Shadow of the Colossus (PS4) – recenzja

W październiku 2005 roku w Japonii i USA ukazała się gra Shadow of the Colossus przygotowana na konsolę PlayStation 2 przez Team Ico pod kierownictwem Fumito Uedy. W lutym 2006 roku miała swoją australijską i europejską premierę. Ze względu na rewolucyjne rozwiązania i nietuzinkowy klimat zyskała miano produkcji kultowej, w którą każdy szanujący się gracz powinien zagrać. Wrzesień 2011 roku przyniósł nam remaster tego fantastycznego tytułu dedykowany konsoli PlayStation 3. Za kilka dni, niespełna 13 lat po premierze pierwowzoru, ukaże się remake, w który zagrać będą mogli posiadacze PlayStation 4 i PlayStation 4 Pro. Arcydzieło stworzone przez Team Ico jest więc wiecznie żywe, a ja miałem przyjemność sprawdzić jak prezentuje się w nowej, odświeżonej przez Bluepoint Games formie.

Już na wstępie niniejszej recenzji zaznaczę, że zaliczam się do osób, które nie miały okazji zagrać we wcześniejsze wersje tytułu. Rozpocznę więc od opisu fabuły i rozgrywki, która opiera się na tych samych założeniach we wszystkich dotychczas wydanych odsłonach, a dopiero później przejdę do kwestii technicznych i przystosowania produkcji do aktualnych standardów. Dla jasności, gra została zrecenzowana na konsoli PS4, stad wszelkie dodatkowe funkcje przygotowane z myślą o PS4 Pro były dla mnie niedostępne.

Shadow of the Colossus opowiada historię młodzieńca o imieniu Wander, który przybywa na swoim wiernym rumaku Agro do zakazanej krainy, by przywrócić do życia zmarłą dziewczynę. Uzbrojony w łuk i starożytny miecz stawia się w świątyni, w której przemawia do niego Dormin – istota będąca w stanie przywrócić duszę dziewczyny ze świata zmarłych. Aby życzenie Wandera zostało spełnione, musi on pokonać 16 kolosów rozsianych po wspomnianej krainie. Dzierżony przez niego miecz ma mu pomóc w realizacji zadania, wskazując drogę do przeciwników i odkrywając ich słabe punkty.

Gra opiera się na odszukiwaniu kolejnych kolosów i unicestwianiu ich. Nie jest to jednak zadanie proste, ponieważ te są niemalże nietykalne, a walczyć przyjdzie nam nie tylko na stałym gruncie, ale również w wodzie i w powietrzu. Aby dotkliwie zranić olbrzymów, należy zlokalizować ich wrażliwe miejsca, a następnie dotrzeć do nich podejmując mordercze wspinaczki, by w końcu zadać skuteczny cios. Taki model rozgrywki wymaga od gracza uważnego zapoznania się ze sposobem poruszania i atakami poszczególnych kolosów oraz podejmowania przemyślanych decyzji, gdyż zwykłe rzucenie się z mieczem na nadchodzącego przeciwnika kończy się szybkim zgonem. Na szczęście nawet jeśli w starciu z kolosem zostaniemy pokonani, odradzamy się na początku walki. Jeśli natomiast zginiemy w drodze, np. spadając w przepaść, pojawimy się przy ostatnim aktywowanym przez nas ołtarzu, pełniącym funkcję punktu kontrolnego i miejsca, w którym możemy wyleczyć rany.

Po pokonaniu 16 kolosów i fenomenalnym zakończeniu, którego nie będę tutaj zdradzał, jest jeszcze wiele do zrobienia. Warto skorzystać z przygotowanego przez twórców trybu „New Game+”, by podjąć wyzwanie wybierając wyższy poziom trudności lub ponownie zmierzyć się z kolosami na już ukończonym w trybie time attack. Zadaniem gracza jest wtedy pokonanie wybranego kolosa w ograniczonym czasie. Na całe szczęście gra przenosi nas do nich i nie musimy po raz kolejny odbywać wędrówki przez rozległe tereny zakazanej krainy. Za każdych dwóch pokonanych w sprecyzowanym czasie olbrzymów jesteśmy nagradzani przedmiotem, którego założenie wpływa na rozgrywkę, np. sprawiając, że Wander staje się niewidzialny lub zadaje kolosom znacznie większe obrażenia.

Co odróżnia od siebie dostępne w grze poziomy trudności? Wybierając „niski” od początku posiadamy większy zasób energii niezbędnej do wspinania się na przeciwników i utrzymywania się na nich, gdy próbują nas strącić. Wander zadaje też zdecydowanie większe obrażenia niż na poziomie średnim. Decydując się na „wysoki” trzeba być przygotowanym na dużo trudniejsze wyzwania, ponieważ wiąże się on ze wzrostem liczby czułych punktów kolosów. W pierwszym momencie brzmi to nieco paradoksalnie, jednak gdy uświadomimy sobie, że aby pokonać ogromnych przeciwników należy wbić miecz (i to zwykle parokrotnie) w każdy z tych punktów, sprawa robi się naprawdę poważna.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o wspaniałej muzyce towarzyszącej nam podczas przygody. Idealnie komponuje się ona z klimatem gry. Dźwięki wybrzmiewających w niektórych motywach muzycznych organów oraz partie chóralne wywołują ciarki i na długo zapadają w pamięć. Miłym dodatkiem wprowadzonym do gry jest rozbudowany tryb fotograficzny, dzięki któremu w ułamku sekundy możemy zatrzymać rozgrywkę i bez skrępowania ustawić kamerę łapiąc odpowiadający nam kadr. Mamy też możliwość wyboru spośród szerokiej palety filtrów i efektów, które potrafią zmienić obraz nie do poznania.

Pasjonatom z Bluepoint Games udało się odnowić grę bez zbytniego odchodzenia od oryginalnej stylistyki, jednocześnie sprawiając, że nie odstaje ona pod względem oprawy graficznej od współczesnych produkcji. Szczegóły takie jak futro kolosów zostały potraktowane z niesamowitą pieczołowitością, a całość prezentuje się zjawiskowo i utrzymuje płynność na poziomie 30 klatek na sekundę. Niestety podczas gry natknąłem się na kilka elementów, które wymagają dopracowania. Kilkukrotnie zdarzyło się, że nogi sterowanej przeze mnie postaci przenikały przez tekstury skał po których właśnie się wspinałem, odbiłem się od niewidzialnych ścian nienaturalnie blokujące możliwość ruchu, a szalejąca (szczególnie na ograniczonej przestrzeni) kamera potrafiła napsuć krwi. Grę otrzymałem jednak dość wcześnie, a do premiery pozostało jeszcze trochę czasu, pozostaje wiec wierzyć, że wszelkie niedoróbki zostaną naprawione zanim gra wejdzie do sprzedaży.

Mogę z całą pewnością stwierdzić, że Shadow of the Colossus nie zawiodło moich oczekiwań. Jest to gra, która pozostawia po sobie ślad nie do zatarcia, a emocje związane z jej przechodzeniem są naprawdę niesamowite. Przygotowanie odnowionej wersji tytułu tak znanego i cenionego jest niesamowicie trudne, jednak ekipa Bluepoint Games podołała zadaniu, po raz kolejny dając nam powód do radości. Jeśli wspomniane przeze mnie niedoróbki zostaną wyeliminowane, Shadow of the Colossus może się okazać najlepiej wykonanym remakiem w historii gier!

Kopia recenzowanej gry została udostępniona bezpłatnie przez wydawcę,
Sony Interactive Entertainment Polska. Dziękujemy!