Sinner: Sacrifice for Redemption – recenzja

Wyobrażaliście sobie kiedyś grę typu Souls-like, bez eksploracji, rozwijania postaci i z fabułą podaną na tacy? Nie? No ja również nie. Jednakże studio Dark Star Games postanowiło sprezentować nam właśnie taki produkt. Czy udało im się dostarczyć nam nadal dobry i grywalny tytuł? Niestety nie do końca.

Fabuła nie jest skomplikowana, ani ukryta tak jak w większości gier od From Software.

Jako antagonista, naszym zadaniem jest pokonanie siedmiu grzechów bohatera, by dostąpić odkupienia. Oczywiście nie jest to takie łatwe, ponieważ aby dostąpić do walki z każdym bossem musimy coś poświęcić. Raz może być to permanentne zmniejszenie życia i wytrzymałości, ataku oraz obrony lub ograniczenie ilości użyć tarczy. W rzeczywistości sprowadza się to do tego, że każdego bossa będzie coraz to trudniej nam pokonać i to nie dlatego, że są od nas silniejszy, a dlatego, iż my jesteśmy coraz słabsi. Jest to swoiste zastąpienie rozwoju postaci. Osobiście uważam to za ciekawe rozwiązanie, ale dość uciążliwe, przez co odczuwamy większą frustrację podczas pojedynku (a przynajmniej w moim wypadku).

Kolejnym aspektem o jakim chcę wspomnieć jest walka.

Niestety (albo stety) walka jest dokładnie taka jak w większości gier typu Souls-like. Gra nie wprowadza w tym gatunku całkowicie żadnej nowości. Jedyną różnicą jest rozmieszczenie przycisków, ale to raczej mało ważny szczegół. Jedynym większym odstępstwem od normy jest to, że po każdej śmierci bez żadnych konsekwencji odzyskujemy nasze przedmioty, które w grach od From Software są zawsze przedmiotami jednorazowego użytku. Oczywiście, żeby nie było za łatwo, musimy je poświęcić, aby dalej posuwać fabułę do przodu.

Sinner: Sacrifice for Redemption czerpie sporo inspiracji z najpopularniejszych marek Souls-like.

Pokonując kolejnych bossów miałem wręcz poczucie déjà vu. Nie uważam tego za wadę, ale też  zbytnio nie pochwalam. Zrozumiałbym, gdyby to były delikatne mrugnięcia w stronę gracza, ale tutaj mamy do czynienia z pożyczaniem całych plansz. Oczywiście nie w skali 1:1, ale coś w stylu areny, którą widzicie wyżej. Mam nadzieję, że gracze którzy grali w Bloodborne rozumieją co mam na myśli.

Teraz chciałbym przejść do najpoważniejszej wady Sinner: Sacrifice for Redemption.

Chodzi mianowicie o jej stan techniczny. Przyznam szczerze, że dawno nie miałem do czynienia z tak zabugowanym i niestabilnym produktem. Gra co rusz się zacina, tekstury często nie raczą się załadować, a fizyka kolizji jest godna pożałowania. Tytuł w tydzień po premierze nie doczekał się żadnej większej łatki i nie wiadomo, kiedy i czy pojawi się w najbliższym czasie.

Byłem bardzo pozytywnie nastawiony na Sinner: Sacrifice for Redemption i niestety tytuł mnie zawiódł na całej linii, pomimo tego, że nie miałem praktycznie żadnych oczekiwań. Grę obecnie można kupić cyfrowo za 79 złotych i jeśli ktoś nie musi mieć tego tytułu „na już” to zalecałbym poczekanie na jakąś większa promocję i kiedy gra będzie już załatana, bo w obecnym stanie odradzam jej kupowanie.