Verdun – recenzja (PS4)

Witajcie na wojnie.

Verdun to żart. Nie, gra nie jest satyrą na pierwszą wojnę światową. Poziom wykonania tego „realistycznego symulatora pola bitwy” jest na tak niskim poziomie, że osobiście, będąc na miejscu twórców – wstydziłbym się i zakopał obok kartridży z grą E.T. na pustyni w Nevadzie.

Do testów otrzymaliśmy wersję na konsolę PS4 i to własnie o niej mowa. W przyszłości planowane jest wydanie gry na Xbox’a One, ale jeżeli, na ciut mocniejszym sprzęcie, jakim jest konsola od Sony – gra ma takie problemy z płynnością i stabilnością, to co dopiero będzie działo się tam?

Zacznijmy nietypowo. Od ceny. 84 zł,  jak na premierę, nie jest zbyt wygórowaną stawką, a dodatkowa zniżka dla plusowiczów zapewni lepszą sprzedaż. Ale zaraz. Czy ta cena nie jest w takim razie zbyt niska? Ach, niedługo premiera Battlefield 1, którego realia również celują w pierwszą wojnę światową. Twórcy  Verdun zapewne wiedzą, jakim zagrożeniem jest produkcja AAA od DICE, więc chcą przekonać graczy do swojego tytułu ceną. No dobrze, sprawdźmy więc co Verdun oferuje.

wq

Jedna z przyjemniejszych lokacji. Dzięki drzewom pole widzenia nie jest za duże i płynność wyjątkowo nie spada do zera.

Zaczęło się od przyjemnego menu. Kawałek pomieszczenia, w którym to oficerowie wydawali rozkazy i planowali dalsze działania. Kilka kliknięć i już czekam na załadowanie się pierwszej mapy. Zdziwiło mnie tylko, czemu wskaźnik liczby graczy oscyluje około ~ 400. Pewnie coś się zepsuło przez duże obciążenie serwerów. W miarę szybkie ładowanie i mogę zaczynać rozgrywkę.

Wtedy zrozumiałem. To nie było czterystu graczy. To było czterystu szaleńców, takich jak ja, płaczących przed konsolą, w celu zrecenzowania Verdun. Nie wierzę, że ktoś gra w… „to” z przyjemności. Może najpierw sami zobaczcie jak wygląda omawiany tytuł.

[gfycat data_id="DampFlickeringHatchetfish"]

Jakość (nie)gwarantowana

Pamiętacie dawne gry, w tekturowych pudełkach, wykonywane przez City Interactive? Te wszystkie produkcje, które można było nabyć w kioskach, cechowały się bardzo podobnym poziomem oprawy graficznej. Proste modele postaci, nieskomplikowane otoczenie, jakiś jeden „efekciarski’ filtr. Czemu o tym wspominam? Bo to dokładnie opisuje stan oprawy graficznej „Verdun”. To, jak słabo ten tytuł się prezentuje, jest po prostu smutne. Wiadomo, że grafika nie jest najważniejsza, ale to że np. roślinność czy małe kamienie na ziemi, lewitują w powietrzu jest już zwykłym niechlujstwem ze strony autorów.

Verdun_20160830171810

Dzisiejsze „indyki” są bardziej dopracowane.

Płynność? Jaka płynność? Klatki na sekundę latają jak opętane,  „na oko” średnio od 15 do 40. Ciekawe jest to, że czasem, w tym samym miejscu gra potrafi chodzić w miarę akceptowalny sposób, by za chwilę zgrzytnąć do zera. Do tego wszystkiego doliczyć trzeba nieczytelne menu konfiguracji ekwipunku. Wspomniałem już o znikającym HUD’zie? Zawieszających się opcjach prośby o zamianę klasy? Znikającej broni podczas śmierci lub w trakcie końca rundy?

Droga przez mękę.

Z chęcią opowiedziałbym Wam dokładniej o uzbrojeniu każdej klasy, gdyby sama gra sama z siebie, nie zmieniała mojego ekwipunku. Z grubsza udało mi się zrozumieć, że każda klasa zaczyna z podstawowym zestawem broni. Gdy uzbieramy odpowiednią ilość punktów, możemy wymienić je na inny rodzaj uzbrojenia. Nie zawsze jednak wygląda to na zasadzie pistolet -> karabin. Zazwyczaj, po odblokowaniu drugiego lub trzeciego zestawu broni, uzyskujemy granat lub sztylet.

Verdun_20160830170818
Na lepsze efekty nie ma co liczyć.

Gra oferuje kilka trybów gry. Jest to, między innymi, obrona danego punktu przed falami wroga (sterowanego przez SI), dwie wariacje deathmatchu oraz główny tryb, polegający na „przepychaniu” się po prostej mapie, w celu wypchnięcia wroga do odwrotu. Problemem jest jednak to, że gracze grają głównie tylko w ten sposób zabawy i ciężko jest znaleźć kogokolwiek do starć w innym trybie. Natomiast przyznać trzeba, że omawiana zabawa MOGŁA być bardzo fajna. Powolne podchodzenie pod teren wroga, chowanie się w okopach, świadomość, że w każdej chwili zestrzeli nas ktoś z karabinem – to wszystko MOGŁO złożyć się na świetny tytuł.  No właśnie, mogło. Szkoda, że wykonanie leży i kwiczy. Sami zobaczcie, w jak oryginalny sposób celuje się tutaj snajperką. Wygląda i działa to bardzo przyjemnie… Gdyby tylko jeszcze framerate tak nie szalał…

[gfycat data_id="BoringFeminineKite"]

Ciężko był mi sprawdzić, jak wygląda rozgrywka na wszystkich mapach z błahego powodu – graczy jest tak mało, że nie da się zgrać w większej liczbie, na innych lokacjach.

qw

Tak – to jest miotacz płomieni. Nie – jego animacja nie jest bardziej rozbudowana.

Co do udźwiękowienia – twórcy chwalą się utworami z tamtego okresu, ale wszystkie melodie są zazwyczaj tak krótkie, że nie można ich uznać za piosenki. Nasi wojacy wydają okrzyki, które brzmią… OK. To wszystko co można o nich powiedzieć. Brzmią. No chyba, że wsłuchamy się w krzyki wykrwawiających się żołnierzy.

Drodzy twórcy,

Nie wystarczy wydzierać się do mikrofonu, aby poziom oprawy dźwiękowej był odpowiedni i nie brzmiał komicznie. Miejcie do Nas szacunek.

Gracze.

Światełko na końcu tunelu.

Na plus trzeba zaliczyć liczne ciekawostki historyczne, które można przeczytać przed każdą bitwą. Dokładny opis tych wydarzeń,  z ciemnej godziny Europy , potrafi odpowiednio nakręcić nas przed zmaganiami z innymi graczami. A potem… Potem dostajemy prosto w pysk tragiczną jakością tego tytułu.

Szczerze, to jest mi przykro, że Verdun okazało się tak fatalnie wykonane. Wystarczyło popracować nad stroną techniczną, bo sam łapie się na tym, że chcę pograć w Verdun ale on… nie działa. Po prostu.