Recenzja Beat Cop, czyli podróż do policyjnych lat 80-tych [Nintendo Switch]

Popkultura w latach osiemdziesiątych była bardzo specyficzna. Kiczowaty humor w filmach kryminalnych był zdecydowanie jednym z charakterystycznych aspektów tamtych czasów. Jeśli więc lubicie tego typu klimaty, to z pewnością powinien zainteresować Was Beat Cop, czyli rodzima produkcja studia Pixel Crow i 11 bit Studios, która 5. marca trafiła na konsole, a 2 lata wcześniej na PC.

Fabuła przenosi nas do roku 1986 do Nowego Jorku.

Wcielamy się w Jacka Kelly’ego, detektywa wrobionego w kradzież diamentów podczas nieudanej akcji. Z tego powodu protagonista zostaje zdegradowany do poziomu zwykłego krawężnika, który będzie musiał pilnować porządku na dzielnicy i wyrabiać dzienne ilości mandatów. W tle jednak Jack musi przeprowadzić śledztwo jeśli chce uratować swoją karierę. Na wszystko ma zaledwie 21 dni. Sprawa okazuje się zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż się to z pozoru wydawało, a dobre stosunki ze światem przestępczym zdecydowanie mogą pomóc rozwiązać tę zagadkę.

Ulica jednak nie jest spokojna. Częste kradzieże aut, zakłócanie porządku czy walki mafii z gangiem powodują, że na brak zajęć nie ma co narzekać. Szybko okazuje się, że bycie wzorowym policjantem nie wystarczy, a zarobienie dodatkowych pieniędzy, niekoniecznie legalnie, może być bardzo dobrym pomysłem. Dla mafii i gangu można wykonywać opcjonalne zadania, dzięki którym detektyw dostawać będzie u nich większe wpływy oraz pieniądze, jakże ważne w tej grze. Sęk w tym, że bardzo ciężko utrzymać przyjazne stosunki z każdą z frakcji i to tylko od gracza będzie zależało czy chce być skorumpowanym policjantem, czy może wzorowym dbającym przede wszystkim o dobro obywateli. Nie będę jednak zdradzał które opcje są tutaj najlepszym wyborem.

Beat Cop posiada wiele zakończeń i w wielu momentach gra nie prowadzi za rączkę.

Jeśli coś się przegapi, to jest to tylko wina gracza i wtedy może być komuś ciężko ten błąd naprawić. W moim przypadku przegapiłem jeden telefon, który mógł pchnąć fabułę do przodu. Czuję tu potencjał na przejście gry jeszcze raz, szczególnie biorąc pod uwagę, że ogrywałem to w wersji przenośnej, a pod tym względem Beat Cop nadaje się idealnie na szybkie 20 minutowe sesje. Zarzucić grze mogę jednak nierówne tempo. O ile sporą część rozgrywki stanowią dni, w których ciężko jest się wyrobić ze wszystkim, to szczególnie na początku zdarzały się momenty, w których czułem się zanudzony. Dopiero po przegraniu około dwóch godzin wsiąknąłem na poważnie w ten świat, a gra przestała polegać na wklepywaniu nudnych mandatów.

Wizualnie Beat Cop utrzymywany jest w oprawie pixelartowej.

Prezentuje się ona bardzo dobrze i w połączeniu z muzyką nadaje bardzo ciekawego klimatu. Nowy Jork jest bardzo kolorowy i zróżnicowany, a postacie mocno przerysowane, tak jak miało to miejsce w klasycznych amerykańskich filmach z tamtych lat. Przed każdym wyruszeniem do pracy odbywa się odprawa na komisariacie 69, podczas której dostajemy przydział zadań oraz możemy porozmawiać z innymi policjantami. Z początku ignorowałem te rozmowy, ale później szybko dotarło do mnie, że warto było jednak ich słuchać. W trakcie tych kilku dialogów możemy poczytać sporo ociekających świetnym klimatem rozmów o życiu policjantów oraz o ich zadaniach, jak chociażby o planowanym nalocie na siedzibę gangu, o którym będzie można następnie poinformować gang by zdobyć u nich plusy.

Pod względem gameplayu ciężko cokolwiek zarzucić.

Ogrywałem wersję na Nintendo Switch i grało się bardzo przyjemnie, chociaż co jakiś czas występowały błędy. Zdarzało się, że pojazdy jadące na ulicy przejeżdżały po teksturach pojazdów zaparkowanych. Inną sytuacją, zdecydowanie bardziej uciążliwą był brak zaparkowanych pojazdów, w wyniku czego nie wyrobiłem mandatowej dniówki.

Beat Cop to zdecydowanie warta uwagi produkcja.

Może nie jest ona dobrym wyborem dla każdego z powodu specyficznego humoru, ale osobiście bawiłem się bardzo dobrze i na pewno kiedyś do tej gry wrócę by spróbować dojść do innego zakończenia.