The Gardens Between – recenzja

Xboksowy Game Pass wzbogaca się o kolejny niezły tytuł – tym razem to The Gardens Between, bardzo ciekawa gra-doświadczenie australijskiego studia The Voxel Agents. Produkcja obsypana nagrodami, parę nagród gry roku, wyróżniona przez Apple w AppStore na MacOS – czy naprawdę jest aż tak dobra?

The Gardens Between to historia osnuta wokół przyjaźni Ariny i Frendta, dzieciaków z sąsiedztwa.

No i ich domku na drzewie – ten tutaj jest kluczem do całej opowieści. Pewnej deszczowej nocy bowiem dwójka bohaterów ukrywa się w nim przed ulewą. Znikąd pojawia się światło – a przyjaciele przeniesieni zostają, wraz ze swoją kryjówką, na wody oceanu pełnego malutkich wysp. Na każdej z nich widzą portal, szybko orientują się, że aby wrócić do swojego świata muszą każdy z tych portali uruchomić.

Celem każdego z etapów gry jest dotarcie na szczyt wyspy i rozpalenie znajdującego się tam portalu.

The Gardens Between nie jest jednak w żadnym stopniu grą platformową, to nie odpowiednie przeskakiwanie z krawędzi na krawędź jest tutaj drogą do sukcesu. The Gardens Between to gra w sterowanie czasem, gra-układanka. Gracz nie ma bezpośredniego wpływu na ruchy Ariny i Frendta, może sterować jedynie zegarem – zegar przesunie się w przód, to również bohaterowie przesuną się w przód. Tak samo uczyni tło, wszystkie jego aktywne i ruchome elementy. Trudność The Gardens Between to odpowiednie przesuwanie wskazówki zegara tak, aby udrożnić drogę na szczyt i tak, aby na ten szczyt Arina doniosła światło, którym rozpali portal do następnej wyspy.

The Gardens Between nie jest produkcją trudną, nie próbuje zatrzymać gracza przy sobie skomplikowanymi zagadkami, nie próbuje tego gracza spowalniać. Nie to jest celem gry – wydaje się, że The Gardens Between od początku projektowane było jako bardziej kompleksowe doświadczenie, zachęta do zastanowienia się.

The Gardens Between to artyzm sam sobie, zarówno w warstwie fabularnej, jak i przede wszystkim, wizualno-dźwiękowej.

Pięknie animowane postacie przeskakują po równie pięknych lokacjach, bardzo klimatycznych, tak różniących się od siebie w zależności od etapu rozgrywki. Tła, choć zazwyczaj oszczędne, doskonale komplementują pierwszy plan. Możliwość zatrzymania akcji, przewinięcia jej do przodu i do tyłu dodaje tylko kolorytu.

Nie sposób nie wspomnieć i nie zachwycać się nad muzyką towarzyszącą rozgrywce – ambient zaserwowany nam przez The Voxel Agents to coś, co w głowie zostaje jeszcze długo po zakończeniu gry. Muzyka w tej grze jest z gatunku tych, których nie słuchasz, a którą słyszysz. Nie zwracasz na nią uwagi, dopóki nie przestanie grać, dopóki nie ukończysz gry.

Zachwyt trwać wiecznie nie może, tak jak też wiecznie nie trwa rozgrywka w The Gardens Between.

Ta się nawet do tej wieczności nie zbliża – to produkcja na góra 2, może 3 godzinki przy większym delektowaniu się. Drugie przejście gry, np. w celu zebrania wszystkich osiągnięć, to góra godzina gry. To duży problem i myślę, że nie zdecydowałbym się na kupno z tego właśnie powodu – idealnie więc zdarzyło się, że the Gardens Between wylądowało w Xbox Game Pass.

The Gardens Between? Warto.

Ta krótka gra-doświadczenie, piękna i klimatyczna nowela to coś, na co naprawdę warto poświęcić wieczór.