Steel Rats – recenzja

Tylko niech was nie zaskoczy widok gangu motocyklistów, którzy na swoich chopperach będą próbować odeprzeć inwazję wrogich robotów. Na taką z pozoru szaloną koncepcję wpadło warszawskie studio Tate Multimedia. Twórcy wykorzystali doświadczenie zdobyte przy produkcji gier z serii Urban Trials tworząc zupełnie nowy produkt, którego główną mechaniką ponownie jest jazda na jednośladzie (niestety inspiracji ich innych dziełem – Kangurkiem Kao nie dostrzegłem). W efekcie otrzymujemy platformową grę akcji z grafiką 2.5D osadzoną w retrofuturystycznej wizji Stanów Zjednoczonych.

Highway to hell!

W Steel Rats wcielamy się w czterech członków motocyklowego gangu działającego w Coastal City. Jest to amerykańskie megamiasto, będące odzwierciedleniem wizji futurologów z początku XX wieku. Pełne technologii, podziemnych tuneli oraz dróg umieszczonych ponad powierzchnią ziemi. Coraz inteligentniejsza i niezależna technologia ostatecznie odwraca się przeciwko swoim twórcą i w niewytłumaczalny sposób doprowadza do powstania wrogich ludzkiej cywilizacji robotów zwanych Złombotami.

Powstrzymanie ich staje się głównym zadaniem, przed jakim staje czwórka naszych bohaterów.

Brzmi to nieco szalenie, prawda? Niestety warstwa fabularna należy zdecydowanie do najsłabszych elementów tej gry. Stanowi ona tylko i wyłącznie tło dla dobrze zaprojektowanej rozgrywki. Dodatkowo brak tutaj jakichkolwiek elementów interakcji między postaciami lub z otaczającym nas światem. Główna wiedza, jaką czerpiemy o otoczeniu, pochodzi z krótkich przerywników między rozdziałami oraz z sekretów do znalezienia, które opowiadają o historii bohaterów i miasta. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o lepsze dopracowanie tak ważnego w końcu elementu, który wpływa na odbiór całej produkcji.

Bez wątpienia rozgrywka stanowi największą zaletę Steel Rats.

Płynna, momentami wymagająca, a przede wszystkim dająca niesamowitą satysfakcję. Pierwsze zetknięcie z grą nie należy do najłatwiejszych. Potrzeba paru etapów, zanim grający w pełni nauczy się panować nad kontrolowaną postacią, pędzącą z zawrotną prędkością na swoim motorze. Nie ułatwia tego grafika 2.5D, która wymaga częstej zmiany toru jazdy oraz nawracania pojazdu w przestrzeni. Twórcy, będąc tego świadomi, nie wrzucają gracza od razu na głęboką wodę, lecz spokojnie tłumaczą poszczególne techniki i dają możliwość ich przetestowania. Można by podejrzewać, że rozgrywka opierająca w głównej mierze na jeździe na motocyklu, nie może należeć do skomplikowanych.

Jednak zespół Tate Multimedia przygotował dla każdej z czterech postaci szereg dodatkowych umiejętności, które mają za zadanie urozmaicić rozgrywkę.

W ten sposób bohaterowie zyskują niepowtarzalny charakter i pozwalają na wykorzystanie każdego z nich w odmiennych sytuacjach, co umożliwia system swobodnego przełączania się między postaciami. Dla przykładu, James będący przywódcą Szczurów wyposażony jest w opancerzony motocykl, który może przyjąć największą ilość obrażeń. Toshi posiada drona, który razi prądem wrogie jednostki, a Randall harpun dzięki czemu, chwyta przeciwników. Umiejętności te możemy rozwijać i ulepszać wraz z postępem w grze. Walutą występującą w Coastal City jest złom, który otrzymujemy w nagrodę za walkę z przeciwnikami. Umożliwia on nam również odblokowywanie nowych skórek wyglądu dla postaci i ich motocykli.

Walka ze Złombotami to najważniejszy i najbardziej wymagający element tej produkcji.

Przejeżdżając przez poszczególne lokacje gry, spotykamy na swojej drodze masę przeciwników. Wśród nich są zarówno łatwi do pokonania, którzy szybko zginą pod kołami naszych maszyn, jak i ci bardziej wymagający, którzy ugną się dopiero po kilku atakach wykorzystujących nasze specjalne zdolności. Pojedynki potrafią być widowiskowe, niezbędne jest utrzymanie w nich odpowiedniej płynności w czasie jazdy i walki z przeciwnikami. Umożliwia to uzyskanie wysokiego mnożnika punktów, które otrzymujemy na zakończenie każdej lokacji. Punkty te odblokowują wspomniane wcześniej ulepszenia. Dodatkowo każda z plansz ma osobne wyzwania, za spełnienie których otrzymujemy bonusowy Złom.

Niestety, choć w grze występują różne rodzaje przeciwników, to walka z większością z nich niewiele się od siebie różni. Fakt ten może wynikać z niezbyt wysokiego poziomu trudności, jaki oferuje produkcja. Może i początkowe plansze mogą stanowić dla gracza problemy, to wraz z rozwojem postaci i doskonaleniem swoich umiejętności Steel Rats staje się coraz łatwiejsza. Drugim, niemniej ważnym aspektem gry obok walki jest jej zręcznościowy charakter. Lokacje przygotowane przez twórców pełne są przeszkód, pochylni, zapadlin, które próbują uniemożliwić nam dalszą jazdę.

Znajdziemy tutaj również poziomy, w których naszym zadaniem jest dogonienie i pochwycenie przeciwnika, lub takie, w których to sami jesteśmy ścigani przez monstrualne roboty. Niejednokrotnie etapy te stanowią większe wyzwanie niż klasyczne starcia. Widać, że twórcy starali się jak najbardziej urozmaicić plansze, nie tracąc przy tym spójnej wizji świata. Czasami więc poruszamy się po wrakowisku samolotów, opuszczonych podziemiach, a nawet płonących budynkach, które lada moment mają się rozpaść.

Steel Rats zasługuje na jak najbardziej pozytywną ocenę.

Jest bardzo dobra gra, która zapewniła mi około siedmiu godzin niezłej zabawy. Świadoma swoich ograniczeń, lecz doskonale sprawdzająca się w tym, czym jest. Śmiem twierdzić, że jest to dokładnie taka gra, jaką planowali oddać twórcy w ręce graczy. Tym bardziej żałuję, że wyjście tej produkcji nie odbiło się szerszym echem w świecie gier, bo być może wielu graczom spodobałaby się ona w takim stopniu jak mnie.