Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być dorosłym i mieszkać z mamusią? Ja nie muszę się zastanawiać, bo po prostu tak mieszkam. Staruszka jest trochę nadopiekuńcza, beze mnie by sobie nie poradziła. Jak wracam czy idę do pracy, ciągle próbuje mi wcisnąć coś do jedzenia. Rozumiem, że metr dziewięćdziesiąt na sześćdziesiąt pięć kilo wygląda mizernie, ale już się do tego przyzwyczaiłem, odwrotnie do zrzędzenia mamusi. A to glutenowe placki z sosem klonowym, jakieś kanapeczki z białym pieczywem, które jest gorsze od uranu, czy też niezdrowe przekąski. Oprócz tego jest lekko szurnięta, ogląda ze mną walki bokserskie i cieszy się jak jakaś nastolatka. Niestety z emeryturo-renty sama nie utrzyma domu, nie mogę więc siedzieć całymi dniami w mojej piwnicy. Musiałem znaleźć coś do roboty dla siebie, coś interesującego i zajmującego mnie na całego. Parę telefonów później już wiedziałem, co chcę w życiu robić — zostałem sprzątaczem.
Co jest ciekawego w byciu sprzątającym, pomyślicie? Rzeczywiście nie ma tego za wiele, dostajesz zlecenie, odpalasz starą furę i jedziesz sprzątać. Udało mi się znaleźć tę pracę u Włochów, którzy dopiero co przyjechali ze swojego kraju i prowadzą w Stanach Zjednoczonych Ameryki biznes, który wymaga zatrudnienia osoby odpowiedzialnej jak ja. Nie powiem, przez jakiś czas mi to schlebiało, lecz nie tylko włoska rodzina chciała bym świadczył dla niej usługi. Telefon się dosłownie urywał, nie dając mi spokoju. Zlecenie napływało po zleceniu… właściwie czy to, co robię jest moralnie poprawnie? Czy ludzie tacy jak ja mają jakąkolwiek moralność? To może trochę o tym, co znaczy bycie sprzątaczem…
Pewnie jak się domyślacie, nie należę do kategorii zwykłych ludzi utrzymujących czystość. Na pewno wiele moich zadań pokrywa się z tymi normalnymi — jeśli tak można nazwać sprzątanie po brudnych interesach pewnych grup przestępczych. Pewnie zaczynacie zauważać, w jakie bagno, właściwie na własne życzenie, się wpakowałem. Zostałem skuszony dużymi pieniędzmi — sute pliki banknotów działają na wyobraźnie. Między nami mówiąc — byłem w tym całkiem dobry. Przez lata zero skarg, wszystko się zgadzało i było w jak najlepszym porządku. Jednak w pewnym momencie dopadło mnie wypalenie zawodowe, lecz o tym trochę później, teraz opowiem wam jak sprząta się dla mafii.
Jeśli myśleliście, że takie czyszczenie jest zadaniem lekkim, to nawet nie wiecie, w jakim błędzie jesteście. To, co muszę zrobić na miejscu zakrawa na cud i to nie byle jaki. To może od początku: jak wygląda typowy mój dzień w pracy? Zaczynam go od odebrania telefonu, tak głośnego, że obudziłby niedźwiedzia z zimowego letargu. Mamusi to nie rusza, ciągle siedzi na kanapie i nawet nie drgnie. Czasami myślę, że ona ma jakąś głuchotę na tę wysokość dźwięków, albo robi mnie w konia i udaje. Po odebraniu i zebraniu najważniejszych informacji, czyli gdzie, kto i czy wie jak zapłacić, czas wyruszyć w drogę. Odpalam mojego gruchota, niestety nie znam się na samochodach, mam stare i niemodne kombi. Zwykły wóz amerykańskiej rodziny, nikt nie zwraca na takiego uwagi. Naprawdę! Musiałbym chyba przejechać policjanta by jakoś zareagował, dzięki czemu mogę podjechać pod samo miejsce do sprzątania, będąc jednocześnie przez nikogo niepokojonym. To coś jak noszenie kamizelki odblaskowej i drabiny — nagle dostaniesz się w większość miejsc, do których normalnie nie możesz wejść. Polecam wam spróbować, świetna zabawa, wracając jednak do moich obowiązków.
Prawdziwa zabawa zaczyna się właśnie po dotarciu na miejsce niezauważonym. Stawiam samochód jak najbliżej mogę i staram się rozeznać w terenie. Mafiozy są strasznie niezdarne i nie wychodzi im nic poza strzelaniem. W sumie to nic nie musi im wychodzić, strzelają to mają kasę, mając kasę mogą zatrudnić mnie. Po co się męczyć jak jest outsourcing? Z ta ich ciamajdowatością łączy się moja robota, głównym zadaniem do wykonania jest pozbieranie wszystkiego czego zapomnieli ze sobą zabrać, jak i wyczyszczenie terenu ze śladów niedawnej potyczki. Na początku zawsze zajmuje się pozostawionymi ciałami wrogów moich pracodawców. Nie bawią się na bogato, więc zwykle są to tylko dwie-trzy martwe osoby. Czasami zrzucam je w jakąś dziurę lub częściej zabieram do auta, które przecież tak blisko podstawiłem. Dobrze, że jest to kombi, bez problemu pomieścisz w tym pół pokoju, ale też kilka już zimnych trupów. Potem szukam zgubionych przez nich rzeczy, na takie strzelaniny nie wysyła się osób najbardziej inteligentnych, więc potrafią zgubić zegarek, rewolwer albo inne narzędzie zbrodni. Wydaje się mi to niemożliwe, bo tak samo ja bym musiał zgubić mój wspaniały odkurzacz. A do czego go używam? By zebrać plany krwi pozostawione przez ofiary. Nie jest on za lekki, ale dobrze wykonuje swoją rolę, wystarczy raz przejechać, by pozbyć się dużej części czerwonej kałuży. By nie było za łatwo, to wszystkiego zazwyczaj pilnuje kilku policjantów, którzy wiercą się po terenie i szukają nie wiadomo czego. Zupełnie jakby ktoś im spod nosa zabierał trupy i czyścił ślady, a to przecież niemożliwe!
Warto wspomnieć, że cała moja opowieść dzieje się w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku. Buduje to niesamowity klimat miejsc, które odwiedzam, łącząc to wszystko z czasami gdzie krew lała się strumieniami. Zdecydowanie jest to najlepszy okres dla takiej pracy, gdzie każdy mógł być kim chciał, nie spełniając nawet minimalnych wymogów. Widać to trochę po policjantach pilnujących miejsc, które muszę wyczyścić. Nie są oni najbardziej inteligentnymi funkcjonariuszami, jakich udało mi się spotkać na mojej życiowej drodze. Czasami udaje mi się uciec na ich oczach chowając się do szafy, czy ganiając w kółko biurka. No cóż, gdyby byli lepsi, to by na pewno nie wyznaczyli ich do pilnowania miejsc zbrodni. Coś czuję, że długo jeszcze będą tak pilnować.
Niestety, jak i w każdej pracy, tutaj też znajdziecie pewne mankamenty. To chyba przez te lata, w których żyję, nie mogę nagrywać krótkich filmików z moich najlepszych akcji, czy ucieczek przed stróżami prawa. Szkoda, miałbym się czym podzielić ze swoimi wymyślonymi znajomymi. Czasami mam też problem z ustawianiem się, mam za duże nogi i nie jest to takie dokładne jakbym chciał. Czasami trochę za wysoko, trochę za nisko, ciężko mi trafić idealnie w kałużę krwi moim odkurzaczem. No i coś się dzieje z moją mamusią, czy ona musi siedzieć tyle przed telewizorem? To niezdrowe!
A co się dzieje dalej, kiedy już uznam, że nie chcę więcej dla mafii pracować lub oni podejmą taką decyzję za mnie? Najlepiej będzie, jak wcielicie się w moją skórę i dowiecie wszystkiego sami. Za 60 zł czeka na was moja przygoda, którą wam wszystkim polecam. Do zobaczenia na miejscu zbrodni!