Salt and Sanctuary wylądowało na pstryku. Sprawdziliśmy, jak gra radzi sobie na platformie Nintendo

Od jakiegoś czasu nie mogę się wyzbyć wrażenia, że mój Switch zamienił się w zagrodę dla indyków. Sezon ogórkowy, oraz fakt, że uwaga niemalże całego community skupiona jest wyłącznie na jednym dużym tytule jakim są nadchodzące Smash Brosy sprawiły,  że o pstryku mówi się ostatnio tylko w kontekście wydawanych na niego tytułów niezależnych. Tytułów całkiem niezłych, co warto zaznaczyć. Czy debiutujące na konsoli Salt and Sanctuary równie dobrze odnalazło się w tym środowisku?

Oczywiście, że gra odnalazła się świetnie.

W kontekście portów na Switcha często przytaczany jest argument sugerujący, jakoby recenzenci bardziej pobłażliwie traktowali tę platformę i przymykali oko na niektóre jej mankamenty. Wystarczy chociażby spojrzeć na ciepło przyjęte gry Bethesdy, które przecież na konsoli wielkiego N wyglądały i działały dużo gorzej niż na jej stacjonarnych braciach – o pecetach nie wspominając.

Dlaczego zatem w kontekście portów na tę platformę tak często pada stwierdzenie „It’s perfect for Switch!”?

Cóż, głównym argumentem jest oczywiście mobilność konsolki. W każdej chwili możemy bowiem zabrać nasze ulubione gry na pstryka ze sobą, czego nie bylibyśmy w stanie zrobić z wersją na konsole typowo stacjonarne. Ten argument nie sprawdza się oczywiście w każdym przypadku – dla przykładu, w przytoczone wcześniej tytuły Bethesdy nie gra się moim zdaniem wygodnie w trybie mobilnym, ponieważ mały, sześciocalowy ekran konsoli po prostu jest zbyt mały, aby komfortowo grać na nim w FPSy – Skyrim pod tym względem wypada już nieco lepiej.

Jednakże, Salt and Sanctuary to świetna gra do zabrania w teren.

Przede wszystkim, jest to prosta pod względem graficznym metroidvania i gra pozostaje czytelna nawet na tych sześciu calach. Dodatkowo, stan i położenie naszej postaci w Salt and Sanctuary jest zapisywany w kapliczkach. Te zostały rozłożone bardzo gęsto, dzięki czemu możemy wyłączyć grę nie tracąc zbyt dużo postępów. Jest to zatem świetny tytuł do zabrania także w krótkie podróże, np. do pracy, czy na uczelnie.

Od strony technicznej, również nie mogę się do niczego przyczepić. Gra działa płynnie i prezentuje się tak samo dobrze, jak na dużych platformach. Nie odnotowałem także żadnych spadków płynności, co raczej nie powinno dziwić – w końcu mówimy tutaj o prostym tytule 2D.

Salt and Sanctuary w wersji na Switcha nie ma także żadnych braków zawartości w stosunku do poprzednio wypuszczonych wersji gry.

Podsumowując – nie uważam, że Nintendo Switch to platforma idealna do wszystkich gier. Porty tytułów AAA nie zawsze mają na niej sens ze względu na mały ekran i moc obliczeniową, która wymusza na twórcach drastyczne cięcia jakości oprawy graficznej. Jednakże, jest to idealne środowisko dla każdego dobrego indyka – i Salt and Sanctuary jako taki świetnie odnalazł się na platformie Japończyków.