Nowe spojrzenie na stary gatunek – recenzja gry Operencia: The Stolen Sun

Nie spodziewałem się zobaczyć w 2019 roku dungeon crawlera, który będzie jednocześnie garściami czerpał ze swoich klasycznych korzeni, oraz potrafił odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości gier video. A jednak operacja ta się udała, a pacjent ma się całkiem nieźle. Operencia jest bowiem tytułem ciekawym za sprawą świeżego podejścia do bardzo ortodoksyjnego gatunku. Nie wszystko co prawda poszło dobrze, ale o ile nie jesteście staroszkolnymi rpgowcami, gra pod wieloma względami może was pozytywnie zaskoczyć.

Podczas ogrywania Operenci nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że pod nos podstawiono mi grę osadzoną w uniwersum Trine.

Piękne, baśniowe modele przeciwników i dobrze zaprojektowane lokacje czerpiące z klasycznych motywów fantastyki europejskiej, przyjemna dla ucha oprawa dźwiękowa. Wszystko to w formie bardziej przystępnej niż by się na pierwszy rzut oka wydawało gry. Niestety, gra ma jeszcze jedno wspólne z Trine i nie jest to bynajmniej cecha, którą chciałbym zobaczyć w jakimkolwiek RPGu. Fabuła jest nijaka, niezbyt chętnie śledziłem kolejne wątki fabularne, przez co naturalnie jako gracz miałem mniejszą motywację do popychania postępów naprzód.

Przy tytule trzymał mnie jednak bardzo dobry projekt poziomów, wypełnionych po brzegi starciami i ciekawymi zagadkami logicznymi. Tym pierwszym przyjrzymy się bliżej w dalszej części recenzji, chciałbym bowiem rzucić teraz nieco światła na wspomniane łamigłówki. Niespodziewanie to one okazały się dla mnie najprzyjemniejszą częścią gry. Poza wygrywaniem turowych walk z coraz to silniejszymi oponentami, najważniejszym aspektem gry pozwalającym na kończenie kolejnych poziomów są gęsto rozsiane po mapie świata gry zagadki. W pierwszych etapach są one trywialne, a ich rozwiązanie rzuca się w oczy już podczas wejścia do lokacji. Ale im dalej w las, tym twardsze orzechy musiałem przegryźć. Design niektórych łamigłówek potrafi bardzo miło zaskoczyć i jest to aspekt gry, dla którego aż chce się brnąć w nią dalej.

Dungeon crawlerowi ortodoksi będą mieli z tą grą pod górkę.

Nie ma co ukrywać – Operencia to gra prosta i bardzo przystępna, przez co nie pasuje do kanonu gatunku. Nie ma tutaj setek umiejętności do wyuczenia się, ponieważ model walki jest intuicyjny i jeśli potraficie złożyć prostą drużynę złożoną z tanka, maga, którego głównym zadaniem będzie nabicie jak największej ilości damage’a, oraz supporta/healera – rozpykacie bez problemu każdego. Ponadto, każdą z postaci możemy rozwijać, wybierając które atrybuty chcielibyśmy wzmocnić z prostego drzewka umiejętności. Model rozwoju postaci jest wręcz prymitywny. Przez to, że każda cecha, w jaką możemy dodać punkt ma wyłącznie pozytywne działanie, które może być przydatne dla każdej postaci niezależnie od jej umownej klasy nie da się tu nawet zepsuć builda. W późniejszych etapach gry pojawiają się oczywiście potężni bossowie, a większe grupki przeciwników potrafią zaleźć za skórę, ale potyczki, jakie przyszło mi zmierzyć, nie zbliżyły się ani na chwilę do poziomu trudności znanego z klasyki gatunku.

Model poziomu trudności gry jest bardzo prosty.

Na start wybieramy trzy parametry, jakimi odznaczać ma się nasz plik zapisu – możemy wybrać pomiędzy łatwymi i trudnymi starciami, określić, czy chcemy w grze widzieć pomoc w postaci minimapy etapu, oraz włączyć tryb hardcorowy, w którym jedna śmierć drużyny poskutkuje końcem przygody. Wybrałem zarówno trudniejsze starcia z przeciwnikami, jak i brak mapki poziomu, mając nadzieję, że poczuję się, jakbym grał w stare, kultowe crawlery. Niestety, potyczki nawet na wyższym levelu są dla fanów gatunku proste, a brak minimapy w zupełności nie przeszkadza, ponieważ poziomy są tak skonstruowane, że na próżno szukać w nich skomplikowanych labiryntów. Nie sposób zgubić się na mapie świata gry.

Pomimo zawodu, jakim okazał się dla mnie niski poziom trudności produkcji, bawiłem się na prawdę nieźle.

Każdy z 12 rozdziałów gry jest różnorodny, posiada swoich własnych przeciwników, rozbudowane zagadki i stara się wprowadzić jakieś nowe mechaniki. Przejście tytułu zajmuje za pierwszym razem około 20 godzin. Treści jest tu naprawdę sporo, a pomimo tego cały czas jest ona różnorodna. Tytuł posiada także polską wersję językową, niestety, w niektórych cutscenkach nie wczytywały się napisy. Jeśli słuchanie ze zrozumieniem po angielsku nie jest waszą mocną stroną, ten błąd może okazać się sporym minusem.

Operencia: The Stolen Sun pozytywnie zaskoczyła mnie jakością treści, jaką ma do zaoferowania.

Kreatywnie skonstruowane zagadki, piękna, baśniowa oprawa audiowizualna i spora ilość zawartości to cechy zdecydowanie zachęcające do zagrania w ten tytuł. Niestety, niski poziom trudności okazał się zawodem, ponieważ oczekiwałem od tak klasycznej formuły czegoś bardziej wymagającego. Gra szczególnie zawodzi na polu zarządzania umiejętnościami naszej drużyny.