UFC 3 – mocny nokaut! – recenzja

MMA to, dla wielu osób, zwykłe pranie się po ryjach. Dla miłośników tego sportu jest to jednak niezwykle emocjonująca rozrywka, która obfituje w efektywne i efektowne ciosy. Poprzednia część UFC przyciągnęła przed wszelakiego rodzaju ekrany obie grupy osób, w związku z czym twórcy trzeciej odsłony serii mieli utrudnione zadanie.

Poprzedniej części gry trzeba oddać to, co jej się należy – do momentu wypuszczenia trójki, była to najlepsza gra o MMA dostępna na rynku. Tytuł niejednokrotnie pojawiał się podczas męskich wieczorów, które okraszone były sporą ilością chipsów, orzeszków i innych dobrodziejstw. Zadanie EA było pozornie łatwe – dopracować to, co wymagało najwięcej poprawy. Mowa tu głównie o walce w parterze, która nie sprawiała absolutnie żadnej radości i była mocno nieintuicyjna.

Runda zapoznawcza

W grze wita nas przyjemne wizualnie menu, które zrobiło na mnie naprawdę spore wrażenie. Grafiki zostały idealnie wpisane w kafelki, co wygląda niesamowicie estetycznie i efektownie. Nim jednak zobaczyłem menu główne, przyszło mi rozegrać pojedynek pomiędzy dwoma wielkimi zawodnikami UFC – Conorem McGregorem i Tonym Fergusonem. Pierwszy pojedynek na tacy podał najbardziej znaczące zmiany, które zaszły w grze – mam tu na myśli głównie “wagę” ciosów. UFC 3 pozwala pozwala nam poczuć każde mocne uderzenie, zwłaszcza mocne kopnięcia na głowę. Graficznie gra wygląda naprawdę dobrze, choć nie ustrzegła się ona błędów. Do tych najbardziej rażących zaliczam ścięcia gry przy wychodzeniu zawodnika do klatki oraz sędziów, którym zdarza się nagle zmaterializować się koło zawodników w celu przerwania walki.

Zmiany zaszły również w samej mechanice gry, w związku z czym, po pierwszej walce, postanowiłem zaliczyć samouczek. Spotkał mnie jednak spory zawód. W chwili testowania przeze mnie gry ta część gry była wyjątkowo uboga i nie pomagała w nabyciu nowych umiejętności. Gry uczyłem się więc na żywym organizmie, a właściwie wirtualnych rywalach. Na szczęście po czasie zauważyłem, iż ta zawartość jest regularnie rozbudowywana, dzięki czemu nowi adepci walk w klatce szybko opanują podstawowe ruchy.

Sprawne ruchy

Nie da się ukryć, iż dobrą bijatykę tworzy nie tyle piękna grafiką, co sama mechanika gry. W najnowszym UFC zastosowano technologię Real Player Motion (RPM), na którą składa się około 5000 animacji uników, uderzeń i ruchów. Zestawienie tylu możliwości wpływa na maksymalną lekkość i płynność podczas wyprowadzania ciosów, jakiej nie powstydziliby się nawet najwięksi mistrzowie. Twórcy gry doskonale poradzili sobie z implementacją ruchu głową zawodników. Odpowiednie wychylenie prawej gałki umożliwia wykonywanie uników przed ciosami na głowę wyprowadzanymi przez przeciwnika. Warto jednak dobrze opanować ten element gry, ponieważ balansując głową jesteśmy narażeni na piekielnie mocne ciosy oponenta. Niejednokrotnie moje nadzianie się na podbródkowy lub sierpowy kończyło się szybkim nokautem mojego zawodnika. W kwestii obrony warto wspomnieć również o możliwości obrony przed ciosami w tułów. Do tego typu zachowania służy kombinacja L2+R2 na Playstation oraz LT+RT na XO. Wykonany w odpowiednim momencie blok umożliwia np. pochwycenie nogi przeciwnika i szybkie wyprowadzenie mocnego ciosu przez naszego fightera.

Niestety, moim zdaniem nie zostało poprawione to, co najbardziej kulało w poprzedniej edycji – walka w parterze. Zdaję sobie sprawę, iż wymyślenie ciekawego i dobrze sprawdzającego się sposobu na toczenie walki w parterze nie jest łatwym zadaniem. Obecne rozwiązanie nie jest dla mnie sensowne – być może dlatego, że pomimo wielu prób nie jestem w stanie opanować prób poddania. Wszystkie starcia, które wygrałem w parterze miały jeden schemat, gdzie po bezskutecznych próbach poddania przeciwnika odpuszczałem i zacząłem uderzać go z góry. To rozwiązanie sprawdzało się w każdym przypadku i umożliwiało szybkie zakończenie walki. Ta taktyka przynosiła wymierne skutki niemal w każdej walce w karierze. Skoro mowa o karierze, to jakie tryby gry oferuje UFC 3?

Od zera do bohatera

Wielkim plusem recenzowanego tytułu jest fakt oddania do dyspozycji graczy wielu różnych trybów rozgrywki. Zarówno fani grania w samotności, jak i miłośnicy multiplayerów znajdą coś dla siebie. Na wzmiankę zasługują takie tryby gry jak: knockout, pojedynki poddań i walki w stójce, szybka walka, kariera czy, znany z innych produkcji EA, Ultimate Team. Co zrozumiałe, najwięcej emocji budzą dwie ostatnie wymienione możliwości zabawy.

W trybie kariery rozpoczynamy swoją przygodę jako wojownik jeden z wielu. Początkowo tułamy się po małych, zapomnianych przez Boga, salach, w których spuszczamy łomot kolejnym przeciwnikom. Wraz z każdą kolejną wygraną walką pniemy się coraz wyżej w hierarchii, co pomaga nam w zdobywaniu fanów oraz nowych kontraktów. Cel końcowy jest jeden – detronizacja obecnych mistrzów i kolejne obrony tytułów. W przerwach pomiędzy kolejnymi walkami staramy się jak najlepiej przygotować do czekającego nas wyzwania. Podczas kilku tygodni obozu możemy wybrać klub, w którym chcemy ćwiczyć oraz podgrzewać atmosferę przed walką. Ciekawa jest zwłaszcza ta pierwsza opcja, ponieważ podczas treningów nie tylko wzmacniamy atrybuty naszych postaci, lecz przechodząc minigry zdobywamy nowe ruchy dla naszego bohatera. Dużo dobrego wnoszą również sparingi, podczas których nasz sparingpartner imituje ruchy i zachowanie naszego przeciwnika, dzięki czemu jesteśmy w stanie gruntownie przygotować się do czekającego nas starcia.

Czas obozów to również idealny moment na budowanie wizerunku naszego fightera. Streamowanie gier, audycja w radio czy wrzucanie postów w media społecznościowe to idealne sposoby na zwiększenie szumu przed walką oraz zdobycie nowych fanów. Oba czynniki mają wpływać na nasze wypłaty. Prócz dobrowolnych aktywności w grze znajdują się również takie, które zostały wcześniej wpisane w nasz kontrakt. Może się więc zdarzyć, że cały tydzień treningowy poświęcisz wyłącznie na promocje najbliższego starcia. Niestawienie się na evencie sprawi, iż Twoja wypłata zostanie znacznie uszczuplona. Krótko mówiąc, hajs będzie się zgadzać wyłącznie wtedy, gdy dobrze będziesz spełniać swoje zadania.

Kasa Misiu, kasa…

Tryb Ultimate Team to bliźniaczy twór rozrywek o tej samej nazwie znanych z serii gier FIFA czy NBA Live. Również w UFC tworzymy swój wymarzony skład – w tym przypadku jest to kwarter, na który składają się męscy wojownicy z kategorii ciężkiej, średniej i lekkiej oraz przedstawicielka płci pięknej reprezentująca wagę kogucią. Dalej schemat jest już dobrze znany i opiera się o walki ze sztuczną inteligencją oraz innymi graczami. Gra oferuje również różne eventy, które mają miejsce w okolicy gal UFC. Każdy pojedynek dostarcza nam określoną ilość wirtualnej waluty, za którą możemy nabyć paczki, w których znajdują się zarówno nowi zawodnicy, jak i wszelakiego rodzaju ulepszenia. Podobnie jak w innych wymienionych grach, tak w UFC szczęściu można pomóc – wystarczy zainwestować nieco realnej gotówki. Mówiąc szczerze, to założenie jest już bardzo dobrze znane i często używane, w związku z czym daleko mi do ciskania gromami w stronę twórców gry. Ot, to po prostu sposób na ułatwienie rozgrywki co bardziej zainteresowanym fanom serii. Naturalnie, prowadzi to do sytuacji, gdy po inwestycji prawdziwych pieniędzy można osiągnąć znaczną przewagę nad innymi graczami, lecz rozwiązanie to będzie praktykowane zapewne tak długo, jak długo znajdą się chętnie na wydawanie pieniędzy.

Choć w przypadku UFC można utyskiwać na słabo rozwiązaną walkę w parterze, ścięcia gry podczas wychodzenia zawodników do klatki czy mikropłatności w trybie Ultimate Team, to jestem zdania, że jest to jeden z najlepszych obecnie tytułów z szeroko zakrojonego grona bijatyk. Nowe UFC znokautowało mnie już przy pierwszym kontakcie i długo nie mogłem podnieść się z desek.

Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska. Dziękujemy!