Syberia 3 – recenzja

Od ostatniej części Syberii minęło aż 13 lat. Zapowiadana w 2015 kolejna część kultowej gry przygodowej spotkała się z falą entuzjazmu, ale także z masą pytań na temat fabuły oraz rozgrywki. Czy jest to ta sama Syberia, co 13 lat temu? Czy warto było tyle czekać? Zapraszam do recenzji.

Producentem jest nie kto inny jak Microids/Anuman Interactive, czyli poprzednicy obydwu Syberii i innych, równie udanych, gier przygodowych m.in. Still Life.
Rysownikiem jest, znany z dwóch pierwszych części, belg – Benoîta Sokal. W grze znowu pokierujemy losami Kate Walker, prawniczki ze Stanów Zjednoczonych, rzuconej w skąpane mrozami krainy Europy Wschodniej. Część trzecia opowiada zupełnie nową historię więc osoby rozpoczynające swoją przygodę, a nieznające poprzednich części nie będą zdezorientowane. Oczywiście, mamy kilka nawiązań do postaci, takich jak losy Hansa Vorabelga czy automata Oskara.

Historia rozpoczyna się, gdy zostaję odnaleziony na wpół martwy pośród śniegu przez plemię Jukoli (małych nomadów, którzy wędrują na ogromnych strusiach w rytualnej drodze), odnoszą mnie do szpitala w mieście Valsembor, gdzie odzyskuje przytomność i stawiam pierwsze kroki. Dzielę pokój z duchowym przewodnikiem Jukoli, który stracił nogę podczas wędrówki. Szybko orientuję się, że coś jest nie tak w tym szpitalu, więc chcę jak najszybciej się stąd wydostać. Oczywiście pierwsze drzwi, które napotykam, są zamknięte i muszę jakoś naprawić przycisk do ich otwierania. Przeszukuję pokój, by nożem dostać się do mechanizmu i naprawić uszkodzone kable. Dalej jest tylko dziwniej. Pomimo mojego dobrego stanu, lekarz nie chce mnie wypisać, a kiedy udaje mi się go przegadać, ten daje mi niewłaściwy klucz do wyjścia, który także trzeba naprawić.

Kiedy już udaje mi się opuścić piętro, chcę porozmawiać z niejaką Olgą Jechimową, zastępczą dyrektorką szpitala. Zastaję ją podczas wideorozmowy z jakimś żołnierzem, który każe jej przetrzymać mnie do jego przyjazdu. Postanawiam uciekać. Oprócz głównego wątku pościgu za Kate będziemy także pomagać plemieniu Jukoli w ich wędrówce do świętych ziem, w zamian za uratowanie nam życia.

Pierwszym zaskoczeniem jest odejście od znanego schematu point’n’click. Od teraz poruszamy się klawiaturą, a myszka służy jedynie do rozglądania się po otoczeniu, które jest w pełnym 3D. Gra na początku informuje nas, że kontroler jest pomocny w grze. Tu ogromny minus za sterowanie na klawiaturze. Jest ono kompletnie nieprzemyślane i męczące. Kate Walker przy przechodzeniu między lokacjami zmienia nagle kierunki, by wrócić skąd przyszła, a interakcja z przedmiotami to udręka… Żeby nie być gołosłownym — przedmiot można obejrzeć i dokonać z nim interakcji, więc podchodzimy WSAD’em, spoglądamy na przedmiot myszką, a opcje wybieramy strzałkami (i albo mamy 3 ręce, albo szybko przesuwany palce z WASD’u na strzałki).

Zagadki spotkane na naszej drodze nabrały nowej jakości po wprowadzeniu świata w 3D. Musimy nieraz obracać kamerę, by spojrzeć na dany przedmioty z innej strony, czy przykładowo, naśladować ruchy kręcenia śrubokrętem, by gdzieś się dostać (kolejny powód, by użyć kontrolera z gałkami). Poziom trudności nie przyprawia o zgrzytanie zębami, logiczne myślenie jest tutaj podstawą i choć nieraz będziemy się zastanawiać, jak daną trudność pokonać, to zwykle wszystko jest dość proste i przyjemne. Co najlepsze — nie ma mowy tutaj o schematach typu: znaleźć, połączyć i gdzieś włożyć.

Dialogi w przygodówkach powinny być lwią częścią gry, niestety tutaj wypada to dla mnie jakoś blado. Jest wiele opcji potoczenia się naszego dialogu, ale nie wpływa to na jakieś ukryte opcje czy znajdźki.

Graficznie nie jest źle. Świat gry jest pełen różnych obiektów, wszystkie pokryte zostały dobrej jakości teksturami, chociaż mimika twarzy postaci momentami wydawała mi się archaiczna, a sama Kate Walker powinna zostać zawodową brzuchomówczynią, ponieważ opisując jakiś obiekt, zupełnie nie porusza ustami. Muzyka towarzysząca nam w podróży to już jest wielki atut całej produkcji. Odwiedzając wioskę Jukoli słyszymy szamańskie rytmy, a wchodząc do pustego miasta, powita nas ponura muzyka, potęgująca efekt opuszczonego miejsca.

W grze mamy pełną lokalizację polską. W role Kate Walker wcieliła się Anna Dereszowska, oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby powrócić do angielskiego dubbingu, jednak po sprawdzeniu jednej i drugiej wersji, zostałem przy polskiej. Aktorzy brzmią dobrze może oprócz jednej postaci, której głos zupełnie nie pasował mi do tego, co widziałem na ekranie. Błędów w tłumaczeniu także nie udało mi się złapać. Czasem tylko dubbing zacinał się i przeskakiwał, ale to może tylko mój przypadek.

Fanów serii nie trzeba zachęcać — obowiązkowa część nawet pomimo odejścia od klasycznego sterowania. Nowych graczy Syberia także zainteresuje, ponieważ obecnie mało jest dobrych przygodówek, a Syberia na pewno się do nich zalicza. Pomimo zajechanego sterowania grało mi się bardzo przyjemnie.