Hello Neighbor – recenzja (PS4)

Hello Neighbor, gra wydana przez tinyBuild, a stworzona przez studio Dynamix Pixels na Steamie osiągnęła dużą popularność dzięki wszelkiej maści YouTuberom oraz filmom przez nich tworzonych. Wysoka sprzedaż umożliwiła przeportowanie jej najpierw na Xbox One, a obecnie trafiła na PlayStation 4. Również posiadacze urządzeń mobilnych z systemem Android oraz iOS mogą „cieszyć się” grą od Dynamix Pixels.

Dalej niż do ulicy nie podejdzie

Uważacie, że skoro gra się dobrze sprzedała to musi być dobra? Nic bardziej mylnego. W serwisie metacritic tytuł w wersji na PC ma ocenę na poziomie 38%, zaś w wersji na konsolę Xbox One 41%. Jeśli ktokolwiek się łudził, że wersja na PS4 jest chociaż trochę lepsza to niech porzuci wszelkie nadzieje.

Czy naprawdę te nogi są nam potrzebne?

Zacznijmy jednak od początku. Już na samym starcie, minutę po przejęciu kontroli nad postacią gra stwierdziła, że nie będzie współpracować i się scrashuje. Najzabawniejszym faktem jest, że gra wysypała się tuż po podniesieniu śmietnika. Czyżby sugerowała, że właśnie tam jest jej miejsce?

Nie polubicie tego domu.

Oczywiście żeby nie być gołosłownym wyjaśnię dlaczego Hello Neighbor jest aż tak złe. Zacznijmy od podstaw, czyli od sterowania. Teoretycznie jest one wygodne i precyzyjne. Tylko co z tej precyzji skoro jest zbugowane? Nie wiem jakim cudem, ale nasza postać losowo blokuje się podczas biegu po prostej drodze. Tak samo popsute jest skakanie – bohater często bez powodu zatrzymuje się na jakimś plotku lub schodach co zwykle powoduje naszą porażkę. Gra w teorii miała być eksperymentem dotyczącym samouczącej się sztucznej inteligencji, a w praktyce… wyszło jak wyszło.

Poranny obchód

Tytułowy sąsiad, czyli wspomniana wyżej sztuczna inteligencja, jest jedną wielką skrajnością. Raz bywa wszechwiedzący i nieważne gdzie się ukryjemy to i tak zostaniemy odnalezieni. Czasem też bywa, że choćbyśmy skakali mu po głowie to i tak będzie nas miał gdzieś. Po kilku godzinach z grą nie zauważyłem, żeby czegokolwiek się „nauczył”, a co tym idzie był „mądrzejszy”. Może to wynikać z tego, że on (jak i wszystko w tej grze) jest zbugowany, ponieważ jak ma się czegoś nauczyć skoro zwykle bez powodu blokuje się na skrzynce pocztowej albo jakichś drzwiczkach. Nie dość, że gra staje się pozbawiona wyzwania to dodatkowo zaczyna być nużąca. Oprócz tego wszystkiego na każdym kroku napotkamy mniejsze lub większe błędy.

Rodzina jest najważniejsza. Zapamiętajcie.

W całym tym bagnie jest jeden pozytyw, który niestety zostaje zniszczony przez niedopracowanie całej produkcji. Mowa tu o historii naszego tytułowego sąsiada. Już od samego początku intryguje i stara się zachęcać do poznawania jego tajemnic. Im dalej w las tym fabuła robi się coraz to mroczniejsza, a co za tym idzie zaczynamy wręcz współczuć antagoniście. Jakby to was przekonało do kupienia gry to zdecydowanie odradzam. Wymienione przeze mnie wcześniej błędy skutecznie uniemożliwiają dalsze przejście gry. By przejść pierwszy akt musiałem trzykrotnie zaczynać grę od nowa. Nie sądzę, żeby zostało to poprawione, a przynajmniej widząc stan gry na pozostałych platformach nie wróże grze przyszłości.

Czasem miewamy zwidy i zamieniamy się w sąsiada

Hello Neighbor to gra z potencjałem doszczętnie zniszczonym przez swoje niedopracowanie i setki błędów. Posiada całkiem intrygującą fabułę, lecz jest ona praktycznie niemożliwa do ukończenia przez masę bugów i glitchy. Z założenia miała być ciekawym eksperymentem, a wyszedł z tego mały koszmarek. Nie polecam tej gry nikomu.