Dobra platformówka musi mieć dobrą dynamikę i dawać możliwość sprawdzenia swojej zręczności. Fabułę w tego typu grach stawiam na drugim miejscu. Strzał, strzał, przeciwnik leży, bieg i tak w kółko. Tak ja widzę udaną strzelankę 2D. A co, jeśli jednocześnie otrzymamy wartką akcję, skoki, ucieczki przed przeciwnikami i masę arsenału do wykorzystania? Otrzymamy Rocketbirds 2: Evolution.
Gołębie, kurczaki, ptaszydła. Jednym kojarzą się z miłym śpiewem, innym z karmieniem chlebem, a jeszcze innym z kotletem na niedzielny obiad. Moje skojarzenia to strzelby, pistolety, karabiny i napakowany Kurczak-Rambo, nie bojący się stawiać czoła kolejnym przeciwnikom.
Naszą postacią jest Harboiled Chicken – prawdziwa mieszanka Rambo z Jamesem Bondem wśród lotów i nielotów. Nie boi się nikogo, swoją technikę walki głównie opiera na sianiu wokół ołowiu, chociaż nie można odmówić mu krzepy w skrzydłach. Trafiają się misje, w których jedyną bronią są własne, opierzone pięści naszego bohatera. Niby nic, ale dosyć groteskowo wygląda sytuacja, kiedy gromy przeciwników rzucają się ze wszystkich stron z karabinami i paralizatorami, a jedyne co potrafimy, to uderzyć z pięści.
Co tu dużo pisać, w tej grze chodzi o konkretną rozwałkę. Już od samego początku otrzymujemy spluwę i po kolei wysyłamy ptasich braci na drugą stronę kurnika. Dynamika bierze górę, kiedy to z dwóch stron atakują nas wyposażeni w paralizatory przeciwnicy, a na dodatek z górnej platformy, całymi seriami traktuje nas kolejny. Takie, dosyć częste pojedynki sprawiają, że gra nie jest łatwa. Mamy okazję walczyć nie tylko z regularnymi przeciwnikami, lecz jak to tego typu grach bywa – również z bossami.
Zdecydowanie na plus można zaliczyć oprawę graficzną, która raczy kolorową, nieco kreskówkową grafiką, która działa bardzo płynnie i nawet przy masie przeciwników, nie można odczuć żadnych spadków klatek.
Świetna jest również oprawa dźwiękowa i chociaż same odgłosy wybuchów, czy skoków i przewrotów można uznać za "standardowe", tak już dialogi bohaterów są barwnie wykreowane poprzez różne zniekształcenia, jak seplenienie, czy twardy niczym orzech głos głównego bohatera. To znacznie odróżnia od siebie postaci w grze i nie daje możliwości pomyłki, kto jest kim.
Warto wspomnieć o bardzo ciekawym i wciągającym trybie gry, jakim jest Tryb Ratownika (ang. Rescue Mode). Tryb ten polega na odbiciu zakładników przetrzymywanych przez wroga. Ratunek ich nie jest prosty, gdyż jak łatwo się domyślić, nie będzie to lekki spacerek po grzędzie, lecz droga usiana przeciwnikami i utrudnieniami, którzy będą chcieli nam uniemożliwić osiągnięcie celu. Fajnym aspektem jest możliwość grania z innymi graczami, zarówno online, jak i offline. Można dołączyć do zabawy w dowolnym momencie, jak też w dowolnym momencie można akcję opuścić. Taki standardowy, prawdziwy co-op.
Uważam, że 89 złotych, za które możemy kupić tę grę w PlayStation Store to pieniądze nie wyrzucone w błoto. Kilkanaście godzin gry w trybie pojedyńczego gracza, plus tryb multiplayer, który zawsze zwiększa ilość godzin rozegranych w dany tytuł. Ważne, że w trybie wieloosobowym można grać bez połączenia z internetem, zwyczajnie parując do czterech padów z konsolą. Dzięki temu rozwiązaniu możemy pograć wspólnie ze znajomymi na domówce, bez konieczności posiadania pakietu PlayStation Plus.
Swoją rundę w Rocketbirds na dziś już skończyłem. Idę jeść rosół.