i chociaż wystrzelałam w niego cały magazynek, to jemu wystarczyło 5 strzałów, aby mnie powalić na ziemię z drugiej strony ogrodzenia. Później próbowałam pod każdym kątem strzelać przez siatkę i ani razu kula nie przeleciała na drugą stronę.
Często też zdarzało się, że podczas wspinaczki moja postać weszła w tekstury, ale całe szczęście byłam w stanie wyjść z tych gór.
Innym razem, grając ze znajomym, ten podczas jazdy skakał po dachu samochodu lub lewitował obok helikoptera.
Pamiętam jeszcze jedną sytuację, gdzie bot (członek mojej drużyny) na kucaku przechodził metr od wroga, przy czym wróg był zwrócony w jego stronę i nic a nic nie zauważył. Raczej wątpię, żeby to był glitch lub jakiś błąd. Prędzej kwestia dziwnych skryptów.
Oczywiście jest jeszcze pełno pomniejszych glitchy, ale takowe przydarzały mi się jednokrotnie i zwyczajnie trudno mi sobie o nich przypomnieć.

Narzędzia zbrodni

Jak to na każdy porządny Ghost Recon przystało, koło wyboru broni jest naprawdę okazjonalne. Do dyspozycji mamy karabiny snajperskie lub maszynowe lub szturmowe, strzelby, pistolety maszynowe i zwykłe pistolety. Szczególnie spodobało mi się w całej grze to, że nie ma jednego karabinu szturmowego, snajperki czy też innej broni, która byłaby tą najlepszą. Chociaż każda broń zdecydowanie różni się od innych, to i tak trudno jest polecić komuś coś konkretnego.
Najważniejszy w Wildlands jest bez wątpliwości dobry karabin snajperski, najlepiej z tłumikiem. Osobiście nie łatwo mi było wybrać najlepszą dla mnie snajperkę. Po jakimś czasie zrezygnowałam z półautomatu na rzecz lepszej penetracji, celności i obrażeń. Z kolei mój znajomy woli szybkostrzelność od precyzji i dla niego również znalazła się idealna giwera. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze dodatki. Tak samo, jak z sama bronią, dodatki dopasowujemy pod swój styl grania i preferencje. Z innymi rodzajami broni było identycznie jak ze snajperką. Wszystko zależy od waszego stylu grania a wybór jest na tyle duży, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Poza samymi karabinkami i pistoletami mamy wiele gadżetów w postaci ładunków wybuchowych i drona. Po odblokowaniu kolejnych umiejętności (o których będzie mowa w dalszej części) możemy mieć jednocześnie minę przeciwpancerną, C4, granaty odłamkowe, granaty błyskowe i wabiki. Jednak te ładunki nie są jedynymi. Swojego drona możemy przerobić na drona wybuchowego, EMP, medycznego i hukowego. Poza tym dron służy nam głównie do zwiadu.
Na tym jednak nie koniec. Warto wspomnieć tutaj jeszcze o nokto- i termowizji. Nie spotkałam się jeszcze z żadną grą, w której używanie noktowizora było szczególnie ważne lub wpływało znacznie na rozgrywkę. W nocy, jeżeli jesteśmy w słabo oświetlonym miejscu to noktowizor jest zbawieniem. Poza tym możemy używać noktowizji zarówno podczas walki, jak i podczas prowadzenia pojazdów.

Umiejętności i pomoc rebeliatnom

Wraz z postępem gry i dzięki zbieraniu punktów umiejętności rozmieszczonych po całej mapie, możemy ulepszać swoją postać. Wszystkie umiejętności są podzielone na 5 grup – Broń, Dron, Przedmiot, Fizyczne, Drużyna. Do ulepszania samej postaci oprócz punktów umiejętności potrzebujemy zasobów. Zasoby możemy zdobyć podczas specjalnych misji, zabicia wiceprezesów i szefów oraz przejmowania konwojów.
W Wildlands występują jeszcze misje, które służą ulepszaniu wsparcia rebeliantów. Rebelianci mogą nam pomagać na różne sposoby. Możemy poprosić o zrzut pojazdu, o dywersję na określonym terenie, o przysłanie kilku z nich do pomocy w walce czy nawet o zwiad terenu. Wszystko to niezwykle pomaga w zaplanowaniu akcji, jak i jej przeprowadzeniu.

Pomimo tych wszystkich glitchy i drewnianego sterowania pojazdami Wildlands bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Jeżeli jednak nie macie znajomych, z którym moglibyście pograć, ten tytuł was nie zadowoli w 100%.