Od zera do bohatera – recenzja Outward

Słyszysz szum wiatru. Na zewnątrz szaleje śmiercionośny sztorm. Woda wlewa Ci się do butów. Trzymasz się kurczowo ściany, z trudem powstrzymując wymioty. Czujesz, że choroba morska przejmuję nad Tobą kontrolę. Nagle, w jednej chwili słyszysz grzmot i niewyobrażalnie jasny błysk, tuż obok Ciebie. Ogarnia Cię pustka. Nie czujesz nic, nie widzisz nic. Jedyne, o czym możesz myśleć to ciemność. Masz przeczucie, że to już Twój koniec. Śmierć w końcu przyszła i po Ciebie.

Otwierasz oczy, przecierając je z niedowierzaniem. Chłodna, morska bryza delikatnie porusza Twoimi włosami. Poranne słońce ogrzewa Twoją trupio-bladą twarz. Pomimo wielu siniaków, zadrapań oraz bólu głowy, jesteś szczęśliwy. Przeżyłeś prawdziwe piekło na morzu. Wstając z ziemi, czujesz zimne deski wprost spośród kiedyś pięknego okrętu, a obecnie marnie prezentującego się wraku. Teraz zaczyna się Twoja wielka przygoda. Dostałeś od Boga możliwość startu życia od nowa! Tylko czy aby na pewno…?

Tuż po odejściu kilku kroków od statku zderzasz się z brutalną rzeczywistością.

Wszystko, co się rusza chce Cię wymazać z tego świata, a Ty nie posiadasz absolutnie niczego, czym mógłbyś się bronić. Dlatego też zaledwie po kilku chwilach zostajesz brutalnie zabity. Jednakże nie giniesz w całym znaczeniu tego słowa, ponieważ w Outward dosłownie nie możesz zginąć. Jeśli twój pasek zdrowia spadnie do 0, to najprawdopodobniej zostaniesz przeniesiony do jednego z wielu możliwych, bezpiecznych miejsc w celu „wypoczynku”. Lub zostaniesz po prostu wyrzucony na drodze. „Pośmiertnych” scenariuszy gra posiada całkiem sporo.

Na samym początku, gdy zostaniemy „zabici”, budzimy się w latarni morskiej. Po wyjściu z nie,j zamiast jakiegoś fantastycznego wydarzenia, które sprawi że zostaniemy bohaterami, zastajemy miastowych komorników z żądaniem spłaty długu w wysokości 150 srebrnych monet. Z powodu naszego udziału w katastrofie morskiej dostajemy czas pięciu dni na pokrycie długu. Jeśli w tym czasie go nie spłacimy, latarnia (która okazuje się naszą własnością) zostanie nam odebrana.

 Nie myślicie sobie, że to tylko słowa rzucane na wiatr.

Jeśli nie zdążymy zapłacić, to nasza latarnia przekształci się w baraki dla strażników, a my sami zostaniemy bezdomni. Osobiście to sprawdziłem. Żeby zarobić jakiekolwiek pieniądze, musimy wybrać się poza miasto. Oczywiście nie jest to takie proste, jakim się wydaje. Wszystko dlatego, że żeby wyjść musimy być odpowiednio przygotowani. Pełna manierka z wodą, broń i krzesiwo to całkowite minimum do przeżycia w dziczy. Bez tego najprawdopodobniej prędzej „umrzesz” z odwodnienia, z głodu, bądź z zimna. Chociaż nie będę cię oszukiwać. Nawet z tym będziesz ginąć raz za razem. Gra już od samego początku daje nam bardzo mocno znać, że jesteśmy jedynie małym, nic nieznaczącym robaczkiem. Jeśli będziemy zbytnio „kozaczyć” — zginiemy, jeśli nie będziemy ostrożni — zginiemy, jeśli zbytnio zaufamy systemowi walki — zginiemy.

Nie ufajcie systemowi walki pod żadnym pozorem.

Czuć, że twórcy próbowali lekko zapożyczyć walkę od najpopularniejszej marki studia From Software – Dark Souls. Niestety, kopiować trzeba umieć. Autorom się to nie udało, przez co gracze dostali do rąk strasznie toporny i nieintuicyjny system potyczek. W wielu grach pomimo toporności da się to przełknąć, jednak nie w tym wypadku. Osobiście starałem się go omijać, kiedy to tylko było możliwe, na wszelkie dostępne sposoby. Najprostszym z nich jest zwykła (lecz bardzo skuteczna!) ucieczka. Bądź korzystanie z łuku.

Sprzedać się, zostać kapłanem, a może rycerzem?

Dokładnie takie możliwości stawia nam gra po tym, jak spłacimy (lub nie) dług. Ja, jako honorowy i szanujący się człowiek…. sprzedałem się. Dosłownie. Zostałem kupiony przez panią burmistrz za niezłą sumkę pieniędzy, a następnie włączony do jej rodziny. To, co się dzieje dalej, pozostawię w tajemnicy, żebyście sami mogli czerpać przyjemność z dalszego odkrywania fabuły.

Grafika w grze jest bardzo nierówna. Miejscami prezentuje się nadzwyczajnie dobrze, a czasami człowiek się zastanawia czy nie uruchomił czasem jakiegoś innego tytułu. Przykładowo, tak prezentuje się jedno z głównych miasto w nocy oraz za dnia:

Pomijając jakość oprawy graficznej, świat w Outward jest bardzo rozbudowany i kolorowy. Flora oraz fauna w grze również jest bardzo bogata… i niebezpieczna. Dosłownie każde żywe stworzenie cię zaatakuję, jeśli tylko cię zobaczy. Nieważne czy to kura, jeleń, czy hiena.

Outward to bardzo nietypowy kawałek kodu.

Wykracza poza utarte schematy, jednakże nie potrafi poradzić sobie z niektórymi podstawowymi problemami, przez co trudno mi tę grę ocenić.  Jednak jeśli nudzi was bycie wybrańcem, bohaterem lub innym zbawcą, to zdecydowanie warto ten tytuł sprawdzić… przy jakiejś dobrej promocji.