Vigor – rzut okiem na nową markę Bohemia Interactive

Jakie jest wasze pierwsze skojarzenie gdy usłyszycie słowo Bohemia? Mi tak jak pewnie większości graczy w głowie zaświta od razu Arma! Niektórym również DayZ, ale to w końcu pochodna wspomnianego symulatora militariów. Ma się to zmienić! Od teraz Czeskie studio powinniśmy kojarzyć również z Vigorem i nie chodzi tu o suplement diety ani o aktywność deweloperów, a o nową markę, która właśnie trafiła do Xbox Game Preview.

Studio oczywiście pozostanie przy temacie z którego jest znane i w którym najwyraźniej czuje się mocne. Twórcy ponownie dostarczają nam strzelaninę, tyle, że serwują ją w innej postaci. Tym razem nie celują w realizm, a większą przystępność. Ewidentnie widać, że idą za trendami bowiem dostaniemy dalekiego kuzyna trybu Battle-royal. Jednak dla niewprawnego gracza, ten może być prawie nie wyczuwalny.

Dostaniemy nowatorski pomysł na mechanikę?

Nie można odmówić Bohemii Interactive, że nie próbuje dostarczyć czegoś nowego. Nie da się ukryć, że na rynku panuje stagnacja i powstają klony klonów. Wciąż dostajemy te same mechaniki  i tryby gry. Zmienia się jedynie oprawa i konfiguracje w których dane mechaniki są ze sobą posklejane i wplecione w rozgrywkę.

W grze dostajemy kawałek własnego terenu, jest na nim nasza chatka i różne obiekty małej architektury. Lokacja startowa to nasz azyl, nikt nie ma tam wstępu. Właściwie to ta strefa działa trochę jak lobby, albo menu główne. Aby zacząć prawdziwą rozgrywkę, trzeba podejść do mapy, na której zaznaczonych jest kilka lokacji, wybrać którąś i czekać aż znajdą się gracze.  W takiej lokacji grać może jednocześnie od 8 do 16 graczy. Gdy gra ich znajdzie, odradzamy się w losowym miejscu, nie znając położenia przeciwników. Teraz jedynym zadaniem jest znaleźć jak najwięcej przedmiotów – czegokolwiek co można podnieść i włożyć do plecaka, po czym, po cichu ulotnić się do swojej bazy. To co uda się znaleźć można wykorzystać do personalizacji postaci i uzbrojenia, ale także do modernizacji wspomnianej chatki i okolicznego terenu. Oczywiście nie jest to takie proste – mapy są dosyć małe, dlatego często można natknąć się innych graczy, a to oczywiście kończy się walką na śmierć i życie.

Jak więc wyszła próba stworzenia czegoś nowego?

Nazwałem Vigor dalekim kuzynem szeroko pojętego Battleroyale, ale pokrewieństwo widać również z DayZ. Taki to trochę potworek Frankensteina, pozszywany z kawałków innych gier. No i tak, pisałem wcześniej, że twórcy próbują przekonać nas do czegoś nowego, a jednocześnie dochodzę do wniosku, że to taki sam jak inne, mix dobrze znanych nam motywów z innych produkcji. – i nie, nie mam rozdwojenia jaźni! Finalnie gra daje poczucie „inności”. Wcale nie widać na pierwszy rzut oka, że ta innowacyjność jest grubymi nićmi szyta. Z jednej strony widać elementy z innych gier pozszywane ze sobą jak koszula w której każda część jest z innego materiału i w innym kolorze, a jednak wygląda i nosi się jak koszula. Z drugiej zaś strony te kawałki materiału spasowane są tak, że koszula wygląda „dizajnersko” i nowocześnie. Dzięki temu zwraca uwagę i nie patrzy się na nią jak na recykling starych łachów, „żeby tylko jeszcze trochę posłużyły”, ale widać po prostu nową jakość i nowe przeznaczenie.

Porównanie z koszulą pewnie wydaje się dziwne,  ale może warto czasami spojrzeć na dane zjawisko z perspektywy innego przedmiotu, żeby nie operować w kółko jednym nazewnictwem i tematem bo od tego może się tylko pomieszać w głowie. Jako, że sam ze sobą nie mogę dojść do porozumienia w tym temacie, serwuję dwa przeciwne punkty widzenia i liczę, że drogi czytelnik sam wyciągnie wnioski.

Jak wygląda Vigor?

Vigor prezentuje się całkiem okazale, tekstury wysokiej jakości, ładne oświetlenie. Na pierwszy rzut oka grze niczego nie brakuje, ale jest coś dzięki czemu od razu widać, że to gra Bohemii. Sposób poruszania się postaci i animacje są tak charakterystyczne, że twórców rozpoznałby każdy gracz Army i to na pierwszy rzut oka. Dla jednych będzie to plus dla drugich minus. Z animacjami Bohemii to w ogóle ciekawa sprawa, bo same w sobie są bardzo zaawansowane. Skakanie przez płoty czy bieganie w „kuckach” wygląda ładnie, ale przejścia między nimi, oraz zakończenia to pierwszej klasy drewno. Tak było w Armie i tak jest w Vigorze. Ma to swój urok, szczególnie dla fanów gier od Bohemii.  Niestety mam wrażenie, że animacje nie są tak zaawansowane jak w Armie. Może to kwestia wczesnej wersji i twórcy to poprawią, ale wydaje się, że tak już zostanie.

Czy Vigor ma szansę się przebić do mainstreamu?

Vigor zapowiada się na kawałek poprawnie skrojonej gry, która będzie wydana w systemie free to play, co z pewnością pomoże jej trafić do sporej liczby graczy. Wydaje mi się jednak, że na dłuższą metę w grze może nie być na tyle zawartości, żeby zatrzymać przy sobie na dłużej. Na tą chwilę, sam koncept może się dość szybko znudzić. Jeśli miałbym polecić sprawdzenie tytułu to radziłbym się jeszcze wstrzymać. Gra nie działa jeszcze najlepiej.

Często miałem problem, żeby w ogóle znaleźć jakiś mecz, lub połączyć się z serwerami. W samej grze jest sporo bugów, a znikające ikonki przy interaktywnych przedmiotach to norma. Niestety w Vigorze jest sporo problemów, ale i sporo potencjału. Szczerze wierzę w ten tytuł, i mam nadzieję, że już niedługo będę mógł z czystym sumieniem go polecić każdemu.