Ile znacie gier, które wyszły z Kickstartera i zachwyciły czymś graczy? Nie męczcie się, jest ich naprawdę niewiele. Zebrane ponad 250 tysięcy dolarów mogło wsiąknąć w wycieraczkę polskiego studia. Oczekiwania były wielkie, czas się dłużył niemiłosiernie. Od 2013 roku trochę czasu minęło, więc powiem od razu – warto było czekać.
SUPERHOT
Na powitanie dostajemy ekran rodem z nieżyjącego już Norton Commandera. Zakrzywione i rozmazane jak na monitorze CRT, dobrze poczuć, że stare dobre czasy wracają.
Świetnie odwzorowany interfejs zawiera kilka smaczków. Oprócz standardowych ustawień rozgrywki, możemy przeglądać galerię grafik z gry, a nawet zagrać w grę w grze. Wszystko to w pięknym ASCII.
HOT HOT HOT
Zasady świata: zabij czerwonych, wszystko stoi – lecz twój ruch porusza cały świat. Myślicie, że to proste? Tylko wam się wydaje! Gra atakuje nas coraz trudniejszymi poziomami, przeplatając historię samego świata gry i dotyczącą gier wideo, której zakończenia nie będę wam przecież zdradzał. Walki w mieście, parkingu, barze, klatce, szpitalu – pomysły stwórców wydają się nieskończone. Wszystko okraszone bardzo surową, białą grafiką z czerwonym kolorem. Prosta grafika pozwala wyszczególnić wszystkie detale, w prostym świecie widać nawet najmniejsze szczegóły, którymi studio chciało nas uraczyć.
Przez pierwsze etapy scenariusz gry nas nie zachwyca. Żadnych tłumaczeń, żadnych ciekawostek. Po prostu suniemy po kolejnych planszach, zderzając się z naszymi przeciwnikami. Ogólnie nic ciekawego, jesteśmy tylko my i system, który wysyła nam wskazówki i ostrzeżenia. Rozgrywka, jak wspominałem, wydaje się uderzająco prosta. Zaczynam poziom, strzał -unik -strzał – rzut jakimś przedmiotem – strzał uniki – rzuty- strzały i zakończenie każdego wyzwania – SUPERHOT SUPERHOT w słuchawkach. Po chwili powtórka całego poziomu, wszystko wygląda jakbyśmy grali zaledwie kilka sekund, zupełnie jakby wyłączyć zwolnienie w Matrix – stylizowane na zaplanowaną akcję zawodowca. Przy każdym zabójstwie, gra raczy nas pięknymi efektami rozbryzgiwanego ciała przeciwnika. Zapatrując się w tak piękną scenę, która w zwolnionym tempie wygląda jak dzieło sztuki, możemy pojąć naszą siłę zniszczenia.
Brnąc w to coraz głębiej, poznajemy kolejne sztuczki autorów jak i samego systemu. Niektóre poziomy będą wymagały od nas zaczynania ich dziesiątki razy, aż nie nauczymy się zasad obowiązujących w świecie. Każdy nasz ruch jest na wagę złota, a każdy ruch przeciwników jest reakcją na nasz. Coraz dalej, coraz więcej przeciwników, coraz więcej easter eggów, jak i typowych znajdziek w całej grze. Może typowych to tutaj złe słowo. Każdy ujawniony sekret wprowadza nas głębiej w fabułę. Niestety są one ukryte wszędzie – zarówno za niematerialną ścianą, jak i tak bardzo na wierzchu, że przeoczenie ich jest sprawą naturalną i prawdopodobnie nigdy ich nie znajdziemy. Co kilka poziomów spotykamy przerywniki fabularne i spotykają nas niespotykane do tej pory rozwiązania. Zmuszenie gracza do wyłączenia gry? Kto by się do tego dopuścił, tutaj jest to normalne. Takie zagrania twórcy serwują nam co chwilę i to dzięki nim mimo prostej i krótkiej rozgrywki krzyczymy: więcej! Więcej! SUPER HOT SUPER HOT SUPER HOT.
SUPERCOLD?
Mimo mojego zamiłowania do gier niezależnych nie mogę pominąć sporego minusa tej produkcji. Na pewno słyszeliście o cenie gry i maksymalnie dwóch godzinach rozgrywki w trybie fabularnym. Rozgrywkę można sobie przedłużyć, stając w szranki z oponentami w innych trybach rozgrywki, które dostępne są po zakończeniu gry. Nie jestem jednak fanem bicia swoich własnych rekordów przez dłuższy okres czasu. Myślę, że jeśli gra całkowicie was zaciekawi na 5-6 godzin, to jest to dobry wynik za tę cenę. Producenci obiecują dalsze aktualizacje tytułu, co w przyszłości uczyni zakup jeszcze bardziej atrakcyjnym.
Zakończenie, jak i prowadzenie podczas ostatnich etapów rozgrywki, jest tak samo nietypowe, jak cały tytuł. Nie jest to coś mocnego, co zapadnie nam w pamięć. Gra nie pokazuje też nic złego, co by odrzucało. Po prostu nie zapada w pamięć na dłużej. Za miesiąc lub tydzień już o niej nie będę pamiętał, ale z pewnością wrócę, jeśli tylko ukażą się nowe poziomy, które zostały zapowiedziane.
Ocena: