Phantaruk – recenzja

Z wielką nadzieją podszedłem do dzieła naszych rodzimych twórców – Polyslash. W swoim porfolio na stronie mają zaledwie jedną opublikowaną grę, poniżej recenzonawego – Phantaruka. Liczyłem na klimat, który wgniecie mnie w ziemię, ale zupełnie nie spodziewałem się tego co miało nastąpić. Pierwszoosobowa przygoda w świecie sci-fi zapowiadała się miodnie. Nie zraziłem się do niej, przecież wiele zdolnych ekip ma wejście smoka do branży gier. Czy i produkcja naszych krajanów wybija się powyżej przeciętnej?

Początki

Mógłbym tutaj wrzucić kawałek Aqua – „Barbie Girl”  i w zasadzie temat uważałbym za wyczerpany. No, może trochę pozmieniałbym słowa, bo zaśpiewałbym „I’m Plastic Man in a Plastic World.” Wszędzie widziałem sztuczny, plastikowy świat, który po prostu odrzucał mnie od siebie i ten widok utkwił mi na tyle w pamięci, że na żadną inną grą nie spojrzę już chyba tak krytycznie, jak na to dzieło. Jednak na plus należy zaliczyć optymalizację, która w żadnym momencie gry nie dławiła się, a cała gra płynnie działała przez cały okres rozgrywki.

Historia

Tak wciągająca, że mógłbym się rozpisać na dwieście stron, a i tak byście wyczekiwali kolejnego zdania. Wręcz spijalibyście słowa, które zapisywałbym na kolejnych stronach! A teraz bez żartów. Przenosimy się na pokład statku w odległej przyszłości, firmy chcąc stworzyć człowieka pozbawionego słabości i wad, posunęły się o krok za daleko. Już od pierwszych chwil dowiadujemy się, że nasza postać jest nosicielem tajemniczego wirusa, który zatruwa jej delikatny człowieczy organizm. W poszukiwaniu antybiotyków musimy przejrzeć każde pomieszczenie, bo inaczej będzie krucho z nami. Prócz ucieczki ze statku musimy jeszcze przeżyć, co nie jest takie trudne w grze Polyslasha.

A więc czym to jest?

To jest po prostu przechodzenie z lokalizacji do lokalizacji, przy okazji podziwiając miernej jakości pomieszczenia i inne elementy występujące w nich. „Ale jak to? Nie ma tak wrogów?” Zapytałby ktoś, kto jeszcze się nie zniechęcił. Tak, są! Przed jednymi uciekniesz, przed drugimi nie. Pierwsi mają inteligencję orka, który nie do końca wyszedł Sarumanowi podczas tworzenia armii, drudzy natomiast to bestie z IQ Stephena Hawkinga . Oczywiście oba stwory atakują gdy Cię zobaczą, ale nie martw się! W żaden sposób nie jest to ekscytujące. Jeśli nie uciekniesz to zginiesz, a jak zginiesz to postać odrodzi się w losowo wybranym pomieszczeniu. Sama sekwencja ginięcia, ucieczek, skradanek czyli większości akcji postaci, jest po prostu nieciekawa i nie powoduje żadnych emocji. „To nie ma żadnych strzałów?” To pytanie zadbałby najwytrwalszy gracz, który bez ogrania kaszanki uzna tydzień za stracony. Nie ma strzelania, nie ma niczego interesującego w tej grze i nie ma nic prócz chodzenia i znajdywania kolejnych porcji leku, który pozwoli nam przeżyć. Nie ma niczego. Jest smutek, zimno, halucynacje z niedożywienia i śmierć.

Na sam koniec!

Phantaruk to gra pozbawiona duszy. Gra, która wprowadzając parę ciekawych rozwiązań mogłaby się utrzymać wśród średniaków. Zabiera nas w pozbawioną emocji wycieczkę, która skończymy prędzej z pilotem przed telewizorem niż przykuci do monitora oglądając oczami bohatera toczącą się historię. Największym plusem gry jest udźwiękowienie, które starało się budować napięcie w okół historii. Odgłosy potworów mogły się podobać, głosy postaci już mniej, ale i one nie były najgorsze. Za to należy pochwalić studio – w udźwiękowienie włożyło naprawdę dużo pracy.
Około dwie godziny gry, za cenę 12 € na Steam to dużo za dużo jak na wątpliwą przyjemność z gry. Obecnie jest przecena z 12 € na 7,19 € co już jest lepszą ceną za grę do jednego ogrania.
Tak naprawdę żaden z aspektów gry nie zapadł mi w pamięć, poza koszmarną grafiką. Co więcej największą przyjemnością i skupiskiem emocji, prawodopodobnie okaże się usunięcie jej z twardego dysku mojego komputera. Może jestem zbyt surowy, ale od gry wymagam czegoś więcej i tego czegoś mi zabrakło. Jeśli ktoś jednak lubi taki typ rozgrywki to na pewno gra jest dla niego.

Na sam koniec plusy! Na pewno jest to udźwiękowienie, które może nie jest na światowym poziomie, ale ma swój klimat. Pomysł z notatkami audio też na plus, bo nie każdy musi lubić czytać. Historia po pewnym czasie może nawet lekko wciągnąć.