prog.1 – recenzja

W erze dużych i kosztownych gier AAA, proste gry logiczne są spychane na margines. Praktycznie żaden duży wydawca nie decyduje się, by odesłać część swojego teamu developerskiego do stworzenia czegoś prostego i banalnego, wszystkie siły idą w tworzenie dużych gier. A proste produkcje? Cóż, tym zajmują się developerzy niezależni. Wiedzą oni dobrze, że przecież sami nie zwojują świata i nie stworzą konkurencji dla GTA mając w najlepszym przypadku kilkanaście tysięcy dolarów z kampanii typu patreon i skromne zasoby ludzkie. Wybierają więc opcje najbardziej opłacalne. Tak postąpiła firma Vector Arcade tworząc grę prog.1 . Stworzyli prostą, acz urokliwa platformówkę 2D.

Gra polega na przedostaniu się z jednego końca mapy do drugiego, po drodze znajdując klucze otwierające przejścia. Ale żeby nie było za łatwo, nie robimy tego w prostej linii, tylko skaczemy po platformach, które na domiar złego znikają i potrafią nam się zawalić pod stopami. I to by było na tyle, prosta koncepcja, łatwe wykonanie. Ale jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. Te są tu bardzo dopracowane i dopieszczone. Gra jest bardzo przyjemna, sterowanie jest płynne i szybkie, postacią steruje się bardzo dobrze. Platformy nie są rozmieszczone w linii prostej, czasem trzeba pomyśleć gdzie wskoczyć dalej, by ukończyć poziom. Ginie się też bardzo często, bowiem nasza postać to zaledwie kilka pikseli więcej  od najmniejszej dostępnej platformy. Ale jest to wybaczalne w tego typu grach. Syndrom powtarzania planszy do absolutnej perfekcji i ta satysfakcja, gdy ukończy się trudniejszy poziom. Przypomina mi to bardzo gry z serii N, gdzie również sterowało się małą postacią, ginęło często, grało dynamicznie, poziom trudności był wyśrubowany, ale gra nigdy nie oszukiwała. To samo mamy tutaj, mechanika została tak dobrze dopracowana, że nie można jej winić o nasze niepowodzenia. Sama gra posiada fabułę, co jest dość niespotykane w prostych produkcjach tego typu, ale zawsze mile widziane. Tym bardziej, jeśli jest dobrze wpleciona, tak jak w tym przypadku. Fabuła opowiada historie naukowców, których system sztucznej inteligencji został zaatakowany przez wirusa. Tym wirusem sterujemy my, natomiast sztuczna inteligencja, razem z naukowcami próbuje nas powstrzymać, tworząc coraz to trudniejsze poziomy do pokonania. Piękne w swojej prostocie oraz zawsze to coś więcej niż typowe „idź do końca poziomu, zacznij następny”. Co kilka poziomów mamy też ciekawe przerywniki, wykonane bardzo estetycznie.

Technicznie jest to prosty tytuł, ale jednocześnie dobrze wykonany. Grafika jest wręcz podstawowa, nie ma jakichś szczególnych wodotrysków zżerających ram karty graficznej, wręcz przeciwnie, twórcy skupili się na prostocie tytułu. I wyszło im to na dobre, bowiem gra jest naprawdę przyjemna w odbiorze, na dodatek bardzo oryginalna. Mało jest pozycji, w których twórcy chcieli stworzyć coś grywalnego, ale odchodząc od utartych norm i standardów graficznych. Sterowanie, jak wspomniałem wyżej, jest bardzo dobre, przyciski reagują idealnie, nie ma żadnego input laga, a kontroler gry wykrywany jest niemal natychmiast. Szkoda tylko, że nie można rekonfigurować przycisków tak, by móc pograć na padzie innym niż od Xboxów i niestety trzeba się uciekać do zewnętrznych programów. Muzyka w grze również nie zawodzi i jest bardzo przystępna, mimo że jest dość prosta.

Nie spodziewałem się, szczerze mówiąc, tytułu tak dobrego. Duży poziom trudności co prawda może odpychać, ale jest on uzasadniony. Gra jest trudna do wymasterowania, ale wszystko tak naprawdę leży w rękach gracza, bowiem mechanicznie nie zawodzi.