Pierwsze rozszerzenie do Ghost Recon Wildlands pojawiło się 18 kwietnia dla posiadaczy Season Passa. Osoby bez przepustki sezonowej, będą mogły zakupić rozszerzenie już 25 kwietni. Tym razem wkraczamy do Boliwii jako agent pod przykrywką. Musimy zinfiltrować gang Santa Blanca od środka i dotrzeć do El Invisible, człowieka, który zajmuje się przemytem w każdej dziedzinie działalności kartelu. W skrócie — kontroluje przemyt broni, zwierząt, ludzi, samochodów i narkotyków.
Już przy pierwszym materiale wprowadzającym możemy się dowiedzieć, że El Invisible jest nieuchwytny, nikt go nigdy nie widział, podejrzanych o bycie nim jest kilkanaście tysięcy, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Jest jednak jedna rzecz, która pozwoliła nam wkroczyć do akcji — jego Palmtop. Według Bowman (naszej przełożonej) El Invisible ma tam wszystkie zlecenia, kontakty i dowody, które pozwoliłyby wysłać do więzienia 75% członków kartelu. Do Niewidzialnego możemy dojść jedynie poprzez wyciskanie informacji z 3 różnych pomniejszych szefów. Wyglądało to mniej więcej tak samo, jak rozpracowywanie buchones w podstawowej wersji gry — kilka misji głównych a na koniec misja finałowa w danej prowincji.
Wkraczając do Boliwii, tworzymy zupełnie nową postać, ale umiejętności postaci są wykupione w 80% procentach, więc zdobycie pozostałych zdolności to tylko kwestia czasu. Zanim staniemy oko w oko z El Invisible musimy dowiedzieć się kim on tak jest i gdzie się znajduje. Jedynym sposobem na wykonanie tego jest zinfiltrowanie gangu motocyklowego Death Riders, imprezowiczów Kamikazes oraz miłośników muscle Jinetes Locos. Każda z tych grup kontroluje i działa na oddzielnych prowincjach. Podczas wykonywania misji głównych, pobocznych czy też wyzwań Elektro dostawaliśmy punkty sławy, które odblokowywały nam misje finałowe i Informatorów (o nich za chwilę).
W moim odczuciu cały ten dodatek opiera się na nietypowych pojazdach (przynajmniej dla Boliwii jako miejsca). Pojawiły się Monster Trucki, choppery należące do miejscowego gangu, podrasowane samochody oraz inne malowania helikoptera i samolotów. Na początku grania w Narco Road miałam wątpliwości co do tego, czy Ubisoft tworząc ten dodatek był przy zdrowych zmysłach. W końcu, prowadzenie w Wildlands jest tak udane, jak Goat Simulator — czasami się pośmiejesz, ale na dłuższą metę robi się raczej nudne i wkurzające. Oczywiście, po graniu ok. 4 godzin przyzwyczaiłam się do sterowania (no może z wyjątkiem sterowania samolotem, ale tego się chyba nigdy nie nauczę). Oprócz zwykłego jeżdżenia po ulicach na całej mapie jest mnóstwo wyzwań Elektro, które idealnie wykorzystują potencjał powierzonych nam pojazdów. Wyzwania te polegały na przykład na przelocie pod mostem lub innym miejscem, gdzie nie ma zbyt dużo przestrzeni lub na skokach ze specjalnych ramp, drifcie czy też przejazdach po specjalnych trasach dla crossów (coś w stylu Trials Fusion).
Razem z rozszerzeniem pojawiły się nowe bronie i większość z dostępnych w podstawowej wersji gry jest niedostępna. Jednak nie ma co płakać z tego powodu, bo bronie, które nam Ubisoft oferuje, są nawet o niebo lepsze niż te, które do tej pory mieliśmy okazję przetestować. Wszystkie bronie możemy zdobywać poprzez odnalezienie i otworzenie skrzyni z bronią. Informacje na temat ich położenia zdobywamy dzięki Informatorom, czyli fanom VIP, a tak właściwie to starszym babciom, które są odpowiednikiem polskiego monitoringu osiedlowego. Dzięki nim odkrywamy pozycję medali i punktów umiejętności.
Całe rozszerzenie Narco Road daje nam około 10 godzin czystych misji głównych oraz kolejne 15 godzin misji pobocznych. Niestety, nikt z moich znajomych nie posiadał SP przez co grałam w pojedynkę. Początkowo starałam się robić wszystkie zadania poboczne i wyzwania Elektro, głównie po to, żeby zobaczyć co nam da wyczyszczenie całej prowincji. Niestety, ale dostałam taką słabą broń, że odechciało mi się robić jakichlolwiek misji pobocznych. Resztę gry przeszłam robiąc praktycznie same misje główne i nie żałuję, bo wykonywanie ich było czystą przyjemnością. Od 25 kwietnia będziecie mogli nabyć ten dodatek w PSS w cenie 60zł, co wydaje mi się całkiem dobrym dealem.