Warhammer 40:000 Inquisitor: Martyr – pierwsze wrażenia

Studio NeocoreGames w swojej grze pozwala nam wcielić się w rolę Inkwizytora, gorliwego wojownika w służbie Imperatora, walczącego z każdym, kto śmie sprzeciwiać się woli Boga Imperatora Ludzkości. Nasz bohater trafia na tytułowego Męczennika; prastary statek dryfujący w otchłani kosmosu i stara się z niego wydostać mordując przy okazji każdego xenos na tyle durnego by wejść mu w drogę. Czy fani pragnący połączenia Diablo z mrocznym klimatem „czterdziestki” mogą już skakać z radości? No cóż…

Z pewnością twórcy zdali egzamin ze znajomości uniwersum i zaprezentowali je jak należy. Lokacje, postaci, ekwipunek, przeciwnicy – wszystko odwzorowane jest z dbałością o kanon. Smaczku dodają rozmowy bohaterów między sobą, w tym naszego głównego bohatera, który jest bardzo humorystycznie napisany. Nie mam tu bynajmniej na myśli, że rzuca gagami na lewo i prawo, po prostu jego charakter i obycie w konflikcie z tym co dzieje się wokół niego nadaje sytuacjom pikanterii, np.

-Inkwizytorze! Jak Ci idzie [zabijanie wrogów]?
-Biorąc pod uwagę to, że jestem sam, wydaje mi się, że czynię adekwatne postępy…

Dialogi tego typu „trafiają” bardzo dobrze dzięki dobremu voice actingowi. Niestety na tym się kończą moje przyjemne wrażenia z tej produkcji. Najważniejsza rzecz, czyli system walki, zdaje się być niedopracowana: ciosy i strzały nie dają odpowiedniego feedbacku przez co ma się wrażenie bicia gumowych lal a nie prawdziwych istot. Co więcej, mini-bossowie i bossowie często nie mają ciekawych mechanik a jedynie mają bardzo duże paski zdrowia i wskrzeszają lub wzywają nowych pomocników. Mam też wrażenie, że autorzy nie postarali się o dopracowanie balansu wśród klas postaci, ponieważ grając specem od broni dystansowej było mi dużo trudniej sobie poradzić z przeciwnikami niż grając postacią lubującą się w walce wręcz.

Nie lepiej wygląda sprawa ekwipunku i rozwoju postaci. Nowy sprzęt zdobywamy otwierając skrzynki z których losowane są waluta oraz elementy uzbrojenia. Nie mamy opcji znaleźć nic w lokacji ani w sumie nie wiemy nic o prawdopodobieństwie otrzymania danych przedmiotów, poza tym, że im lepsze przedmioty ma nasza postać tym lepsze przedmioty mają szansę wypaść. Rozwój postaci znowuż jest skrajnie nudny; ogranicza się do wydawania punktów na bonusy typu „+15% obrażeń”, „+5% do szansy na trafienie krytyczne” i tym podobne. Jedynym pozytywem jest system zdolności dostępnych w bitwie, które to są zależne tylko od ekwipunku. Dla przykładu, chainsword będzie miał nieco inne umiejętności niż power sword, co może urozmaicić dla niektórych rozgrywkę i dać pole do kombinowania.

Słowem podsumowania, na tym etapie prac Warhammer 40:000 Inquisitor: Martyr nie jest okropną grą, ale nie jest też grą dobrą. Twórcom póki co udało się mnie przekonać, że rozumieją klimat czterdziestki i potrafią zrobić ciekawy świat z angażującymi postaciami. Jednakże sama gra zawodzi i być może pozostanie ciekawostką tylko dla fanów uniwersum. Pamiętajmy jednak, że gra jest nadal w early access a twórcy mają jeszcze trochę czasu by zmienić moje zdanie.

Premiera pełnej gry zaplanowana jest na 11.05.2018 – na PC, PS4 i XboxOne.