PixArk – recenzja

Moja świadomość powróciła w momencie, kiedy na własnej skórze poczułem działanie grawitacji – spadałem, jakby zrzucony z grzbietu ptaka. Na całe szczęście miałem ze sobą spadochron, który zaniósł mnie nad małą, zieloną wyspę.

Wylądowałem na polanie zamieszkanej już przez niezliczone istoty.

Dinozaury, ptaki, indyki, kurczaki i inne, których nie potrafiłem jeszcze nazwać. Spotkałem też ludzi, zagubionych podobnie jak ja. Wziąłem się do pracy, pozbierałem trochę patyków, liści i włókien roślinnych, z kawałków drzewa udało mi się złożyć coś na kształt topora. Ściąłem więcej drzew i zrobiłem sobie kilof. Szybko zgłodniałem od nadmiaru pracy; głód zaglądał mi w oczy, nie byłem już w stanie najeść się jagodami, gęsto porastającymi okoliczne zarośla. Musiałem wybrać się na polowanie. Wspominałem już przecież, że okolica kipi aż od zwierzyny, prawda? Mięso z indyka upieczone na ognisku nigdy jeszcze nie smakowało tak dobrze.

Minęła pierwsza noc, ciepła na tyle, że mogłem spędzić ją w śpiworze, naprędce zszytym ze zdobycznych skór.

Nadszedł następny dzień – i konieczność zapełnienia go czymś. Mógłbym leżeć brzuchem do góry, ale wtedy czym ten brzuch napełnię? A gdybym tak zbudował sobie chatkę i zobaczył co kryje się za tym wzgórzem na wschodzie? Może udałoby mi się udomowić któreś ze zwierząt? Ciekawe, co na moje plany powiedzą inni…

Brzmi jak Minecraft?

Otóż nic bardziej mylnego, jak mogliśmy wielokrotnie to już gdzieś usłyszeć. To PixArk, Ark w pikselowym, voxelowym wydaniu; taki Minecraft na tych samych sterydach, na których urósł Ark: Survival Evolved. Otwarty świat, gra w przeżycie w świecie zamieszkałym przez prehistoryczne gady, do których dorzucono kwadraty, budowanie i kopanie, nowoczesne uzbrojenie i tony, tony craftingu. No i innych, ludzkich graczy.

PixArk

PixArk, według zapewnień twórców, oferuje nieskończone możliwości.

Do tego pomyślany jest jako gra dla wielu graczy. Wtedy prezentuje się najlepiej. Gra samemu (i lokalnie, bez połączenia z internetem) jest jak najbardziej możliwa, ale mało przyjemna – bo niesamowicie mozolna. Dzieląc się zadaniami z przyjaciółmi i organizując się, zrobimy dużo większe postępy.

Ta mozolność PixArk przejawia się na wielu etapach. Począwszy od wymaganego na każdym kroku grindu surowców, do skomplikowania przepisów – i, co na pewno zaboli początkujących, niewielkiej pomocy ze strony gry. Samouczek jest, ale miałki, powolny, strasznie narzucający się (pół ekranu zawalone poleceniami? Czemu nie!). Do tego dotyka naprawdę podstawowych elementów rozgrywki, z którymi akurat nikt nie powinien mieć większych trudności.

Całość utrudnia jeszcze interfejs, kompletnie niepomyślany do obsługi na konsolach do gier. Gdyby odjąć kolory i zaokrąglone rogi to ekran rozwoju postaci wyglądałby jak arkusz Excela – wyobrażacie sobie arkusz Excela składający się z kilkudziesięciu komórek, obsługiwany jedynie za pomocą klawiszy strzałek? Tak to wygląda choćby na Xbox One, gdzie, aby po zdobyciu kolejnego poziomu rozdysponować punkty rozwoju, do np. współczynnika zdrowia, musimy ustawić kursor dokładnie pod lub nad konkretną pozycją w menu i wtedy próbować przechodzić w lewo. Jeśli zaczniemy zbyt przesunięci w poziomie, gra przeskoczy do przycisków na samym dole ekranu. Irytujące, męczące i wybitnie frustrujące – szczególnie na początku rozgrywki, kiedy poziomy idą w górę bardzo szybko (co się dziwić, tutaj za samo przebywanie w grze dostaje się punkty doświadczenia!) a gra nie pozwala zapomnieć o punktach do rozdania, wyświetlając ogromny banner w górnej części ekranu.

PixArk od samego wstępu uderza jeszcze jednym – jak bardzo niedopracowany jest po wyjściu z Early Access.

Testowałem tę pozycję na moim Xbox One, działa znośnie. Czasy ładowania długie, klatkowanie na Xbox One X tylko czasami, na starszym, magnetowidowym, Xbox One – klatkowanie na każdym kroku, ot grywalnie „po konsolowemu”. Czego nie mogę jednak wybaczyć to wielokrotnego wyrzucania mnie do ekranu startowego konsoli. Interakcje z innymi graczami (albo udomowionymi przez nich zwierzętami) to praktycznie murowany reset gry.

Sytuację próbuje trochę ratować warstwa wizualna i dźwiękowa.

Gra wygląda dobrze, doceniam dobór palety barw, obiekty są wyraźne, łatwo je rozróżnić nawet z daleka. Voxele mogą się podobać lub nie, kwestia gustu, ale nie można doczepić się do jakości wykonania dinozaurów i, ogólnie, zwierząt. Ich mordki, śmiesznie klockowate, prezentują się żywo i dość oryginalnie. W tle przygrywa melodia, zmieniająca się zależnie od biomu, w którym aktualnie przebywamy.

PixArk to wytwór dzisiejszych czasów – survivale w kwadratowym świecie z rozbudowanym craftingiem są popularne. Dodajmy do tego markę Ark i setki dinozaurów. To się przecież nie może nie udać! A jednak. Nie udało się.