Pac-Man w przenośnej wersji od My Arcade – test

Tym razem przenosimy się do lat 80-tych, gdzie dzięki Namco pierwszy raz światło dzienne ujrzał kultowy Pac-Man! Znana przez wszystkich żółta kulka znalazła swoje miejsce w handheldzie od My Arcade.

Zjedz wszystkie kulki i wskakuj na wyższe poziomy!

Słowem wstępu (bardziej dla młodego pokolenia) o samej grze. W latach 80-tych, nasz żółty kolega zadebiutował pierwszy raz na 8-bitowych automatach. Dzięki prostej idei, która szła w parze z zręcznościowym wyzwaniem, gra szybko zyskała rzeszę fanów i mocno zapisała się w popkulturze. Z czasem pojawiła się też na innych platformach jak: Atari, Commodore, Sega, Nintendo itp.

Klasyczna, pierwsza wersja Pac-Man’a polega na zjedzeniu wszystkich białych kulek, które znajdują się w labiryncie. Wyczyszczona plansza pozwala na przejście do kolejnego poziomu – oczywiście nie jest to tak proste, jak się wydaje. Na środku labiryntu znajduje się domek kolorowych duszków, które musimy omijać, bądź jak białe kulki – zjeść. Duszki jednak nie znikają na dobre! Odradzają się w owym domku, by znów przeszkadzać nam w czyszczeniu planszy.

Do zjadania duszków mamy na planszy 4 większe białe kulki – dzięki nim duszki zmieniają się na krótką chwilę w „cienie” co pozwala na ich pożarcie i daje nam super punktacje. Gdy kulka przestanie działać, lepiej unikać kolorowych gagatków, bo przez ich dotknięcie tracimy życie. Dodatkowym elementem, który pojawia się na planszy to owoce – one dodają nam punkty. Każdy kolejny poziom polega na tym samym, lecz zmienia się poziom trudności.

Jeden Pac-Man w trzech odsłonach.

Dobra, przejdźmy teraz do zawartości konsoli. Pac-Man Pocket Player od My Arcade daje nam 3 różne tytuły z Pac-Man’em w roli głównej. Pierwszy na liście jest wyżej opisany Pac-Man. Druga pozycja to Pac-Mania wydany w 87 roku. Gra polega dokładnie na tym samym, lecz mamy widok 3D i poza samym poruszaniem się w przód, możemy skakać, co pozwala na unikanie duszków i zmniejsza szansę na stracenie wszystkich żyć w szybkim tempie. Trzecia gra to Pac-Panic bądź Pac – Attack wydane w 93 roku. Gra w formie puzzli nadaje się bardziej do chillowania, więc stres z poprzednich dwóch tytułów możemy odstawić na bok. Gra działa na zasadzie Tetris’a – spadające bloczki układamy tak, aby duszki znajdowały się najbliżej siebie. Pac-Man w kolejnym spadającym bloczku musi zjeść ich jak najwięcej dlatego trzeba układać je z głową. Nie zapominamy o wyczyszczeniu ekranu do zera!

Czy Pac-Man jest tego warty?

Co do samej konsoli – dostajemy ją w reprezentatywnym opakowaniu, które pozwala nam podejrzeć konsole jeszcze w pudełku, więc pierwsze wrażenie jak najbardziej na plus! Oczywiście na pudełku znajdziemy wszystkie informacje o zawartości, jak i informację o bateriach potrzebnych do odpalenia konsoli. W środku, oprócz gry, znajdziemy już tylko instrukcję, jakby ktoś potrzebował się zapoznać ze sterowaniem.

Pac-Man Pocket Player w rękach leży zaskakująco dobrze. Jest wygodny i w sam raz wyważony (przynajmniej na moje dłonie!), a wizualnie przypomina trochę stylistykę z Arcade’ów. Gorzej, jeżeli chcemy mówić o dźwięku, który z wydobywa się z konsoli. Ktoś za bardzo popłynął w retro styl, bo dźwięk jest przerażający – po pierwszym włączeniu poczułam jakbym otwierała kartkę z pozytywką na imieniny Cioci albo zwyczajnie został włożony słabej jakości głośnik. Pewnie nie bez powodu konsola została wyposażona w wejście słuchawkowe.

Dodatkowo posiada również, poza miejscem na 4 baterie AAA, port zasilający Micro-USB, ale już bez kabla – w podróży będziemy mogli pograć z podpiętym power bankiem, albo w domu przy kontakcie. Zamiast kabla do zasilania dostaniemy pasek żeby przypadkiem konsola nie wypadła nam z rąk.

Podsumowując – Pac-Man Pocket Player od My Arcade dostaje ode mnie mocne 5/10. Ta piątka tylko za kultowy tytuł i ładne opakowanie, bo niestety cena, która wynosi około 150 PLN mocno zaniża końcowe odczucie. Jako prezent dla retro gracza może i będzie udany, ale nie wiem czy grany.