My Memory of Us – recenzja

Wydawać by się mogło, że temat poruszający wydarzenia II Wojny Światowej w grach komputerowych został wyeksploatowany do bólu. My Memory of Us jest produkcją, która pokazuje, że pewne tematy i sposób ich opowiadania wciąż pozostają nienaruszone.

Za stworzenie gry odpowiada polskie studio Juggler Games, a jak wiadomo dla naszego narodu temat okresu 1939-1945 jest bardzo ważny. Produkcja gry została wsparta przez IMGN.PRO, dzięki czemu trafiła ona na PlayStation 4, Xboksa One i PC.

Przed każdą misją prezentowane są wspomnienia starszego człowieka, który brał udział w wojnie jako dziecko.

Opowiada on nie tylko o tragicznych wydarzeniach, ale przede wszystkim o dwójce małych dzieci, których poznajemy w trakcie zabawy w przeddzień wybuchu wojny. Mali protagoniści nie przywiązują uwagi do tego co się dzieję wokół – najważniejsze dla nich są ich wzajemna przyjaźń i to, by jak najlepiej przeżyć dzień. Dlatego też grając przyjdzie nam podjąć próbę kupienia tortu czy zatańczenia na scenie.

My Memory of Us ma angażować zarówno dzieci w wieku szkolnym, jak i dorosłego odbiorcę.

W grze roi się od symboliki i minimalistycznych dialogów  Nie oznacza to jednak, że warstwa audiowizualna została potraktowana po macoszemu. Od pierwszych publicznych pokazów My Memory of Us przyciągało wzrok pięknie przygotowaną szatą graficzną w 2.5D. Odcienie szarości kontrastują z głównym, czerwonym kolorem. Oprócz tego, że idealnie współgra on z czarno białymi tłami i pomaga graczowi odnaleźć się w świecie gry to pełni jeszcze jedną, najważniejszą funkcję. Nie będziemy zdradzali jednak o jaką nam chodzi, ponieważ twórcy chcieli, aby gracz sam domyślił się co się dzieje. Całość świetnie przygotowanej oprawy graficznej wzbogacają piękne, acz krótkie animowane przerywniki.

Główne i poboczne postacie nie posługują się żadnym, autentycznym językiem, a to co chcą nam przekazać przedstawione zostało w formie obrazków. Takie rozwiązanie budzi skojarzenia z serią The Sims, jednak w tym przypadku owe “chmurki” nad głowami bohaterów częściej są dla nas wskazówką, niż klarownym przedstawieniem zamiarów.

Jedynie Patrick Stewart występujący tutaj w roli narratora posługuje się prawdziwym językiem – angielskim.  Nic dziwnego, że włodarze studia chcieli zaangażować właśnie tego aktora do swojej produkcji. Dzięki swojemu ciepłemu głosowi doskonale sprawdził się jako staruszek opowiadający dzieciom bajkę.

Nie można jednak zapomnieć o tym, że My Memory of Us jest przede wszystkim grą, w której rozwiązujemy różnego rodzaju łamigłówki.

Z racji tego, iż sterujemy dwójką bohaterów większość z nich opiera się na współpracy. Podczas przygody będziemy wielokrotnie odwracać od siebie uwagę wrogów za pomocą lustra lub procy. Czasami maluchy muszą się także rozdzielić, aby skorzystać ze swoich umiejętności i pchnąć grę do przodu. Dziewczynka ubrana w czerwony kubraczek dysponuje szybkością, która przydaje się wtedy, kiedy musimy szybko przemknąć obok wroga. Natomiast drobny chłopiec może kucać, chować się czy przeciskać przez przeszkody. Jednak kiedy postacie trzymają się razem tworzą silny kolektyw. W grze zmierzymy się z rożnego rodzaju łamigłówkami – od zadań typowo logicznych, do etapów skradankowych oraz sprawdzających nasz refleks.

Poziom trudności produkcji nie jest specjalnie wygórowany, a z większością zadań poradziliśmy sobie przy pierwszym podejściu. Nie oznacza to, że gra „przechodzi się sama” – często chwilę trzeba pomyśleć i zastanowić się co zrobić, aby popchnąć fabułę do przodu.

Warto wspomnieć także o edukacyjnym charakterze produkcji.

Podczas rozgrywki nasi mali bohaterowie znajdują plakaty, nazwane „wspomnieniami”. Przedstawiają one osoby i wydarzenia mające największy wpływ na działania wojenne w naszym kraju. Do każdego wspomnienia możemy powrócić z menu głównego gry, obejrzeć grafikę przedstawiającą je oraz przeczytać opis. Jest to zabieg bardzo podobny do tego, z jakim mogliśmy się spotkać w świetnej Valiant Hearts: The Great War od Ubisoftu.

My Memory of Us wygląda i brzmi świetnie, lecz nie ustrzegła się drobnych, ale irytujących błędów.

Najgorszym z nich jest dosyć odczuwalny… lag. Przy każdym naciśnięciu przycisku odpowiedzialnego za wykonanie jakiejkolwiek interakcji z otaczającym dzieciaki światem czuć opóźnienie. Potrafi to doprowadzić do frustracji, kiedy przez zbyt długi czas oczekiwania na reakcję postaci musimy powtarzać etap.

Nieco mniej uciążliwym problemem, aczkolwiek odzierającym nas nieco z immersji jest warstwa dźwiękowa.  W My Memory of Us bardzo często jest tak, że kiedy wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia lub mamy bardziej zręcznościowe misje wtedy gra muzyka. Jednakże, kiedy wyjdziemy na zewnątrz lub trafimy do nowej lokacji – nie słychać NIC.

Rozumiemy, że twórcy chcieli jak najwierniej przedstawić nam realia, ale w grze dźwięki są istotnym elementem, który buduje napięcie lub je podtrzymuje. Wiadomo, że będąc na pustej drodze raczej nikt nie będzie nam przygrywał „Warszawskich dzieci”, ale wystarczyłoby dodać jakiś szum w tle symulujący powiewy wiatru albo minimalistyczną melodię. To nie jest survival horror, w którym przesadna cisza przygotowuje nas na wyskoczenie jakiegoś straszydła.

Również mamy wiele do zarzucenia osobie która jest odpowiedzialna za hitboksy – chcesz użyć jakiegoś przedmiotu? Podejdź do niego idealnie, co do milimetra, w zaplanowane przez twórców miejsce. Chcesz, aby dzieciaki złapały się za ręce? Musisz ustawić się IDEALNIE obok siebie.

Ostatnią rzeczą, która naszym zdaniem powinna zostać usprawniona jest kompatybilność z padami. My Memory of Us ukazało się na PC, PlayStation 4 i Xboksie One. Mimo iż sterowanie nie jest skomplikowane, twórcy podkreślają, że gra została stworzona z myślą o kontrolerach i domyślnie program rozpoznaje pad od Xboksa One. Jeśli jednak podepniemy ten od Xboksa 360 lub DualShocka 4 – gra nie zareaguje.

Podsumowanie

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””] Adrian Wesołowski:
Mimo tych irytujących błędów, które z pewnością zostaną poprawione w kolejnych aktualizacjach gry, z My Memory of Us bawiłem się przednio. To jedna z najładniejszych gier, w jakie miałem okazję zagrać w ostatnim czasie! Odpowiednio wyważony poziom trudności oraz edukacyjne motywy sprawiają, że przy grze będzie dobrze bawił się i ten mały, i duży gracz. Cena również jest zachęcająca – za grę zapłacicie około 55zł. [/perfectpullquote]

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””] Grzegorz Cyga:
My Memory of Us to polski odpowiednik Valiant Hearts: The Great War i mówię to z pełną świadomością. Polakom z Juggler Games udało się stworzyć grę, która nie tylko pokazuje tragizm wojny od drugiej strony, ale też angażuje swoją rozgrywką.  Z jednej strony historię śledzi się z zaciekawieniem jak dobry film wojenny, a z drugiej najzwyczajniej w świecie odczuwamy przyjemność z wykonywanych działań – a to w końcu jest istotą gier komputerowych, jak i każdej dziedziny rozrywki. My Memory of Us bawi i uczy za jednym zamachem.[/perfectpullquote]