Our World is Ended – recenzja

Our World is Ended to Visual Novel. Gatunek, który nie ma łatwego życia wśród graczy. Wielu z nich uważa nawet, że nie są to gry. Jeśli się z nimi zgadzasz, to możesz śmiało założyć, że czytasz recenzję książki. Recenzowanie tych produktów też nie należy do najłatwiejszych, gdyż trzeba mocno uważać, żeby nie zdradzić zbyt wiele z fabuły. A fabułą ten gatunek stoi.

Our World is Ended to port wydanej pod koniec 2017 roku w Japonii na PS Vita gry o tym samym tytule.

Opowiada on o losach niejakiego Reijiego Gozena, nowo zatrudnionego na pół etatu pracownika w małym studiu deweloperskim. Judgment 7, bo tak się ono zwie, to grupa bardzo interesujących indywiduów. Oprócz nas jest tutaj także Sekai Owari, właściciel i główny programista o zboczonej naturze. Iruka (delfin), jego przyjaciel, grubasek żyjący światem złudzeń i dziecięcych fantazji, a także pisarz dla studia. Artystka od rysunków, Yuki Natsumi, która jest tak mroczną gotką, jak tylko się da. Tatiana Alexandrovna Sharapova, 13-letnia dziewczynka geniusz prosto z Rosji, która dorabia jako drugi koder. A także siostry Hayase. Asano, muzyk ze skłonnościami do przemocy oraz niefortunnie małym biustem, oraz jej zupełne przeciwieństwo w każdym calu, Yuno. Licealistka o delikatnym usposobieniu dorabiająca na pół etatu tak jak my.

Sama oś fabularna zaczyna się w momencie, kiedy rozpoczynamy beta-testy nowego produktu.

Gogle rozszerzonej rzeczywistości, które działają tak sprawnie, że potrafią zmienić ubranie towarzyszącej nam w teście Yuno na szkolny strój kąpielowy. Prawdziwy raj dla każdego młodzianina.

Wszystko idzie dobrze do czasu, aż gaśnie nam światło ekranu, by po chwili pokazać wizję zniszczonego miasta, naszych przyjaciół ukrzyżowanych na jednym z okolicznych budynków i tajemniczą dziewczynę ze słowami „Uważaj, nasz świat się wkrótce zacznie”. Początkowo wydawało mu się, że ta dziwna wizja to tylko efekt przegrzania mózgu spowodowany noszeniem hełmu w stylu Vive czy innego Oculusa. A w każdym razie do czasu kiedy przy następnym teście w pełnym składzie jakimś sposobem okazało się, że świadomość całej grupy trafiła do wirtualnego świata tak realnego, że… że tutaj muszę przerwać. Zdradzanie więcej naprawdę zabiera radość i jest w pewnym sensie obrazą dla produktu.

Podczas czytania gra bardzo rozwija wątki i postaci.

Każda z nich, poza swoją kliszową i przerysowaną osobowością ma jednak drugie, trzecie, czasem nawet czwarte dno. Wątki potrafią dać zagwozdkę w stylu Incepcji. Zagadki, takie jak „dlaczego studio nazywa się Judgement 7 skoro to my jesteśmy 7 pracownikiem”, czy dlaczego tytuł jest w takiej, a nie innej formie gramatycznej, powinny przykuć was do ekranu.

Sama gra przez sporą część jest utrzymana w tonie komediowym. Wiele sprośnych żartów, kosztem słabo obdarzonej przez naturę Asano. Wiele gagów sytuacyjnych. Z początku zastanawiałem się, czy to tylko pusta komedyjka, ale wtedy gra uderzyła mnie całą resztą spektrum emocji. Wzruszenie, śmiech, smutek, nienawiść, a nawet rozpacz. Jeśli nie jesteś z kamienia, to poczujesz wszystkie z nich.

W kwestii gameplayu tytuł nie oferuje zbyt wielu urozmaiceń.

To bardzo typowy przedstawiciel podejścia do liniowego poznawania fabuły z okazyjnymi wyborami. Wyborami, które podzielone są na dwa typy. Standardowy daje nam listę opcji do wyboru i nieskończony czas na decyzję oraz S.O.S. kiedy fabularnie jesteśmy w momentach wymagających szybszej reakcji. Tutaj opcje przesuwają się z prawej do lewej strony ekranu. Brak wyboru też posunie fabułę dalej. Każdy z wyborów wpływa też na to, jak obecna przy rozmowie postać będzie nas postrzegać dalej, co bezpośrednio przekłada się na to, które z zakończeń nas czeka.

Technicznie gra, jako port z Vity i przedstawiciel tego gatunku nie powinna sprawiać problemów na Switchu.

Jedyne uchybienie, jakiego doświadczyłem to auto zapis spowalniający kilka pierwszych sekund każdej nowej sekcji w trybie przenośnym. W zadokowanym systemie nie miałem tego problemu. Artystycznie natomiast, koń, jaki jest każdy widzi. Artysta nie bał się kolorów i stworzył przy tym ilustracje doskonale obrazujące charakter aktorów tej pozycji. Tło muzyczne to także przyjemna dla ucha ścieżka podkreślająca sytuację. W podniosłych momentach podbija tempo, w sytuacjach zagrożenia bije niepokojem. Dokładnie tak, jak człowiek by oczekiwał po każdej kompetentnej VN’ce.

Jeśli akurat masz ochotę poczytać jakąś przyjemną historię, serdecznie polecam Our World is Ended.

Niezależnie od tego, czy jesteś koneserem, czy może po prostu chciałbyś mieć w swoim życiu chociaż jeden VN. Ja bawiłem się świetnie przez całe trochę ponad 50 godzin, jakie zajęło mi przeczytanie każdej linijki tekstu.