Sonic Mania- Recenzja

Kolejny raz okazuje się, że przepisem na sukces jest powrót do korzeni. Gdy seria Sonic spadała już na dno przez nietrafione rozwiązania dyktowane chęcią unowocześnienia mechaniki, po tylu latach powrócono do tak prostej, a zarazem satysfakcjonującej formuły, jaką jest klasyczny platformer.

Gdy sama Sega nie wiedziała już chyba co zrobić z niebieskim jeżem, ten powstał jak Feniks z popiołów, dzięki powstrzymaniu wydumanych ambicji i stworzeniu tego, czego od lat oczekiwali gracze. Zmiana podejścia developera przyniosła nam świetną grę z cudowną oprawą graficzną i udoskonalonym animacjom. W końcu udało mi się pograć w Sonica w takiej rozdzielczości, na takim ekranie a co najważniejsze, z taką płynnością, żeby móc docenić kunszt grafików i to z czego zasłynęła seria. Do tej pory, gdy miałem okazję grać w Sonica, towarzyszyło mi uczucie, że gram w jakby spowolnionym tempie… Teraz w końcu mogłem poczuć prędkość z jaką pędzi ponaddźwiękowy, niebieski jeż. W klasycznej oprawie, na klasycznych mapach.

Graficznie Sonic wypada bardzo dobrze — kolory ostre jak brzytwa, a animacje płynne jak nigdy. Jeżeli ktoś chciałby poczuć klimat starych odsłon, ogrywanych na telewizorach CRT, może wejść w opcje i wybrać jeden z filtrów dodających specyficzne zniekształcenia i pasy.

Zawsze miałem problem z mapami w Sonicach — były dla mnie niezbyt czytelne. Wielopoziomowość i masa ścieżek zdawały się przytłaczające, a przez pęd miałem wrażenie, że coś istotnego omijam, i nie można już do tego wrócić. Podobnie jest i w Sonic Manii, ale jakoś mniej mi to przeszkadza, może to przez duży ekran, może przez odświeżoną grafikę, a przez to większą czytelność. Grunt, że nie dokucza to tak jak w starszych wersjach.

Podczas biegana po poziomach natrafić można na checkpointy, których odblokowanie skutkuje czasami możliwością przejścia przez portal do minigry, w której Sonic staje się trójwymiarowy, a kamera przechodzi za jego plecy. Naszym zadaniem w tym momencie jest zbieranie specjalnych, niebieskich kulek, a omijanie kulek czerwonych. Po zebraniu odpowiedniej ilości kulki zmieniają się na pierścienie, a ich zbieranie wlicza się do bonusu. Opisałem jedną minigrę, ale jest ich więcej, w każdej chodzi o zbieranie pierścieni.

Sonic Mania to jednak nie tylko główny tryb fabularny. W trakcie gry dostaniemy dostęp do Time Attack — tryb, w którym wybieramy Sonica, Tailsa lub Knuckles’a, po czym startujemy w próbie czasowej na wybranej mapie. Głównym miernikiem poziomu jest stoper, nie liczą się punkty za pierścienie, lecz za jak najszybszy rajd od startu do mety. Trzecim Trybem jest Competition, czyli dwuosobowy wyścig po planszach, w którym konieczne jest posiadanie dwóch padów oraz kompana do gry. W tym trybie liczą się te same statystyki co w głównym trybie fabularnym i wygląda on naprawdę dobrze.

Jak już wspominałem, nigdy nie byłem wiernym fanem Sonica. Owszem zdarzało mi się grać, ale nie potrafiłbym rozpoznać, która część jest którą. Nie jestem też w stanie powiedzieć co już było, a co jest zupełną nowością. Od innych graczy dowiedziałem się tyle, że są nowe plansze, ale przeplatają się one ze starymi, godnie udoskonalonymi. Mechanika Jeża również uległa poprawie, ruch jest płynniejszy, dodano też nowe animacje. Z perspektywy jeżowego laika wszystkie zmiany są na plus, a czytając wypowiedzi oddanych fanów, również nie może odczuć pretensji czy zawodu.

Gra na całym świecie zgarnia oceny między 8-9/10 co niewątpliwie mówi nam o sukcesie Segi. A raczej Sonic Team, Christiana Whiteheada, Headcannon i PagodaWest Games i dopiero Segi, która jest wydawcą. Grę mogę z czystym sumieniem polecić fanom serii, ale i graczom, którzy, tak jak ja, nie mieli do tej pory zbyt wiele wspólnego z Jeżem. Gra jest bardzo przystępna, mechanicznie i stylistycznie, co z tytułami „retro” nie jest zazwyczaj takie oczywiste.

Kończąc tekst mogę powiedzieć tylko, że dostaliśmy kawał dobrej gry, na którą warto wydać ciężko zarobione pieniądze. Miejmy nadzieję, że to nowy początek i pójdą za nią kolejne dobre tytuły z Niebieskim Jeżem w roli głównej.

Dziękujemy wydawcy gry, firmie Sega, za udostępnienie tytułu do zrecenzowania.