MSI IMMERSE GH50 – genialny headset dla PC-towców

MSI GH50 jest headsetem stricte PC-towym. Właściwie te słuchawki są kompatybilne tylko z komputerami osobistymi i laptopami. Dlatego, stają się produktem dla sprecyzowanego grona odbiorców. Jeśli szukacie wszechstronnego sprzętu, który obsłuży wasze konsole, telefony i telewizory to niestety, musicie szukać dalej.

GH50 to bardzo jakościowy produkt – na drugi rzut oka.

Gdy kurier wręczył mi wreszcie pudełko ze sprzętem, było ono wyjątkowo lekkie. Po otwarciu okazało się, że w środku są jedynie słuchawki i gustowna materiałowa torebeczka do bezpiecznego transportowania słuchawek. Było to dla mnie dziwne, zważywszy na klasę i cenę sprzętu. Do takich X-Cloud’ów od Kingstone’a dołączono dużo dodatkowych gadżetów jak masa przejściówek do konfigurowania długości kabla i ilości wtyczek. Dodatkowo były też wymienne nakładki na uszy, jedne skórzane, drugie welurowe. W GH50 było pusto. Nie mogę powiedzieć, żeby to była wada. W końcu kupujemy słuchawki, a reszta to dodatki.

Niestety, pierwszy kontakt z tymi od MSI również przyprawił o zdziwienie. W pierwszej chwili wydały się tak delikatne i lekkie jakby były jedynie atrapą. Na szczęście to tylko pozory i na drugi rzut oka okazuje się, że są wykonane solidnie, a lekkość to ich atut.

Całość pokryta jest matowym, twardym plastikiem, ale rdzeniem jest metalowy, bardzo lekki szkielet. Dlatego uspokajam, wykonanie jest wzorowe. Nic nie trzeszczy, nic rysuje się, nie palcuje i nie lata. Części spasowano dobrze i wszystko działa jak należy.

Nakładki na uszy wykonane są z bardzo miękkiej gąbki pokrytej skóropodobnym tworzywem.

Jedyny problem z tym rozwiązaniem jest taki, że po jakimś czasem uszy po prostu się pocą, za to zaletą jest wygoda. W swoich X-Cloud’ach po kilku godzinach czułem dyskomfort, a po ściągnięciu ból. Szczególnie welurowe nakładki trochę odkształcają ucho, prowadząc na dłuższą metę do dyskomfortu. W GH50 problem nie wystąpił nigdy, po wielogodzinnych sesjach ściągałem headset jak gdyby nigdy nic, bez żadnych skutków ubocznych.

Kabel w zestawie od MSI jest oczywiście pleciony i najwyższej jakości. Gruby, sztywny i zabezpieczony we wszystkich newralgicznych punktach. Na przewodzie znajduje się również spory pilot. Ten, wyposażony jest w podświetlane przyciski obsługujące dźwięk przestrzenny i wyciszanie mikrofonu. Na dodatek w centralnej części umieszczono przełącznik do obsługi wibracji i pokrętło do głośności.

Wszystkie potencjalne wady przykrywa jednak jakość dźwięku słuchawek!

Dźwięk 7.1, który obsługuje headset, jest moim odkryciem roku! To najlepsze doświadczenie dźwięku w moim życiu. Głównie dlatego, że nigdy nie przywiązywałem szczególnej uwagi do niuansów związanych z dźwiękiem. Dlatego też nie miałem styczności z niczym lepszym niż wałkowane przeze mnie Hyper X Cloud’y. Jednak po usłyszeniu jak radzi sobie sprzęt od MSI, zakochałem się bezgranicznie i wiem, że już nie ma powrotu do tańszych konstrukcji. Pierwszy test dźwięku 7.1 rozwiał wszelkie wątpliwości związane z sensownością rozwiązań takich jak 7.1 czy wibracje. Bo tak, GH50 posiadają wibracje.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o czymś takim jak wibracje w słuchawkach, podrapałem się po głowie i zastanawiałem, czy aby na pewno się nie przesłyszałem. No i nie, to prawda. Na niskich tonach słuchawki wibrują, wspomagając efekt – to naprawdę ciekawa technologia wspomagająca immersję. Grając w jakiś horror, będziecie się modlić, żeby nie zaczęły wibrować! Za pierwszym razem, gdy rozgrywka wciągnęła na tyle, by nie dochodziły do mnie bodźce z otoczenia i znienacka wyskoczył na mnie stwór z Layers of Fear 2, dosłownie oszalałem! Na chwilę straciłem poczucie rzeczywistości i wprost odrzuciło mnie od biurka, nie wiedząc, czy naprawdę coś na mnie napadło, czy to wciąż gra. Większych emocji w grze już chyba nie da się wywołać. Wibracje świetnie sprawdzają się również podczas słuchania muzyki. Idealnie podbijają dźwięk takiej np. perkusji i jakby zwiększają zakres tonów.

Dane techniczne dla tych, co lubią mieć czarno na białym.

głośnik

  • przetwornik: Neodymowy  40 mm
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz ~ 20 KHz
  • Czułość: 109 dB ± 3 dB
  • Impedancja: 2,2 k ohm

mikrofon

  • Charakterystyka kierunkowa: Jednokierunkowy 
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz ~ 10 KHz
  • Czułość: -36 ± 3dB
  • Impedancja: 2,2 k ohm

GH50 jak każdy szanujący się, współczesny sprzęt gamingowy posiada podświetlenie LED RGB.

Efekt jest naprawdę ciekawy! Świeci się obrys muszli i logo przedstawiające smoka, w centrum. Wybrać można nawet efekt podświetlenia i oczywiście kolor. Dostępne są cztery tryby świecenia. Breathing – czyli powolne (lub szybsze) wygasanie i rozjaśnianie oświetlenia. Beat zapewnia dopasowanie jasności i częstotliwości rozbłysków do dźwięku w słuchawkach oraz standardowe, stałe światło i zmieniające się co kilkanaście sekund kolory z palety RGB.

Światło, jak i cały equalizer obsługujemy z poziomu dedykowanego oprogramowania. To właśnie z Dragon Center mam największy problem. Nie wiem, czy to problem z moim sprzętem, czy to zbieg okoliczności, a może zwyczajnie program jest kiepski, ale miałem z nim kilka irytujących problemów. Kilka razy zdarzyło się, że headset nie reagował na zmiany trybów i kolorów. Zmieniałem tryb Breathing na Beat, dobrałem kolor, kliknąłem apply i nic. Kolor się nie zmienił, wszystko zostało po staremu. Restart aplikacji nie pomagał. Musiała po czasie sama stwierdzić, że jednak chce współpracować. Kolejnym incydentem było nagłe zniknięcie equalizera. Raz, gdy chciałem pobawić się dźwiękiem przestrzennym i rozwinąłem zakładkę z opcjami, pokazało mi się o jedną opcję za mało. Po prostu zniknęła. Ponownie nic nie pomagało. Byłem zdany na łaskę programu.

Samo obcowanie z Dragon Center nie należy do najprzyjemniejszych na moim sprzęcie. Aplikacja działa powoli, niemrawo i jest nieczytelna.

Headset od MSI jest za to dobrym towarzyszem do grup i komunikatorów głosowych.

Dołączony do zestawu sztywny mikrofon sprawuje się naprawdę dobrze. Mimo braku możliwości dostosowania odległości od ust jest naprawdę wygodny, bo po prostu nie trzeba nic dostosowywać. Wystarczy wpiąć go do słuchawek i wszystko działa jak należy. Choć w aplikacji ma swój dział z opcjami, to jest ich niewiele. Wbudowany został również modulator głosu, a w nim cztery różne ustawienia. Możecie więc zabrzmieć jak: Kobieta, mężczyzna, postać z kreskówki lub potwór. Jeśli więc macie trzynaście lat albo urwaliście się z 2013 roku, to polecam. Zabawa przednia, śmiechom nie było końca.

Moi rozmówcy jednogłośnie stwierdzili, że brzmię lepiej na GH50. Na X-cloudy nikt nigdy raczej nie narzekał, ale tutaj jest czyściej, wyraźniej i po prostu lepiej.

Technologia dźwięku przestrzennego 7.1 jest cudowna, headset jest cudowny, aplikacja na komputer jest za to okropna.

Ale to nic, bo dźwięk i doświadczenia płynące z używania rekompensują niedoróbki i brak wszechstronności. Mam wrażenie, że ludzie tworzący ten model nie mieli za bardzo koncepcji, na jaki rynek chcą go przeznaczyć. Domyślnie jest on czysto PC-towy. Jednak bardzo lekka konstrukcja i możliwość złożenia słuchawek na pół sugeruje mobilność. Chociaż nikt raczej nie podróżuje ze swoim PC-tem pod pachą. Chyba że użytkownik ma laptop gamingowy, ale to ponownie zawężenie grupy odbiorców, do której trzeba było opracować dodatkowe rozwiązania jak właśnie możliwość złożenia. Wystarczyło dać przejściówkę na minijack i może jakiś tryb lite, żeby nie świeciły i ewentualnie nie obsługiwały tych wodotrysków tam, gdzie ich nie potrzeba. Wtedy GH50 byłyby idealne.

Mimo wszystko gorąco polecam.  Jeśli planujecie wymienić swój stary headset to warto się zastanowić właśnie nad MSI GH50!