The Lost Child – recenzja (PS Vita)

Późna noc, tokijskie metro. Jesteś dziennikarzem. Na imię masz Hayato Ibuki.  Zostałeś wysłany, żeby zbadać wyjątkowo duży współczynnik samobójstw. Rozmawiasz z kilkoma osobami. Każda jest umazana krwią. Nie jest ci dane się dowiedzieć dlaczego, ponieważ jakaś tajemnicza siła każe ci  wskoczyć pod pociąg. Na twoje szczęście ratuje cię tajemnicza kobieta, która zostawia ci walizkę i ucieka. Roztrzęsiony wracasz do biura, a tam spotykasz dziwną niewiastę – Lue, która podaje się za anioła. Oznajmia, że zostałeś wybrany przez Boga, a tajemniczy bagaż zostawiła ci jej anielska siostra.

Tak właśnie rozpoczyna się The Lost Child. Gra została stworzona przez studio Kodokawa Games, a wydana przez NIS America na Nintendo Switch, PlayStation Vita oraz PlayStation 4.  Jest ona gatunku… nieokreślonego. Najbliżej jej do Visual Novel oraz gier taktycznych.  Będziemy też chodzić po lochach oraz rozwiązywać  zagadki.

Tajemnicza walizka

Oczywiście nie będziemy się po nich poruszać samemu. Towarzyszyć będzie nam wspomniana wcześniej Lua wraz z trzema innymi postaciami. Jakimi? Do odpowiedzi śpieszy znany wszystkim H. P. Lovecraft wraz z swoją mitologią Cthulu. Na naszej drodze staną przeróżne istoty o których nawet ci się nie śniło, które główny bohater będzie mógł złapać. Następnie przystosować je do walki poprzez ich oczyszczenie. Dodatkowo dołączać do nas będą mogli przeróżni poboczni bohaterowie. Wszystko to spaja jeden przedmiot – tajemniczy pistolet.

Łapanie demonów potrafi zainteresować

Bohater zostaje wplątany w rzeczy, które dosłownie przekraczają ludzkie wyobrażeni. Trafia on w sam środek wojny pomiędzy Piekłem, a Niebem. Fabuła jest prowadzona w postaci śledztw, w których wraz z anielicą Luą, będziemy próbować poradzić sobie z przeróżnymi zjawiskami spoza tego świata.

W trakcie rozgrywki zwiedzimy różnorakie labirynty, wybijemy setki przeciwników, zbierzemy tony niepotrzebnych przedmiotów oraz rozwiążemy dziesiątki zagadek (które nie raz będą cię doprowadzać do szewskiej pasji). Jeśli jesteś przeciwnikiem grindu zalecam zmianę poziomu trudności, ponieważ w innym wypadku będzie on niezbędny do dalszej rozgrywki. W coraz dalszych lochach spotkamy coraz to trudniejszych przeciwników oraz łamigłówki. Gra nie wyjaśnia wielu rzeczy przez co będziemy musieli samemu się domyślać lub polegać na szczęściu.

Nie można także zapomnieć o fantastycznej oprawie graficznej, która potrafi wywołać efekt „wow”, nawet na tak słabej sprzętowo konsoli jak PS Vita. Oprócz rozgrywki zachwycają przepięknie animowane przerywniki filmowe. Niestety postacie nie są już takie idealne. Często brakuje im charakteru, przez co są trudne do zapamiętania.

Chyba nikt nie wątpi, że gra jest japońska?

Wspomniałem wcześniej o mitologii Cthulu. Twórcy zaprezentowali nam wiele niesamowicie kreatywnych kreatur. Mimo tego, że demony wyglądają świetnie i mają wyborny design, to nie zostały dobrze wykorzystane fabularnie. Wiele z najbardziej ikonicznych postaci jak Dagon czy Cthulhu zostają jedynie napomnięte przez co niepotrzebnie rozbudzają nadzieję.

Jedyna większą wada jaką zaobserwowałem jest zdecydowanie za mała czcionka, przez co próba odczytania się na pięcio calowym ekranie Vity z odległości dalszej niż 20 cm graniczy z cudem.

Reasumując, The Lost Child to tytuł z niemałym potencjałem. Całkiem zgrabnie korzysta z mitologii Cthulu dorzucając i swoje 3 grosze. W niektórych miejscach potrafi być frustrująca, zwłaszcza podczas pewnych zagadek. Może stanowić całkiem spore wyzwanie jeśli gra się na wyższym poziomie trudności.  Nie jest on żadnym przełomem w wymienionych przeze mnie gatunkach, lecz jeśli przymknie się oko na kilka mankamentów można się tu naprawdę dobrze bawić.