PLAY WITH ME – recenzja

Niedawno premierę miała najnowsza część „Piły”. W zasadzie pomysł na fabułę przedni, ale po kolejnej części zaczęło mi się to nudzić. Zauważam też powstawanie coraz większej ilości escape roomów. Studio AIREM stworzyło grę opartą na podobnej zasadzie. Od razu powiem, że nie jest to przeciętny escape room znany z urządzeń mobilnych. Tu jest trochę więcej zabawy.

Budzisz się w ciemnym pokoju

Jak przystało na tego typu produkcję, fabuła opiera się na ucieczce z kolejnych, zamkniętych pomieszczeń. Naszym celem, oprócz wydostania się, będzie także uratowanie naszej żony, a ostatnie co pamiętamy to podróż samochodem właśnie z naszą wybranką. Dość szybko okaże się, że nie jesteśmy jedynymi ofiarami. W labiryncie napotkamy inne osoby, które mają związek z nami, a także z psychopatą, który nas tu umieścił.

Dość ciekawa sprawa, w jednym pokoju dzwoni do nas nasz przyjaciel i mówi nam, że musimy znaleźć kod, żeby mu pomóc. Jeśli kodu nie znajdziemy, gra wcale nie się kończy. Więc nasze wybory mają konsekwencje w późniejszych etapach. Warto dodać, że wcześniej nasza postać starała się rozwikłać serię zagadkowych zniknięć, co zapewne miało związek z porywaczem.

Zagraj ze mną

Pokoje są niewielkie, kamera statyczna obejmuje całe pomieszczenie, czasem można zerknąć bardziej w prawo lub w lewo, ale o chodzeniu nie ma mowy. Żeby przejść do następnej sali, zwykle musimy znaleźć kod do drzwi, dla utrudnienia kody te się zmieniają. Więc przy każdorazowym przejściu musimy wyczyścić cały pokój. Dodam także, że różne zapisy mają różne rozwiązania zagadek. Początkowe zadania są raczej proste, mamy malutkie podpowiedzi, jednak nie psują one rozgrywki, zdradzając dokładnie co mamy robić, a jedynie lekko nas nakierowywują. Czasem do rozwiązania problemu będziemy musieli pomyśleć poza grą. Użyć lusterka, mikrofonu czy nawet wstać i spojrzeć na ekran z większej odległości.

Posiadamy także ekwipunek, w którym możemy trzymać rzeczy potrzebne do rozwikłania tajemnic. Przedmioty zbierane z pierwszych pomieszczeń przydają się w następnych salach, więc po chwili pomimo malego bałaganu w inwetarzu wszystko jest użyteczne.. W ekwipunku mamy także telefon. Nasz smartfon służy nam do pisania notatek, ale także dzwonienia czy czytania SMS’ów. Jeśli znudzimy się, możemy na nim zagrać w Snake lub statki. Ważną rzeczą podczas rozgrywki jest także stan naszego zdrowia. Porywacz zaaplikował nam truciznę, która powoli zatruwa nasze ciało. W pokojach będziemy odnajdywać lekarstwa, jednak jego dawka nie wystarcza na długo.

Błądzenie w ciemności

Szata graficzna jest prosta, praktycznie można powiedzieć, że to port z gry mobilnej. Nie uświadczymy fajerwerków czy super tekstur. Wszystko jest w lekko komiksowej oprawie, utrzymane w mrocznym stylu. Dużo tu brudu i krwi, co fajnie wpasowuje się całość. Dźwięki raczej proste, muzyki praktycznie nie uświadczymy. W zasadzie ścieżka dźwiękowa jest, ale szybko ją wyciszyłem, znacznie lepiej wczułem się klimat, kiedy nic nie grało w słuchawkach. Domyślnie mamy ustawioną angielską lokalizację i bardzo mi nie siadła. Aktorzy byli strasznie sztywni. Po zmianie na polską wersję… Wow! Kilkanaście poziomów wyżej. W polskiej wersji aktorzy brzmią znacznie lepiej niż w angielskiej i zdecydowanie dobrze mi się tego słuchało.

Gra pozbawiona w zasadzie jest jumpscarów, czasem zdarzy się, że na ekranie zamajaczy sylwetka jakiejś postaci i dźwięk uderzy po uszach, ale nie jest to przerażające.

Podsumowanie

Spotkanie z PLAY WITH ME było ciekawe, bo niecodzienne. Do tej pory miałem niewiele okazji do zobaczenia podobnych tytułów. Fabuła, która może nie trzyma nas w fotelu, ale spaja opowieść na tyle, że byłem nią zainteresowany. Gra może czasem wywoływać w nas frustrację z powodu braku podpowiedzi, w momencie, kiedy nie mamy bladego pojęcia co dalej robić, ale to uczucie szybko mija, gdy uda nam się samodzielnie rozwikłać zagadkę.