Realpolitiks – recenzja

Wyobraź sobie, że jesteś politykiem. Wygrywasz wybory, stajesz na czele państwa i możesz decydować, czy będziesz inwestować w zbrojenia, rozwijać państwo ekonomicznie, a może militarnie? Będziesz wybierał z kim zawiążesz sojusz, a z kim wywołasz wojnę. Może wojnę hybrydową? Może wojnę ekonomiczną i doprowadzisz wrogie pastwo do upadku? Albo agenturalnie rozwalisz i zajmiesz pokojowo tereny swojego odwiecznego wroga?

Gra Realpolitiks od Jujubee daje nam taką szansę – możemy rozwijać swoje własne, wybrane państwo i doprowadzić je do wielkości lub upadku. To czy nam się uda będzie zależeć od wielu czynników. Zacznijmy od tego o co chodzi w grze.

Jest rok 2020 (lub okres późniejszy, nie ma ograniczenia by nie rozpocząć scenariusza od roku np. 2222). Naszym pierwszym celem jest wybranie jednego z państw – oczywiście po rozpoczęciu scenariusza mamy kilka sugerowanych, ale nic nie stoi na przeszkodzi by wybrać dowolnie istniejące pastwo na świcie – każde jest bowiem grywane! Wiedząc jak zazwyczaj wyglądają tego typu gry zacząłem od tutorialu i tu spotkała mnie pierwsza niespodzianka!

Realpolitiks to gra, która udowadnia, iż można zrobić złożony tytuł w sposób przystępny dla zwykłego zjadacza chleba.

Jednym zdaniem: gra posiada intuicyjny system nawigacji, a opisy są przejrzyste, dzięki czemu nie poczujemy się zagubieni poza tutorialem, gdy wypłyniemy na głęboką wodę scenariuszy. Grę zacząłem od wyboru naszego kraju, spotykając się z odwiecznym problemem nas samych – jak zainwestować te grosze, czy brać pożyczki i co dalej robić z tym wszystkim. Ledwie rozpocząłem grę, a tutaj Rosja atakuje Estonię. Zanim się obejrzałem, Rosja chciała utworzyć korytarz do Kaliningradu zajmując Warmińsko-Mazurskie. Oczywiście opcją była tylko wojna, tak więc czekał mnie pierwszy test zdolności przywódczych. W pierwszej kolejności powołałem wszystko co miałem i co mogłem pod broń. W drugiej porozsyłałem szpiegów i zacząłem niszczyć i psuć wszystko na terenie Rosji, a nimi samymi obniżałem morale przeciwnika.  W konsekwencji, mimo niemalże trzykrotnej przewagi agresora, udało mi się wojnę wygrać.

Tutaj pierwszy plus – działania szpiegowskie mają wymierną wartość i rozwijanie tej gałęzi „gospodarki i innowacyjności” może mieć przeogromne znaczenie podczas wojny konwencjonalniej, ale i wojny hybrydowej (np. poprzez atak na giełdę. Serio, taki „psikus” może doprowadzić do bankructwa naszego lub wrogiego państwa). W konsekwencji, co jest dla mnie zagadką, po wygranej wojnie (zakończonej zajęciem części terytoriów Rosji oraz traktatem pokojowym) nagle z państwa demokratycznego stałem się państwem totalitarnym i dopiero nieingerowanie w wybory pozwoliło mi, w przeciągu kilkudziesięciu lat, na powrót stać się demokracją. W między czasie poznawałem kolejne tajniki rządzenia i działań zakulisowych, otwierałem szlaki handlowe, rozwijałem nasze państwo, tworząc unie i sojusze. Na sam koniec jako wisienka na torcie – Polska stałą się mocarstwem Atomowym. Przez duże A. Włącznie z rozwiniętym systemem armijnym, na tyle nowoczesnym i sprawnym, iż w zasadzie mógłbym zaatakować dowolne państwo i wygrywać. Tyle jeśli chodzi o moją rozgrywkę, która bardzo, ale to bardzo przypadła mi do gustu. Jednak to było dla mnie za mało i zacząłem się zastanawiać „A czy jak bym zagrał Nigerią albo na przykład Islandią? Czy mógłbym dokonać tego samego?” Rozpocząłem więc nową grę i jak szybko się przekonałem. TAK, można stać się ośrodkiem naukowo-technologicznym i czerpać z tego przeogromne zyski, by ostatecznie dotrzeć do momentu, gdzie posiadamy broń atomową, ONZ nas mimo wszystko lubi (a najbardziej rozdawać sankcje, oj bardzo to lubią) i mimo wszystko, jesteśmy bardzo rozwiniętym krajem. Nie powiem, tutaj też bawiłem się świetnie.

Co z czym się je

No, ale to tyle odnośnie rozgrywki, wiadomo, ciężko jest oddać zwykłym opisem to, jak dobra jest gra. Zacznijmy zatem od omówienia suchych faktów, czyli tego jak w praktyce wygląda zarządzanie państwem i jakie dokładnie mamy opcje rządzenia nim i sposoby prowadzenia wojen.

Pierwsze co musimy wiedzieć to to, że gra przypomina dowolne Europa Universalis czy Total War –  z tą drobną różnicą, że jest dużo prostsza i przystępniejsza. Zaś mnogość opcji sprawia, że ta Reaktopolis jest proste do nauki, a ciężkie do „wymasterowania”. Wszystkie nasze drzewka są podzielone na różne sekcje – militarne, ekonomiczne, polityczne itd. W każdej z nich zaś znajduje się kolejne drzewko, które prowadzi do rozwoju poszczególnych perków.

Dla przykładu – możemy rozwinąć wywiad, później zaś kontrwywiad tworząc siatkę wywiadowców i tajnych agentów, którzy będą destabilizować sytuację polityczną w kraju przeciwników, wpływać na ich giełdy… albo będą wpływać na naszych sojuszników, zbliżając ich do nas i transformując na „nasz obraz i podobieństwo”. W ten sposób, możemy zmienić ustrój państwa sojuszniczego z demokratycznego na autorytarny. W zasadzie tak wygląda całość spraw związanych z jakimikolwiek opracowywaniem technologii – zawsze zapewnia możliwość dalszego rozwinięcia oraz umożliwia odblokowanie technologii zależnych. Przykładowo można wyprodukować bombę atomową, ale jeśli chcemy strzelać rakietami to musimy rozwinąć program rakietowy, który będzie najszybciej rozwijany, jeśli będzie mieć odpowiednie zaplecze ludzkie, co wymusza na nas tworzenie systemu uniwersytetów. Na to z kolei trzeba mieć fundusze, które zdobędziemy jeśli rozwiniemy przemysł i wejdziemy na giełdę z naszą gospodarką.

System zależności jest prosty, czytelny i w większości wypadków sprawia, iż dana technologia jest opracowana szybciej. Czyli? Czyli można pominąć rozwijanie uniwersytetów, a efekt będzie ten sam – będziemy mieli broń atomową z rakietami balistycznymi, tylko będziemy musieli trochę dłużej poczekać.

Gra, w przeciwieństwie do innych tytułów tego typu, nie jest podzielona na tury. Co to oznacza? Ano to, że całość dzieje się w czasie rzeczywistym. Mamy przycisk do zatrzymania czasu i do jego przyspieszenia, ale przede wszystkim mamy podział na dni, miesiące i dalej, na lata. Nasze środki wpływają „na nasze konto” co miesiąc i te środki inwestujemy, a jeśli nas nie stać to bierzemy pożyczkę, którą trzeba będzie spłacić albo czeka nas bankructwo! Środki zdobyte możemy zainwestować w opracowywanie technologii, co zajmuje określony czas, np. 800 dni (przy przyspieszonym czasie 1 dzień= 1 sekunda). I możemy prowadzić badania nad dwoma technologiami równocześnie. Oczywiście możemy, a nawet musimy, w międzyczasie rozwijać też nasze państwo stawiając kopalnie, budując nowoczesne miasta i tak dalej. Musimy poprawiać relacje z sąsiadami, co zawsze warto robić, głównie po to, by mieć spokój u siebie na podwórku.

No i możemy wejść na giełdę i handlować, generując ogromne zyski, o ile obca agentura nie przeszkodzi nam albo my nie osłabimy jakiejś gospodarki po to, by ta z którą handlujemy, była atrakcyjniejsza. Tutaj wychodzi tylko i wyłącznie nasza kreatywność i pomysłowość… a także zdolność analitycznego myślenia. Wydaje się skomplikowane? Tylko się wydaje!

Realpolitiks jest przystępna dla każdego. Jest posegregowana, ładna i wciągająca.

O wojnie hybrydowej słów kilka

Wojna w tej grze może przybrać obraz tradycyjnego konfliktu zbrojnego ale i tzw. wojny hybrydowej. Naszymi opcjami są nie tylko brutalny podbój poprzez wejście wojskiem – możemy wykonywać cyber-ataki kompromitujące wrogie nam władze, sponsorować przewroty, agitować politycznie, dokonywać zamachów na gospodarki i rynek. Jest spory wachlarz opcji dla naszych szpiegów także podczas samej wojny – mogą na przykład sabotować instalacje wojskowe przeciwnika i dzięki temu, nasz wróg nie będzie w stanie odpalić broni atomowej.

Co jest najważniejsze – są trzy ustroje, które mogą panować. Jest to demokracja, autorytaryzm oraz totalitaryzm. Każdy ustrój ma swoje wady i zalety, ale istnieje też ONZ, która może wysłać swoje wojska by pomóc lub przeszkodzić, w zależności co się dzieje u nas. Niezadowolone społeczeństwo, podburzone przez naszych wrogów, może dokonać przewrotu i tak dalej. Co warto robić w takim przypadku? Mieć sojuszników, patrzeć im na ręce i przede wszystkim, spoglądać na wrogów. Generalnie warto zawsze planować co się robi i co chce się osiągnąć, bo czasem wygrana wojna to dopiero początek naszej drogi przez mękę, a to dlatego, że dochodzą do tego…

…zadania dodatkowe!

Czyli coś, co urozmaica nam rozgrywkę i sprawia, że gra się nie nudzi. W zależności od panującego ustroju, ale i naszej sytuacji technologiczno-gospodarczej, dostajemy do wykonania różne zadania dodatkowe. Jak to wygląda w praktyce?

Gdy wygrałem wojnę z Rosją, społeczeństwo stało się narodowościowe i ponownie zachciało mieć „Polski Lwów oraz całą Żmudź z granicą koło Zbaraża”. I ponownie, drogą do wykonania tego zadania była droga wojny lub dyplomacji i wchłonięcia danego kawałka terenu, bo, co istotne, dane państwa podzielone są „na dzielnice” lub „województwa”. Często też zadania dodatkowe to pomoc państwom trzeciego świata, eksploracja kosmosu czy głębin i są to już zadania globalne. Co najbardziej mi się w nich podobało? Zadania nie wymuszały na nas stylu rozgrywki, bo w razie czego, mogliśmy z nich po prostu zrezygnować. Nie bezkarnie, ale jednak. A jaka kara czeka nas jeśli zrezygnujmy z danego zadania? (Zrezygnujemy, a nie odłożymy na później!) Obniży to nasz wynik ogólny, który wpływa na rating naszego kraju (tak, tak jak w świecie realnym!)

Surowce różne

W grze dysponujemy surowcami. Pierwszą kategorią są pieniądze – tutaj raczej cudów nie ma i nie ma czego omawiać, bo to jak działa pieniądz wie chyba każdy. Drugą kategorią jest tzw. AP – to jest skuteczność naszego rządu w podejmowanych akcjach. Trzecią – HDI – Wskaźnik wykształcenia (niektóre technologie poza poprzednią, wymagają odpowiedniego wskaźnika edukacji) oraz, co jest całkowitą nowością…Wzrost Gospodarczy! Wzrost ten jest kontrolowany poprzez wysokość podatków, technologie i wszelkiej maści przeprowadzane inwestycje. Może spadać, może być nawet ujemny. Ostatnią sprawa są surowce naturalne czyli generalnie wszystko pozostałe –  węgiel, ropa, gaz ziemny. Są ujęte jako Surowce. Dzięki temu prostemu zabiegowi nie musimy się szczególnie przejmować ilością tabelek, a możemy zgłębić się w samą rozgrywkę.

Dziel i rządź

Jestem pozytywnie zaskoczony Realpolitiks, ale ten nie pozostaje bez wad. Największy zarzut, jaki muszę postawić, to warstwa dźwiękowa. Otóż dostępny jest chyba jeden, zapętlony utwór… No właśnie – chyba, bo po kilku chwilach nie słyszymy muzyki w tle, a po zakończeniu zabawy nie jesteśmy pewni „Jak ten utwór leciał”. Warstwa udźwiękowienia poza muzyką jest minimalistyczna, ale w tym wypadku to plus. Są odgłosy ostrzału podczas wojny, gdy ludność się burzy – słychać tumult. No ale warstwa muzyczna… aż prosi się o dodanie ścieżki dźwiękowej zależnej od np. ustroju, może dodatkowo jakiejś regionalnej? Dla ustroju totalitarnego jakiś ambient w klimacie marszu wojskowego? Dla rządów autorytarnych zaś jakaś patetyczna i podniosła melodia?

Druga sprawa to grafika. O ile tego typu gry mogą równie dobrze być modyfikacją do Excela by się świetnie bawić, o tyle mamy XXI wiek! Cywilizacja czy dowolny Total War udowadniają, że można stworzyć świetną grę Excelową, posiadającą interesującą grafikę. Jasne, grafika jest czytelna, nie jest brzydka… ale też nie jest w żaden sposób zapamiętywalna. Statyczna plansza, bez większego polotu. A szkoda.

Kolejna sprawa to brak multi, ale to zarzut z mieszanymi uczuciami. Gra typu RTS, gdzie każdy może dowodzić danym państwem… Wydaje mi się, że tutaj multi, oczywiście przemyślane, z ograniczaną ilością sterowanych państw/sojuszy, byłoby możliwe. Z drugiej strony istnieje ryzyko, że rozgrywka byłaby wtedy uboga.

Kolejny zarzut dotyczy samej rozgrywki i albo to ja miałem pecha albo zdarzenia są z góry przewidziane przez komputer i zaprogramowane. Grając drugi i trzeci raz wiedziałem, co zrobi dane państwo. Aby temu zapobiec, musiałbym grać konkretnym państwem lub je zniszczyć. Przykład?  Rosja bardzo szybko atakuje Estonię i dzieje się to za każdym razem. Zapewne grając Rosją uniknąłbym tego, gdyż to ja bym decydował, ale… Gdyby zdarzenia były bardziej losowe – byłoby wtedy idealnie!

Ostatnim zarzutem jest brak możliwości odmowy w prestiżowych zadaniach globalnych. Dla przykładu jest opcja „przymusowa” wystartowania w wyścigu kosmicznym. O ile jesteśmy na tyle rozwinięci i nasza gospodarka na to pozwala, jest ok… A jeśli nie? Wtedy musimy władować surowce w taki projekt- czy tego chcemy czy nie.

To warto zostać tym politykiem?

ZDECYDOWANIE TAK!

Gra zdaje się wysnuwać daleko idące wróżby sytuacji geopolitycznej na długie lata, dziesięciolecia, a nawet wieki… które istotnie mogą się ziścić!

Jednym słowem – WARTO! Szczególnie, gdy chcieliśmy grać w takie tytuły jak np. Europa Universalis, a odbijaliśmy się od nich z powodu skomplikowania. Realpolitiks jest o wiele prostsze i mniej wymagająca, co działa na jego zdecydowaną korzyść. Do tego jestem w stanie wysnuć śmiałą tezę, że byłby to też doskonały tzw. klikacz na komórki!

W Realpolitiks będziecie mogli zagrać już 16. lutego na komputerach PC Windows, Mac OS i Linux w polskiej wersji językowej.
Strona Steam: http://store.steampowered.com/app/553260/