Manifold Garden – witajcie w świecie niemożliwej geometrii!

Manifold Garden powstawało w bólach, przez długie siedem lat. W końcu trafiło w nasze ręce jeszcze w 2019 roku jako podwójny exclusive – na PC gra dostępna jest jedynie w Epic Games Store (z roczną wyłącznością), na platformach mobilnych jest dostępna w subskrypcji Apple Arcade. Produkcja ma też wkrótce wylądować na Steamie i PS4.

William Chyr, twórca gry, długo pracował nad nią sam.

Regularnie opowiadał o postępach w produkcji, zainteresowani mogli śledzić jego devlogi na jednym z forów internetowych. Aż tu w końcu pojawił się inwestor, wspomniany Epic; zastrzyk gotówki pozwolił Williamowi na rozwinięcie swojego konceptu i jego szybsze wykończenie.

Manifold Garden jest pierwszoosobową grą logiczną.

Jeśli graliście w The Witness albo Q.U.B.E. 2 to jesteście w domu. Produkcja Chyra wyróżnia się jednak na tle podobnych. Akcja dzieje się w świecie geometrii niemożliwej, w którym grawitacja działa zupełnie inaczej. Jasna jest inspiracja dziełami Eschera, w szczególności jego litografem Relatywność.

Co to konkretnie oznacza? Rozgrywka jest prosta.

Polega na umieszczaniu kolorowych kwadratów w odpowiednich miejscach. Kwadraty trzeba wpierw znaleźć, następnie przenieść. Z czasem poziom trudności rośnie, do sześcianów dochodzą kolorowe potoki, za pomocą których aktywuje się kolejne przełączniki. Zagadki nie są wybitnie skomplikowane.

W świecie geometrii niemożliwej nic nie jest oczywiste.

Podłoga jest nią do momentu, kiedy za taką ją uważamy. Gracz swobodnie steruje grawitacją – jeśli trzeba, ściana może stać się sufitem, sufit ścianą, druga ściana podłogą. Wymusza to zupełnie inne podejście, zmusza do kombinowania, do eksperymentowania.

Swobodna grawitacja to jedno, wspomniałem przecież o inspiracjach Escherem. Świat Manifold Garden to świat nieskończony. Owszem, składa się z kolejno następujących po sobie lokacji. Te jednak w swoim wnętrzu przewijają się w nieskończoność, struktury powtarzają się w idealnej pętli, ścian nie ma. Dotyczy to nie tylko góry i dołu, podłogi i sufitu, dotyczy to każdej z płaszczyzn. Jeśli spadniecie z platformy, to po prostu poczekajcie, za chwilę znajdziecie się w tym samym miejscu. Spadanie w pewnym sensie staje się więc skokiem, skok staje się spadaniem.

Chyr nie skupił się na opowiedzeniu historii w swojej grze.

Jest tutaj jakiś wątek fabularny, jest zepsuty świat. Waszym zadaniem jest naprawienie go. A być może wcale nie naprawienie, a kontynuowanie stworzenia? Scena reperowania świata, dawania mu nowej szansy przewija się przez rozgrywkę wielokrotnie, jest clue Manifold Garden.

Prawdziwe urzekła mnie warstwa wizualna gry.

Proste, surowe kształty, w oszczędnej palecie barw. Dobre, by przystanąć i po prostu podziwiać. Wielokrotnie zdarzało mi się zatrzymać na chwilę, czy to w miejscu, czy w czasie. Spadanie z platformy i obserwowanie przewijającej się lokacji potrafiło mnie wciągnąć na kilka chwil. Dodając do tego naprawdę oszczędne, ale wybitnie klimatyczne udźwiękowienie (grajcie koniecznie na słuchawkach!) otrzymałem po prostu produkt kompletny.

Grę testowałem głównie na PC, gdzie w 4K wyglądała i sprawowała się bardzo dobrze. Sprawdziłem ją też krótko na iPhone 7, w ramach Apple Arcade. Tutaj już, co oczywiste, musiano pójść na kompromis co do grafiki, widać poszarpane krawędzie, brakuje tej płynności przy bieganiu czy spadaniu. Nic to jednak, co przeszkadzałoby w odbiorze.

Jest jednak w tej beczce miodu i łyżka dziegciu.

Choć zagadki w Manifold Garden nie są nigdy trudne, to czasem dotrwanie do nich bywa frustrujące. Niemożliwa geometria i względność grawitacji bywa zarówno plusem, jak i minusem. To jest produkcja z tych, w których łatwo jest się „zaciąć”, jak i potem bardzo łatwo z tego zacięcia się wyrwać. Trzeba sobie tylko zrobić przerwę od gry.

Manifold Garden trzeba konsumować w małych dawkach.

To krótka, acz wymagająca sporo pomyślunku propozycja, dziejąca się w wyjątkowym świecie. Idealna na krótkie wieczorne sesje, czy to przy komputerze, czy to na smartfonie.