Kiedy w 2011 Starbreeze przedstawiło światu swoje PayDay: The Heist, był to niewątpliwe świeży pomysł w ramach odwróconego w mechanikach i klimacie kultowego SWAT 4. Po siedmiu latach, premierze sequela, niezliczonej ilości jego portów na prawie wszystkie urządzenia działające na prąd elektryczny i dziesiątkach dodatków do niego, premiery doczekała się również wersja na najnowsze dzieło firmy z Kioto. Czy pięcioletnia już gra wpasowała się w specyfikę Nintendo Switch?
Portując PayDay 2, twórcy zapewnili graczom sporo zawartości i dodatków (w sumie kilkadziesiąt paczek DLC), które przez lata od premiery debiutowały na PC oraz konsolach. Warto jednak podkreślić, że ta wersja jest kilka dodatków wstecz w porównaniu do edycji z konsol tej generacji, która to znów jest dodatkowo opóźniona w stosunku do najlepiej wspieranej, pecetowej. Dodatkowym smaczkiem jest tutaj obecność Joy(w masce żywcem wyciągniętej z polskiego Ruinera), nowej postaci dostępnej tylko w wersji Switch oraz obsługa wibracji HD wbudowanych w kontrolery JoyCon. Jest to wciąż ta sama, pozytywnie przyjęta produkcja ze sporą społecznością fanów okradania różnych instytucji z ich mienia. Mimo mniejszych lub większych cięć, wszystkie zalety stojące za tą produkcją są również obecne i tutaj.
Cóż jednak z tego, że gra jest przyzwoita, skoro została wyprana z jakiejkolwiek funkcjonalności chatu? Gra oparta o współpracę 4 osób w rozgrywce przeciwko SI nie pozwala na komunikacje wbudowaną bezpośrednio w program. Oznacza to, że pozostają trzy możliwości rozgrywki:
1. Gra ze znajomymi posiadającymi Switcha, kopie gry i chęci.
2. Gra z osobami znalezionymi w sieci poza grą, na forach czy Discordzie.
3. Skorzystanie z matchmakingu i miotanie się bez planu w misji licząc na to, że każda z napotkanych losowo osób będzie robiła to, co do niej należy.
Oczywiście w produkcie istnieje system prostych, predefiniowanych komend dostępnych pod przyciskami kontrolerów, ale realnie w większości przypadków gracze będą zmuszeni do losowego dobierania współpracowników w złodziejstwie, z którymi nie mają możliwości komunikacji w żaden cywilizowany sposób. To absurd przy takiej specyfice gry. Oddając grze co do niej należy przyznaje, że takie bieganie w stylu komedii heist movie i karuzeli pomyłek prowadzących do zabawnych sytuacji ma swój urok i pozwala się dobrze bawić, ale na pewno nie jest to rozwiązanie na dłuższą metę. Widać to choćby po długości wyszukiwania rozgrywki, która już kilka dni po premierze zmusza do kilkuminutowego oczekiwania na graczy.
Niezależnie od wybranego trybu gry, zarówno w dłoniach jak i docku PayDay 2 potrafi utrzymać w miarę stabilne 30 klatek, choć nie obyło się bez drobnych spadków animacji w okolice granicy płynności. 30 FPS to standard, na który twórcy zdecydowali się również w przypadku konsol Playstation 4 oraz Xboxa One. Mimo tego, że gry online powinny mieć wg mnie zapewnione wsparcie dla 60 klatek, jest to ilość wystarczająca dla komfortowego grania. Niestety, rozdzielczość ekranu w trybie zadokowanym nie odbiega znacząco w górę od standardu 1280×720, a w szczególności kłuje to w oczy w menu i UI. Dzisiejsze gry przyzwyczaiły nas już do renderowania napisów i menusów w wyższych rozdzielczościach niż sam silnik gry – niestety ekipa ze Starbreeze nie wykorzystała podobnego efektu. Podsumowując aspekt techniczny, najlepszym porównaniem będzie tutaj wersja wydana na PS3, z podobnymi spadkami animacji i wielkością ramki. Mimo w teorii słabej rekomendacji, gra naprawdę solidnie wygląda w trybie handheld, gdzie wciąż ze świecą szukać doświadczeń FPS na podobnym poziomie w rozdzielczościach HD.
Niestety, port ten cierpi na bardzo dużą ilość błędów. Stróże prawa z uporem maniaka strzelający w ścianę, lewitujący nad głowami graczy czy zapadający się pod mapę to standard pojawiający się bardzo często. Ani razu nie przeszkodziło to w ukończeniu misji, lecz niesmak słabej kontroli jakości pozostaje. Tym bardziej, że mamy do czynienia z kodem nad którym autorzy pracują już ponad pięć lat.
Chciałbym powiedzieć, że to kolejny przykład przyzwoitego portu na pstryka. Niestety jednak, biorąc pod uwagę specyfikę rozgrywki oraz zastosowane tutaj rozwiązania, sugeruję wstrzymać się z zakupem do czasów sporych obniżek ceny oraz update’u dotyczącego komunikacji, niezależnie czy to pochodzącego od twórców czy od samego Nintendo, szykującego duży start pełnej wersji usług sieciowych na tej platformie w drugiej połowie roku. Na ten moment wydanie 200 złotych na port pięcioletniej gry nie posiadającej kluczowej funkcjonalności potrzebnej do komfortowej gry jest po prostu irracjonalne. Mimo wszelkiej sympatii, którą mam do chaotycznych skoków na bank w masce koguta, podczas których miotam się jak kurczak bez głowy.