Trine: Enchanted Edition – recenzja portu na Nintendo Switch

Switch w tym roku nie rozpieszcza premierami nowych tytułów – co prawda nadchodzące Super Smash Bros oraz nowa odsłona Pokemonów nieco poprawi tę sytuację, ale nie ma co się oszukiwać – ten rok był rokiem 3rd party dla Switcha. Czy pierwsze Trine odnalazło się na konsoli Nintendo równie dobrze co konkurencja? Sprawdźmy to!

Zacznijmy od tego, że Trine debiutuje na pstryku dość niecodziennie – na konsoli będziemy mogli bowiem zagrać we wszystkie 3 części serii, jednakże póki co dostępna jest tylko jedynka.

Pozostałe dwie gry wydane zostaną dopiero w grudniu. Patrząc na jakość portu pierwszej części nie mam jednak obaw przed premierą kolejnych. Gra wylądowała na Switchu bez żadnych turbulencji, choć przyznaje, że są porty które robiły to lepiej. Jakoś dziwnie mi patrzeć na grę 3rd party na konsoli Japończyków, do której nie dodano żadnego, nawet czysto kosmetycznego bonusu. Nie jest to oczywiście nic złego – w końcu dostaliśmy pełny, niewykastrowany z żadnych funkcji produkt, jednakże biorąc pod uwagę ostatnie premiery – jest to wręcz ewenement.

Omawiany tytuł zniósł przeprowadzkę na konsolę przenośną przyzwoicie.

Gra działa płynnie, choć tylko w 30 klatkach. Podczas grania nie doświadczyłem jednak żadnych ścinek czy glitchy graficznych, od strony technicznej zatem uważam port pierwszej części za udany i mam cichą nadzieję, że następne gry z serii – już bardziej wymagające – również będą trzymały tak stabilny framerate. Na jedno jednak muszę ponarzekać – Trine bywa miejscami zbyt szczegółowy do wygodnej gry w trybie przenośnym. Ogromna ilość małych detali wypełniających levele sprawia, że łatwo jest dostać oczopląsu grając na małym ekranie konsolki.

Pomimo tego, że platformy Nintendo posiadały zawsze bardzo bogatą kolekcję gier platformowych, Trine jest jedną z najlepszych platformówek od zewnętrznych wydawców.

Wiadome – nie jest to poziom Mariana, niemniej jednak, jeśli szukacie dobrej zręcznościówki w niskiej cenie, możecie śmiało postawić tę serię – szczególnie na pierwszą i drugą odsłonę, która wyjdzie niebawem. Mimo kilku lat na karku, wciąż są to relaksujące i przyjemne platformówki, szczególnie w lokalnym lub sieciowym coopie obsługującym max. 3 graczy.

Jeśli nie mieliście wcześniej styczności z serią Trine, wydanie na Switcha jest wykonane na prawdę dobrze. Gra gładko zniosła przeprowadzkę na platformę przenośną, nie tracąc przy tym walorów wizualnych. Nie widzę natomiast sensu kupowania Trine’a po raz drugi, jeśli już przeszło się go na konsoli stacjonarnej lub PC. Jest to gra na raz, a port na Switcha nie wprowadza do formuły nic nowego i raczej nie widzę powodu dla którego gracze zapoznani z serią mieliby wydawać ponownie swoje pieniądze.