Tak powinny wyglądać dodatki do gier wyścigowych! – recenzja dodatku Fortune Island do Forzy Horizon 4

Zdarzają się takie rozszerzenia, które pomimo znacznie mniejszej ilości zawartości od podstawki przypadły mi bardziej do gustu niż „główna” część gry. Miałem tak m.in z wiedźmińskimi „Sercami z Kamienia”, „Blizzard Mountain” – dodatkiem wzbogacającym poprzednika Forzy Horizon 4, czy  ̶z̶b̶r̶o̶j̶ą̶ ̶d̶l̶a̶ ̶k̶o̶n̶i̶a̶ „Shivering Isles” do Obliviona. Do tego zacnego grona dołączył w ubiegłym tygodniu nowy członek – Fortune Island bowiem to fenomenalne rozszerzenie.

Nie liczy się czym, lecz gdzie jeździmy.

Fortune Island przenosi nas na zupełnie nową lokację oderwaną od głównej mapy gry. Tytułowa wyspa została przygotowana moim zdaniem znacznie lepiej niż mapa z podstawki, która choć sporych rozmiarów okazała się na dłuższą metę dość nudna, szczególnie w porównaniu z mapą z „trójki”. Fortune Island jest na szczęście jej odwrotnością – lokacja wypełniona jest malowniczymi widokami, od wysokich, skalistych gór i klifów, poprzez bagna, kończąc na małej mieścinie portowej, w której odbywa się festiwal sportów motorowych. Wrażenia wizualne potęgują dodatkowo nowe efekty pogodowe zaimplementowane w dodatku, takie jak zorza polarna czy potężne burze, rozświetlające niebo dziesiątkami piorunów.

Tym co najbardziej podoba mi się w nowej lokacji gry jest doskonale przemyślany układ dróg.

Tym właśnie dodatek wyróżnia się na tle podstawki – trasy na wyspie są znacznie trudniejsze i wymagają od graczy bardziej technicznej jazdy ze względu na dużą ilość serpentyn i miejsc, w których bardzo łatwo jest wypaść poza mapę. Drogi są także wyraźnie węższe, dzięki temu niektóre trasy przypominają bardziej rajd Monte Carlo niż to, do czego zdążyła przyzwyczaić nas seria Horizon.

Tak samo jak w podstawce, znajdziemy tu trasy podzielone na 3 kategorie – drogowe, offroadowe i przełajowe. Znalazło się tu także miejsce dla nowej mini-kampanii w ramach której wykonujemy zadania dla klubu driftowego, tradycyjnych w serii wyścigów przez całą mapę – offroadowego Lewiatana i drogowego Krakena, a także stref driftu, fotoradarów, znaków ostrzegawczych i stref prędkości. Nowym rodzajem aktywności są natomiast wyzwania pionierskie, polegające na przejechaniu w jak najkrótszym czasie z punktu A do B po bezdrożach.

Dodatkowo, twórcy przygotowali dla graczy małą niespodziankę w postaci skarbów ukrytych w różnych zakątkach mapy. Aby je odnaleźć, musimy najpierw rozwiązać prostą zagadkę motoryzacyjną, po czym na mapie zaznaczona zostanie przybliżona lokacja skrzyni pełnej złota, zawierającej od czasu do czasu kluczyki do nowego samochodu.

Fortune Island poszerza listę pojazdów o 12 nowych pozycji.

Choć liczba ta nie robi wrażenia w porównaniu z podstawką, w której samochodów było ponad 400, przyznać muszę, że postawiono tu na jakość. Przede wszystkim, w dodatku znalazły się niemalże wyłącznie rzadkie samochody sportowe. Szanse na poprowadzenie tychże w rzeczywistości są niemalże równe zeru, tym bardziej cieszy ich obecność w grze. Wśród nowych aut znaleźć możemy np. Lamborghini Urus z 2019, Saleena S5S Raptor, Koenigsegga cc8s, czy Funco Motorsports F9.

Wyspa żyje także w trybie multiplayer. Tak samo jak na głównej mapie odbywają się tutaj cogodzinne eventy Forzathon Live, a nowe trasy idealnie nadają się do ścigania ze znajomymi. Dodatkowo, co tydzień na mapie pojawiać się będą mistrzostwa specjalne za ukończenie których przyznawane będą specjalne nagrody – tak samo jak w podstawce.

Rozszerzenie równie udane co Blizzard Mountain!

2 lata temu premierę miało bardzo ciepło przyjęte DLC zatytułowane Blizzard Mountain. Sukcesowi tego DLC nie udało się dorównać chociażby dodatkowi inspirowanemu serią zabawek Hot Wheels, wydanemu w marcu 2017 roku. Wraz z premierą Fortune Island twórcom udało się jednak wrócić na dobre tory – najnowsze rozszerzenie wprowadza wiele wspaniałych tras i jedne z najciekawszych pojazdów w serii. Jeśli spędzacie przy Forzie tak jak ja co najmniej te kilka godzin tygodniowo, zdecydowanie warto jest zaopatrzyć się w to DLC.