The Surge 2 – recenzja

Soulslike na dobre weszło do kanonu gatunków gier komputerowych. Czy to się nam podoba czy nie, kolejne wariacje na temat gry firmy From Software będą się pojawiać na rynku coraz częściej. Deck13 wystawia już drugą grę w tym gatunku. Pojawia się pytanie, czy wyciągnęli wnioski z błędów, jakie popełnili w przypadku swojego pierwszego dzieła. Przekonajmy się! The Surge 2 zabierze nas do świata Sci-Fi, pełnego egzoszkieletów, cyber-modułów i niemilców do sklepania.

Nasza historia zaczyna się jak dobry film akcji – od rozbicia samolotu, na którym przypadkowo znajduje się sterowana przez nas postać.

Samolot spada na miasto Jericho, a nasz bohater ląduje w celi w stanie śpiączki. W odróżnieniu od pierwowzoru to my decydujemy o wyglądzie bohatera, ale nie spodziewajcie się zbyt rozbudowanego kreatora postaci. Najważniejsze, że to nasza postać i to nią będziemy łupać czaszki. I umierać. Wiele, wiele razy.

Przebudziwszy się w celi, otoczeni chaosem powodowanym przez bunt w więzieniu, postanawiamy nawiać. Nie ma przecież co siedzieć na tyłku i czekać na śmierć. Musimy sami ją znaleźć. Więzienie i przylegający do niego komisariat miasta Jericho, stanowią swoisty samouczek, który nauczy nas podstaw zabawy. A jest tutaj parę mechanik do ogarnięcia. Gra bowiem znacząco rozbudowuje schemat walki znany z serii Souls. Nie spodziewajcie się więc tylko uników, ataków i bloków. O nie! Walka z pewnością ma więcej głębi, jak zresztą przystało na produkcję osadzaną w dalekiej przyszłości.

Bardzo szybko przychodzi nam przywdziać Egzoszkielet, który stanie się naszym najlepszym przyjacielem do końca gry.

To jego będziemy ulepszać, nakładając kolejne części ekwipunku. To w nim umieścimy nowe chipy, które poszerzą jego możliwości. Ot niech za przykład posłuży, chociażby HUD, który zaczyna pokazywać dużo więcej informacji o świecie gry, w momencie przywdziania pancerza. Zaczynamy dostrzegać pasek zdrowia, czy mniej opancerzone części ciała wrogów. Pozwala to na precyzyjne wyprowadzanie ciosów i maksymalizację obrażeń.

No właśnie walka, bo to nią będziemy zajmować się przez lwią część czasu. Jest szybko. Szybko, dynamicznie i krwawo. O tak, jucha leje się tutaj gęsto i często. Tak nasza, jak i przeciwników. Do naszej dyspozycji oddano szereg narzędzi zagłady, od defibrylatora, po wyszukane piły. Bronie możemy oczywiście ulepszać przy użyciu materiałów, które zdobywamy z poćwiartowanych wrogów. Oczy was nie mylą — ćwiartowanych.

Gra posiada bowiem system finisherów, które pozwalają urąbać określone kończyny, a przy okazji zwiększyć szansę na loot. System działa naprawdę świetnie, a uderzanie w słabe punkty przeciwników stanowi miłe urozmaicenie od zwykłego mashowania ataku i uniku. Moja rada — jeśli nie możecie pokonać jakiegoś dziabąga, to wypatrzcie która część jego ciała nie jest osłonięta, a następnie skupcie na niej ataki. Mnie przyzwyczajenie do tego zajęło chwilę, a sprawia, że gra z diabelnie trudniej, staje się tylko przyjemnie trudną.

Jeśli o coś mam się przyczepić — kamera. Mam wrażenie, że czasami walczy ze mną, a nie mi pomaga. Zdarzyło mi się zablokować na przeszkodzie czy wejść na przeciwnika, tylko dlatego, że kamera za nic nie chciała się dobrze ustawić. Nie jest to jednak wada, która mogłaby zniszczyć grę.

O fabule nie lubię się rozpisywać, głównie dlatego, że uważam, iż każdy powinien odkryć ją sam.

Parę słów jednak nadmienię, bo przecież musicie wiedzieć, na co się piszecie. Jak wspominałem, rozbija się samolot w mieście Jericho, a my budzimy się w środku czegoś, co można nazwać wojną domową. Naszym zadaniem będzie zbadanie sprawy i dowiedzenie się kto i dlaczego ściągnął samolot na miasto. Na swojej drodze spotkamy nie tylko przeciwników, ale też bardziej skorych do rozmów bohaterów, którzy wspomogą nas w wędrówce. Możemy więc liczyć na bardziej bezpośrednio opowiedzianą historię, co dla wielu z graczy będzie ogromnym plusem.

The Surge 2 to z pewnością gra robiąca wrażenie.

Miasto zostało zaprojektowane przepięknie, z dbałością o detal. Jest ciasno, wręcz klaustrofobicznie, co według mnie dobrze oddaje klimat futurystycznej metropolii. Zdarzy się też wyskoczyć za miasto, a tam czeka na nas prawdziwa futurystyczna jungla, która choć tak różna od miasta, pozostaje nadal równie piękna. Gra kładzie duży nacisk na operowanie punktami orientacyjnymi, co pozwala graczom poruszać się po świecie gry bez mapy. Pochowano tutaj też pełno skrótów, które nagrodzą nas za eksplorację i ułatwią wracanie do już odwiedzonych stref.

Nie każdemu przypadnie do gustu klimat czy walka, ale na pewno znajdzie swoich zwolenników. Nie ma przecież drugiej gry SoulsLike osadzonej w świecie sci-fi. Łapcie więc swoje spawarki w dłoń i ruszajcie na podbój Jericho. Czekają na was godziny potu, łez, ale i wyśmienitej zabawy.