Gry indie to niezliczona ilość przeróżnych tytułów. Czasem wśród masy przeciętniaków napotykamy niepozorną grę, która mimo braku zachwycającej grafiki i widocznie niedużych nakładów pieniężnych przyciąga nas na dłużej przed monitory.
Star Fleet Armada Rouge Adventures (cóż za długi tytuł) stworzona przez studio Blue Blaze Gaming, jest ich pierwszą grą, więc na razie nie mogą się pochwalić niczym więcej.
FABUŁA
Cała gra oparta została na systemie znanym tym z Faster Than Light. Twórcy otwarcie przyznają, że czerpali z niej pomysły. Więc do dyspozycji na start dostajemy flotę złożoną z 4 statków kosmicznych, a naszym celem jest pokonanie wrogiej rasy. Terenem działań jest niewielka mapa, podzielona na 10 sektorów, po której przyjdzie nam się swobodnie poruszać. Na jednej z ostatnich planet w ostatnim sektorze, w swojej bazie będzie czekać nasz główny oponent, którego oczywiście musimy pokonać.
ROZGRYWKA
Zanim przejdziemy do zasadniczej rozgrywki, będziemy musieli wybrać rasę, którą zagramy, a jest ich aż 45 – całkiem pokaźna liczba! Różnią się od siebie statystykami, wyglądem oraz wpływem na rozgrywkę, dokładniej trzeba wziąć pod uwagę stosunki między rasami. Na początku grywalnych jest tylko 5 ras, żeby odblokować inną, będziemy musieli pokonać którąś z istniejących. Dobrać możemy także perki (artefakty), które pomogą nam w rozgrywce. I znowu, nie mamy wszystkich odblokowanych od początku, dopiero wykupienie ich lub ukończenie gry, skutkuje nagrodą w postaci kolejnych artefaktów.
Kiedy już wybierzemy wszystko, pojawiamy się na mapie wszechświata i tutaj gra rozwija swoje skrzydła. Jest masa, ale to masa rzeczy, które przyjdzie nam wykonać.
Po pierwsze nasza flota z początku składa się z 5 statków – 2 statków bojowych, transportownika, statek naukowego oraz towarowego. Każdy z nich ulepszamy osobno, dając mu lepszy sprzęt czy zwiększając statystyki. Dodać trzeba, że ilość statków możemy zwiększyć do 10, więc kombinacji jest masa.
Kolejnym aspektem są relacje pomiędzy rasami. Ta, którą gramy z pozostałymi ma różne stosunki — od wrogich poprzez neutralny do tych, które nas lubią oraz te, z którymi jesteśmy sprzymierzeńcami. Dzięki dyplomacji za odpowiednią cenę możemy nabyć różne przedmioty, ulepszenia do statków, a także same statki i załogę do nich.
Trzonem całej rozgrywki jest natomiast eksploracja — na mapie zaznaczone jest miejsce pobytu naszej floty oraz zasięg, w jakim możemy się poruszać, nie swobodnie oczywiście tylko od jednego układu słonecznego do drugiego. Każdy z nich możemy zwiedzać, zbliżając się do niego. Ukazuje nam się wtedy mapa układu oraz wszystkie miejsca się w nim znajdujące. Możemy tam spotkać zwykłe planety, pola asteroid, komety, uszkodzone statki, mgławice czy stacje kosmiczne, czyli praktycznie wszystko, co bywa w kosmosie. Do każdej z tych rzeczy możemy podlecieć a dzięki ulepszeniom — odpowiednio zbadać.
Po powierzchni planet wysyłamy łaziki, by zbierać surowce. Na stacjach kosmicznych możemy handlować lub je zaatakować. Do wszystkiego są przygotowane mini gry, przykładowo lecąc za kometą, strzelamy w nią a z niej wylatują odłamki różnych surowców (których też jest ogromna liczba).
Opisać wszystko jest ciężko, szczególnie że mapy i układy słoneczne generowane są losowo więc na zawsze natrafimy na wszystko za jednym podejściem.
Kolejną ciekawą sprawą jest waluta w grze. Każda z ras posługuje się własną, więc jeśli chcemy coś kupić przykładowo u rasy Zorke, to na początku uniwersalny pieniądz (który służy jako doświadczenie) trzeba wymienić na ich walutę w jednej z ich stacji kosmicznych.
No i jeszcze przyjdzie nam walczyć, bitwy prowadzone są w czasie rzeczywistym, widzimy flotę naszą oraz przeciwnika a po zwolnieniu pauzy zaczynają lecieć ku sobie. Ważne jest, że nie wszystkie statki mają możliwość atakowania więc transportowce staramy się trzymać z tyłu, żeby nie uległy zniszczeniu. Kiedy wrogie statki znajdą się w zasięgu wybieramy jaką broń chcemy użyć i tak dalej.
Jeszcze słowo o poziomie trudności – może nie jestem bogiem takich gier, ale już w samouczku przez marną piracką aramdę zostałem doszczętnie rozgromiony, (tak, gra była na very easy) a zniszczenie całej floty równe jest końcu danej rozgrywki.
TECHNICZNIE
Gra no cóż, nie porywa gałek ocznych… Jest prosto, bardzo prosto, ale musimy pamiętać, że gra jest robiona przez małe studio, a jeśli wierzyć napisowi w intrze, przez studio jednoosobowe.
Udźwiękowienie jest na takim samym poziomie jak grafika. Momentami kłuje w uszy toporność dźwięków i metaliczny damski głos, oznajmiający ile ochronnej bariery zostało.
Pomimo faktu, że wszystko wygląda jak z poprzedniej epoki, muszę przyznać, że nie ani trochę to nie przeszkadza. Przez cały czas byłem raczej zdziwiony, tym ile możliwości wyboru zostało nam danych. Aż chciałoby się zatrudnić tego człowieka przy tworzeniu innej gry o eksploracji wszechświata;).
Niestety, tutaj muszę trochę powiedzieć coś negatywnego. Pomimo że gra została oddana już do użytku, obecna wersja jest dość niestabilna – nie miałem możliwości zagrania inną rasą, ponieważ od razu byłem brutalnie wyrzucany do pulpitu. Samouczek w grze choć jest, to jest niemiłosiernie długi i wymaga ogromnych pokładów cierpliwości, żeby przez niego przebrnąć w sposób inny niż klikanie ciągle next i next. Nawet jeśli tak zrobicie, to potem nie do końca wiadomo co począć.
Muszę jednak powiedzieć, że grało się niezwykle przyjemnie. Ogrom mechaniki jest bardzo zadziwiający, szczególnie gdy zdamy sobie sprawę z ograniczonych zasobów ludzkich i pieniężnych przy tworzeniu Star Fleet Armada Rouge Adventures. Dla fanów klimatów Sci-Fi z elementami ekonomii, będzie to po prostu raj, którego nie mogą przegapić.