Through the Woods – recenzja (PS4)

Through The Woods jest trzecioosobową grą przygodową z elementami horroru, w której nasza protagonistka Karen zmuszona jest wyruszyć w nocną podróż w poszukiwaniu swojego porwanego w dziwnych okolicznościach syna Espena. Gra stara się oddać klimat lasu widzianego oczami małego dziecka, któremu wszystko wydaje się straszne oraz ukazać jak daleko matka posunie się aby ratować swoją pociechę. Co napotka na swojej drodze, oraz czego dowiemy się o niej samej i jej życiowej historii? Na te pytania stara się odpowiedzieć fabuła gry, do której jeszcze wrócimy nie zdradzając zbyt wiele.

Szkoła jednak na coś się przydaje

Pierwsze wrażenie po uruchomieniu gry jest takie że wygląda jakby stworzono ją jako projekt na zaliczenie w szkole. Jak się okazało, śledząc napisy końcowe, dokładnie tak było! Szkolny projekt stał się zaczątkiem start-up’u i malutkiego czteroosobowego studia Antagonist z siedzibą w Oslo. Środki na sfinansowanie produkcji zebrano natomiast na KickStarterze. Gra w październiku 2016 roku ukazała się na platformie Steam, a po ponad 1,5 roku zawitała wreszcie na konsole PS4 oraz XONE. Przeportowana została jednak nie przez samych twórców, a przez zdecydowanie większy holenderski zespół Triangle Studios.

Norweskie krajobrazy

W ślad za porwanym synem trafiamy na odizolowaną wyspę gdzie toczyć będzie się cała historia. Podczas rozgrywki przemierzamy wiele odmiennych scenerii – brzegi jezior, lasy, wzgórza czy jaskinie. Co jakiś czas trafiamy również na opuszczone osady wikingów, jakby zatrzymane w czasie czy też uległe nagłemu kataklizmowi, z ciałami mieszkańców w łóżkach lub przy codziennych czynnościach.

Oprawa wizualna została stworzona na silniku Unity. Jest to bardzo częsty wybór początkujących developerów ze względu na łatwość opanowania, ale niesie niestety za sobą również niezbyt okazałą oprawę graficzną, bardziej kojarząca się z poprzednią generacją konsol niż obecną. Obiekty są często kanciaste, tekstury słabe, a animacje postaci „drewnianie” i wyraźnie brak im realizmu. Nocą wygląda to o wiele lepiej i pozwala ukryć wiele niedoskonałości grafiki a dodatkowo możemy podziwiać całkiem ładne gwieździste niebo czy efekt zorzy polarnej. Problem niestety w tym że gra rozpoczyna się w dzień, więc pierwsze wrażenie jest nie najlepsze.

Gra bez grania

Mechanika gry jest tak maksymalnie uproszczona że niestety bardzo szybko zaczyna nudzić. Sterowanie ogranicza się tylko do gałek analogowych do poruszania postacią oraz operowania kamerą, R2 do biegania, L2 do skradania oraz kwadratu jako klawisz akcji do podnoszenia przedmiotów i otwierania drzwi. Po wciśnięciu prawej gałki zapala się jeszcze latarka, która pozwala nam przeszukiwać ciemne miejsca w poszukiwaniu przedmiotów do zebrania oraz miała być również swego rodzaju bronią gdyż niektóre monstra boją się światła.

W praktyce działa to jednak tak, że jeśli zaświecimy im prosto w oczy to na chwilę uciekają by powrócić nie bojąc się już niczego i kończy się to naszym zgonem niezależnie od tego czy nadal nią świecimy. Byłaby to fajna mechanika gdyby rzeczywiście działała na zasadzie osaczenia gracza – oświetlamy latarką, wróg ucieka, próbuje z innej strony, a my rozglądamy się nerwowo żeby znów go odgonić i jednocześnie próbujemy dostać się dalej.

Nie pokuszono się również o wprowadzenie żadnych zagadek logicznych wymagających interakcji z naszej strony. Rozgrywka byłaby zdecydowanie bardziej interesująca i nie sprowadzałaby się wyłącznie do podążania ścieżką oraz okazyjnego uciekania przed wrogami, którym nic nie możemy zrobić. Nawet mechanika skradania się jest nijaka. Trzymając klawisz skradania niby postać kuca i porusza się wolniej, jednak nie miało to wyraźnego wpływu na rozgrywkę. Przeciwnicy odwracali się tak samo jak w sytuacji gdy biegniemy i wyraźnie zawsze wiedzieli gdzie znajduje się gracz, czekając tylko aby go zabić. Szybciej i efektywniej było po prostu biec przed siebie i w razie porażki wybrać inną drogę, która zaprowadzi nas nieco dalej. I tak metodą prób i błędów aż do kolejnego checkpoint’a.

Światełko w tunelu ?

Fabuła to zdecydowanie ta część Through The Woods która ratuje całą produkcję. Mimo, że zaczyna się dosyć sztampowo od zaginięcia młodocianego bohatera to towarzyszą jednak temu niewyjaśnione paranormalne zjawiska. Chęć odkrycia co tak naprawdę miało miejsce, i jakie są motywy działania postaci napędza rozgrywkę i popycha nas coraz głębiej w tytułowy las. Historia została bardzo zgrabnie i pomysłowo obudowana w nordyckie legendy oraz opowieści ludowe. Na swojej drodze spotkamy wiele mniej lub bardziej przyjaznych mitologicznych stworzeń – trole, ogromne wilki czy przeróżne zjawy. W świecie gry możemy odnaleźć porozrzucane tu i ówdzie notatki, które przybliżają nam historię poszczególnych postaci oraz same legendy. Ciekawym zabiegiem jest narracja reaktywna – nasza postać komentuje na bieżąco i odnosi się do wydarzeń na ekranie, oraz opowiada o swoich uczuciach i myślach. Gra jest niestety krótka, całość fabuły można przejść w 5-6 godzin i to nie spiesząc się za bardzo oraz zaglądając w większość zakamarków.

Zmarnowany potencjał

Podsumowując, Through The Woods miało oryginalny pomysł na siebie łącząc Nordyckie mity z mrocznym klimatem, jednak potencjał ten nie został wykorzystany przez słabą realizację i miałką rozgrywkę. W cenie premierowej która na PS4 wynosi 16 funtów (około 85zł) nie jest to przygoda która jest warta swojej ceny. W przyszłości gdy tytuł stanieje do kilkunastu złotych można dać mu szansę i wesprzeć w ten sposób małe studio z dobrymi pomysłami. Kto wie, może w przyszłości dostarczą nam zdecydowanie lepszy tytuł.