Warhammer: Chaosbane – recenzja

Rozpoczynając przygodę z Warhammer: Chaosbane miałem jasno określone względem niego oczekiwania. Przede wszystkim liczyłem na to, że gra ta będzie dla mnie wprowadzeniem do bogatego uniwersum Warhammera. Do tej pory często świadomie pomijałem produkcję umiejscowienie w tym świecie, obawiając się, że zbyt rozległa i zawiła historia, uniemożliwi mi dokładnie wczucie się w klimat, a co za tym idzie, odbierze część radości płynącej z rozgrywki.

Po drugie oczekiwałem, by gra ta była dobrym przedstawicielem gatunku Hack and slash. Aby czerpała zarówno ze znanych produkcji należących współcześnie do klasyki jednocześnie wprowadzając coś nowego, co odróżniałoby ją na tle konkurencji.

Niestety po ukończeniu rozgrywki ze smutkiem muszę stwierdzić, że oczekiwania te nie zostały w pełni spełnione. Mimo tego nie mogę powiedzieć, że Chaosbane jest nieudaną produkcją.

Warhammer: Chaosbane

Po włączeniu tytułu wita nas komiksowy prolog, z którego dowiadujemy się o sytuacji panującej obecnie w świecie Warhammera.

Niestety jest to najobszerniejsze źródło wiedzy o uniwersum, jakie mamy dostępne w grze. Na próżno bowiem można szukać w niej notatek, bestiariuszy, książek lub innych źródeł, które w jakikolwiek sposób rozszerzałyby naszą wiedzę. Nic więcej nie dowiemy się też od występujących w grze NPC. Szkoda, że przez całą grę mamy możliwość odbycia rozmów wyłącznie z kilkoma postaciami, które zlecają nam zadania. Wszystkie inne, nawet te, które występują w obozie naszej postaci, pozbawione są jakichkolwiek opcji dialogowych.

Co tyczy się wspomnianych misji, są one niestety bardzo proste i mało rozbudowane. Większość z nich ogranicza się do przejścia z punktu A do punktu B, przedzierając się po drodze przez liczne hordy przeciwników, gdzie na końcu czeka na nas odnalezienie klucza, mapy lub uratowanie ważnej postaci. Lokacje, jakie przemierzamy w grze, też nie należą do najciekawszych. W każdym z 4 aktów znajdziemy raptem dwa typy plansz, różniące się scenerią i klimatem, daje nam to łącznie osiem typów lokacji. Zaznaczyć trzeba fakt, że mapy te nie są generowane losowo oraz to, że brak w nich jakichkolwiek losowych aktywności, które urozmaicałyby rozgrywkę. Choć pod względem wizualnym trzymają one niezłym poziom, to przez ich powtarzalność stają się one nudne i wtórne.

Warhammer: Chaosbane

Niewiele wyższy poziom reprezentuje sobą główna fabuła gry.

Można by wręcz zaryzykować stwierdzeniem, że jest to opowieść rodem z typowego fantasy. Światu ludzi grozi wielkie niebezpieczeństwo, które tylko my jesteśmy w stanie powstrzymać. Aby tego dokonać, musimy pokonać setki przeciwników, zebrać sojuszników lub pokonać zdrajcę.

Możemy to zrobić, wcielając się w jednego z czwórki bohaterów, których przygotowali dla twórcy. Postacie te również nie wykraczają poza schemat znany z kanonu gatunku fantastyki. Dostępny jest Elfi mag Wysokiego Rodu, Leśna elfia łuczniczka, krasnoludki berserker oraz oficer imperialnej armii wyposażony w tarczę oraz miecz.

Wszyscy jednak dobrze wiemy, że to nie fabuła jest tym, co zatrzymuje graczy na dłużej w grach typu Hack and Slash. Elementami takimi jest m.in. dobrze zbalansowany system walki, ekwipunku, rozwoju postaci oraz ilość i jakość aktywności dostępnych po ukończeniu głównego wątku. To właśnie te cechy decydują o tym, czy i na jak długo gracz pozostanie zafascynowany określoną produkcją.

Sukces jaki odnosi na tym polu Warhammer: Chaosbane jest co najwyżej wątpliwy.

Zacznijmy od ekwipunku naszego bohatera. Dostępne jest w nim kilka typowych dla gier elementów takich jak broń, amulet, pierścienie, hełm czy rękawice. Każdy z tych przedmiotów ma jakość, oznaczoną charakterystycznymi kolorami, które wskazują nam nie tylko na rzadkość danego przedmiotu, ale i na jego moc. Zaskakujący jest fakt, że w trakcie całej rozgrywki nie zdobywamy przedmiotów wykraczających poza poziom naszej postaci. Z jednej strony umożliwia to natychmiastowe użycia każdego odnalezionego elementu ekwipunku, z drugiej natomiast zabija radość z oczekiwania na możliwość użycia potężnego przedmiotu za jakiś czas.

Ekwipunek dostępny w grze często wydaje się nudny, pozbawiony jakiejkolwiek różnorodności, a co za tym idzie wpływu na naszą postać. Znamienny jest przykład tego, że dla każdej z klas mamy tylko jeden ściśle przypisany typ oręża, który dość mocno definiuje styl naszej rozgrywki. Dopiero w fazie endgame udało mi się zebrać zestaw doskonałego ekwipunku, który rozwijałby moją postać poprzez dodanie jej nowych cech i umiejętności.

Warto również wspomnieć o braku jakiekolwiek rynku przedmiotów.

Nie możemy ich sprzedawać i kupować lub rozbierać na części. Jedyną opcję, jaką przygotowali dla nas twórcy jest oddawanie nagromadzonego ekwipunku do jedynego dostępnego w grze NPC, czyli przedstawiciela Gildii Kolekcjonerów. Ten, w zamian za dość sporą ilość oddanych przedmiotów obdarzy nas różnymi bonusami. Muszę jeszcze wspomnieć o możliwości błogosławienia przedmiotów. Polega ono na dodaniu nowych cech do naszego ekwipunku. W ten sposób przy użyciu odpowiednich składników możemy przykładowo dodać bonus do obrażeń w hełmie naszej postaci.

Jednym z najlepiej funkcjonujących elementów gry jest system umiejętności.

W grze dostępne są zarówno zdolności aktywne, jak i pasywne, a każda z nich posiada trzystopniowy poziom rozwoju. Odblokowujemy je wraz ze zdobywanymi w grze poziomami postaci, których mamy łącznie 50. Brak jest tutaj punktów atrybutów, które moglibyśmy rozdawać swojemu bohaterowi, jednak twórcy zaimplementowali w grze tzw. Boskie drzewo.

Jest to cały szereg dodatkowych bonusów zwiększających statystyki naszej postaci. Odblokowujemy je za pomocą odłamków, zbieranych w czasie rozgrywki z pokonanych przeciwników i wykonanych zadań. Przy odpowiednim kierowaniu rozwojem drzewka odblokowujemy nowe, niezwykle potężne umiejętności.

Wspomniane wcześniej odłamki stanowią jedną z dwóch dostępnych w grze walut.

Drugą stanowi złoto, które również służy do odblokowania pewnych elementów gry. Twórcy przygotowali dla graczy jeszcze jedną dodatkową umiejętność mająca urozmaicić rozgrywkę. Żądza krwi to specjalna moc do której dostęp uzyskujemy dopiero po napełnieniu odpowiedniego wskaźnika. Czynimy to w trakcie zbierania czerwonych kul wypadających w czasie walki. Odnawiają one przy okazji część punktów życia, a użyta za ich pomocą żądza krwi chwilowo zwiększa również ilość wypadających odłamków.

Jak można więc zauważyć, Chaosbane oferuje dla graczy całkiem nieźle wyglądający system umiejętności. Sprawdza się on w grze, a sama walka z przeciwnikami sprawia niemałą radość. Lekkim minusem, o którym muszę jeszcze tutaj wspomnieć, jest ilość dostępnych w grze typów potworów. Myślę, że spokojnie można policzyć je na palcach obu dłoni. Nie różnią się one specjalnie od siebie, choć dla urozmaicenia czasami będziemy mieć możliwość spotkania specjalnego przeciwnika oraz bossa dostępnego na końcu każdego z czterech rozdziałów.

Po ukończeniu głównej fabuły twórcy przygotowali kilka dodatkowych aktywności mających za cel zatrzymać gracza na trochę dłużej.

Dwie ze wspomnianych aktywności to tryb ekspedycji oraz walki z bossem. W czasie ekspedycji naszym zadaniem jest oczyszczenie z potworów losowo generowanej lokacji. Natomiast tryb walki z bossem polega na możliwości ponownego pojedynku z jednym z czterech wcześniej pokonanych przeciwników.

Osobiście za najciekawszy uważam trzeci tryb o nazwie Pogoni za relikwiami. Dostępny jest on u przedstawiciela Gildii Kolekcjonerów w zamian za odpowiednią ilość złota. Do wyboru mamy jeden z trzech dostępnych wariantów, różniących się od siebie bonusem do wypadania rzadkich przedmiotów, ale i poziomem utrudnień, jakie postawi przed nami gra. Warto dodać, że dopiero w trybie Ekspedycji oraz Pogoni za relikwiami twórcy udostępnili tzw. wyzwania. Są to losowe zadania, które polegają na przykład na pokonaniu wskazanej liczby przeciwników w danym czasie lub zniszczeniu ołtarza potworów. Wielka szkoda, że twórcy nie oddali tych wyzwań w trybie kampanii, może choć w części urozmaiciłyby one nudne misje głównego wątku.

Warhammer: Chaosbane posiada liczne wady i niedoskonałości, jednak w gruncie rzeczy nie jest to zła produkcja.

Kiedy przestaniemy o nich myśleć to gra potrafi być naprawdę przyjemna i grywalna. Pozostaje mi wierzyć, że twórcy nie porzucą swojego dzieła, lecz wraz z aktualizacjami doszlifują je w pełni. Być może wtedy, bardziej doskonała już gra w nieco obniżonej cenie będzie warta polecenia z czystym sumieniem.