Playerunknown’s Battlegrounds – recenzja wczesnego dostępu Xbox One

Playerunknown’s Battlegrounds – Growy fenomen i produkcja, która niewątpliwie zapisze się złotymi zgłoskami w historii gier. Tytuł na każdym kroku bije nowe rekordy. Pełna wersja moda stworzona pod dowództwem jednego człowieka we współpracy ze studiem mającym na koncie jedną grę zwycięża na Steamie z wysokobudżetowymi i najpopularniejszymi grami pod względem sprzedanych kopii i graczy będących w grze jednocześnie. Tak ogromny sukces nie mógł zamknąć się tylko na jednej platformie, dlatego kwestią czasu było wydanie tytułu na konsole. Takim sposobem 12 grudnia na Xboxa One i Xboxa One X premierę miał konsolowy PUBG.

Jestem pewien, że tytułu nie trzeba nikomu przedstawiać, dlatego w recenzji skupię się głównie na jakości portu. Wspomnę tylko, że mamy do czynienia z gatunkiem Battleroyale, który staje się szalenie popularny w grach. Jest to miks survivalu i rywalizacyjnych strzelanin. Gracz z pustymi rękami jest rzucony na wielki postapokaliptyczny teren, gdzie musi znaleźć jakiś oręż, obronić się przed innymi, a w dodatku pilnować zamykającego się okręgu zabijającego wszystko, co pochłonie.

PUBG na PC miał niemałe problemy z optymalizacją, jednak w porównaniu z premierową wersją na XONE, PC-towy PUBG to optymalizacyjny majstersztyk. Grałem na XONEX więc w moim przypadku jednymi problemami były spadające klatki, głównie podczas skakania z samolotu i co gorsze, podczas strzelanin. Gorzej mieli użytkownicy podstawowego Xboxa: niska jakość grafiki, jeszcze gorszy frame rate i niedoczytujące się tekstury. Słyszałem historie o wpadaniu do niedoczytanych budynków, czy nawet pod mapę, co w grze o konstrukcji battleroyale jest niedopuszczalne i frustrujące. Niestety PUBG na premierze to był koszmar. Twórcy bardzo szybko zaczęli naprawiać swoją grę i teraz średnio raz w tygodniu tytuł dostaje łatki usprawniające rozgrywkę, żeby dorównać wersji PC-towej. To właśnie prędkość prac nad naprawieniem gry będzie kluczem do sukcesu na nowej platformie. Gdy uda się to zrobić przekonamy się dopiero czy produkcja zadomowi się w świecie konsol na dłużej i powtórzy sukces z macierzystej platformy, czy też zostanie kolejną niczym niewyróżniającą się grą w bibliotece. Wszystko jest na dobrej drodze, tytuł naprawdę dobrze się sprzedaje, deweloperzy dosłownie zasypują nas patchami i  gra się coraz przyjemniej.

Nigdy nie grałem w pierwotną wersję na myszce i klawiaturze, ale domyślam się jakie wygodne jest wtedy grzebanie w ekwipunku. Z przykrością muszę stwierdzić, że na padzie nie jest to takie intuicyjne. Ekwipunek jest podzielony na kolumny, przez które trzeba się przeklikać bumperami co zajmuje trochę czasu, bo tempo rozgrywki, szczególnie w końcowych partiach gry, wymaga podejmowania szybkich decyzji. Początkowo ciężko było się w ogóle odnaleźć w oknie postaci, co niejednokrotnie kończyło się śmiercią w przykrej nieświadomości. Mam też zarzut co do podnoszonych przedmiotów. Gra widocznie dzieli przedmioty na te, które można podnieść i na te, które można od razu użyć, przypisując je do innych klawiszy, przez co podnoszenie kilku rzeczy naraz wyświetla listę rzeczy, które można podnieść. Tutaj właśnie zaczyna się gra rytmiczna, w której trzeba naprzemiennie klikać wybrane przedmioty innymi guzikami, żeby np. znalezionego bandaża, nie użyć teraz tylko zostawić na później. Tak samo z amunicją, żeby ją podnieść trzeba użyć innego przycisku niż do podnoszenia broni. Zanim się człowiek nauczy jaki przedmiot podnieść którym klawiszem to o „kurczaku” może pomarzyć. Wiem, że to są dość trywialne zarzuty, ale jeśli mam świadomość, że to jest dodatkowy próg wejścia, którego nie ma na PC to muszę to zauważyć i wytknąć. Aktualnie nie mam już większego problemu z obsługą gry, ale niejednokrotnie  zirytowałem się niecodziennymi rozwiązaniami twórców.

Jest jednak coś, co przyćmiewa wszystkie problemy i niedoróbki. Coś, co podobno ratuje każdą grę, ale w tym przypadku daje nową jakość i zmienia cały feeling z niej płynący. Mowa oczywiście o grze w drużynie! Wystarczy kilka osób i gra zmienia się w jedną z najlepszych kooperacji na rynku. Ja miałem przyjemność grać we wszystkie warianty, czyli: Solo, duet i w czteroosobowej drużynie. Nie ukrywam, że najlepiej gra się w pełnej drużynie i duecie. Granie solo to ciut inne doświadczenie, mniej emocjonujące. Zawsze żywe emocje słyszane w słuchawkach podnoszą tętno i dodają adrenaliny, szczególnie w doborowym towarzystwie.

Okazało się, że wersja konsolowa gry to inny sposób grania ogółu graczy. Rozmawiałem z osobami grającymi na komputerze i doszliśmy do ciekawych wniosków. Chodzi głównie o ostatnie minuty gry. Gdy okrąg ograniczający pole walki jest już bardzo mały, a gracze siedzą praktycznie na sobie, to w Xboksowej wersji gry większość wybiera pojazd, którym jeździ w kółko, co przypomina raczej derby demolki, podczas gdy w wersji PC-towej więcej jest strzelania pieszo, przypominającego deathmatche z takiego np. Call of Duty. Może to kwestia sterowania, bo sterując myszką, a nie padem, gdzie nie ma nawet wspomagania celowania, łatwiej jest trafić kierowcę auta. To bardzo ciekawe, że sposób sterowania może mieć wpływ na tak wiele czynników, wywracając przy tym obraz całej gry.

PUBG to gra szalenie dobra i w końcu oferująca coś nowego w świecie gier, gdzie rzekomo już wszystko było. Nie dziwię się, że odniosła taki sukces i życzę jej, żeby dobra passa jej nie opuszczała, widziałem gdzieś, że twórca ma zaplanowane wsparcie na 10 lat. Zobaczymy, ile czasu produkcja utrzyma się na szczycie, ale nie czekajcie tyle, bierzcie i grajcie w to wszyscy, bo to solidna gra, dająca coś, czego próżno uświadczyć w innych grach, inne emocje i inne doświadczenia. Cieszę się, że dane mi było w końcu poczuć TO, dzięki czemu ta gra odniosła taki sukces! Na koniec życzę wam największego, złocistego i chrupiącego… 🙂