Heliborne – recenzja

Rozwój branży gier zapewnia nam masę ciekawych tytułów, wśród całej tej zbieraniny wybieramy takie, które nam najbardziej odpowiadają. Z grami multi jest oczywiście tak samo — jeśli ktoś chce okładać się mieczem — wybiera For Honor, ktoś chce poczuć się jak w czterech pancernych i psie siada do World of Tank’s, a jeśli ktoś woli helikoptery, to może rzucić okiem na Heliborne.

Helikopter w ogniu

Przytłaczająca ilość pozytywnych komentarzy zwróciła uwagę naszej redakcji na właśnie ten tytuł. No dobra, multi z helikopterami, wiele maszyn, kilka trybów gry, dwie strony konfliktu: Stany Zjednoczone i oczywiście Związek Radziecki. Pomysł oczywiście nie najnowszy, powiedziałbym nawet oklepany, ale śmigłowców jeszcze nie mieliśmy, więc czemu nie dać szansy.

Na starcie widzę hangar i moje maszyny. Zaczynam z 3 dostępnymi dla obu stron. Różnią się nie tylko uzbrojeniem, ale i także statystykami rzecz jasna, wyglądem i przeznaczeniem w misji. Nie jestem fanatykiem uzbrojenia, więc nie mogę z dokładnością co do śrubki określić, czy zostały one dobrze odwzorowane, ale po reaserchu okazują się to być repliki faktycznych maszyn. Śmigłowce mamy z przeróżnych okresów, I tier to maszyny z okresu końca II Wojny Światowej natomiast im wyższy tym dostajemy nowsze zabawki. Dostępne są klasy śmigłowców — szturmowe, desantowe i zwiadowcze. Pierwsze oczywiście mają ogromną siłę, zwykle grając nimi, staramy się osłaniać wielkie i mało zwrotne desantowe. Z kolei zadaniem tych drugich jest dotarcie do punktu zaznaczonego na mapie, wylądowanie i wyrzucenie żołnierzy, którzy ten punkt zajmują. Trzecie w zasadzie latają tu i ówdzie uprzykrzając życie, czasem mają małą liczbę piechoty na pokładzie, więc sprawują rolę jednej, jak i drugiej klasy.

Wszystkich śmigłowców mamy kilkadziesiąt plus ich ulepszenia w hangarze dotyczące uzbrojenia. Dorzućmy do tego kilkanaście map i… na papierze Heliborne wygląda obiecująco.

Heliborne

Mayday Mayday Mayday

Chcąc wskoczyć od razu do akcji, szukam jakiegoś serwera. Co prawda są, ale wszystkie albo na hasło, albo pełne. Tam, gdzie się dostałem, od razu obrywałem kicka i lądowałem w menu. W końcu udało mi się gdzieś wcisnąć i zacząłem śmigać. Model latania jest przesadnie uproszczony, nie zakładałem, że będzie się go trzeba godzinami uczyć, ale… Sterowanie to dwa klawisze od wysokości oraz WASD od skręcania i przyśpieszenia. Myszką przechylamy nieco dziób, a także korygujemy nasze odchylenia i nie przysparza to problemów. Całość załapałem w 3 minuty. Jasne — niby plus, bo gra dla każdego, ale nie czułem żadnego wyzwania, więc i zero radości.

Heliborne

Za wzgórzem dojrzałem pierwszego wroga i otworzyłem ogień. Pociski lecą pięknie — prosto do celu, lekko (minimalnie) opadają, wiec pruje się zbyt łatwo. Natomiast rakietami choćbym skisł — trafić nie mogłem. Te naprowadzane — oczywiście pięknie mkną w stronę wroga, ale jeśli wróg odpali wabiki to kiszka z rakiety. Nadmienić trzeba, że takich pocisków mamy może z 5, a wabików – 60. Denerwującą rzeczą jest to, że nie wiemy, ile oponentowi zostało wytrzymałości, ani tego, czy w ogóle w niego trafiamy. Kiedy ja obrywam natomiast, ekran robi się czerwony i pokazuje się efekt przestrzelenia szyby na monitorze, ale nie, że jakoś subtelnie. Cały ekran pokrywa się pajączkami pęknięć, srogo mnie to denerwowało.

Uszkodzić możemy także części naszego helikoptera — wirniki, silnik itd. Czy możemy to jakoś naprawić? Tak? Nie? Może? Szczerze — nie mam pojęcia. Po uszkodzeniu silnika osiadłem na ziemi jak smutny i zmoczony gołąb… i tak sobie siedziałem, aż łaskawy przeciwnik wypatrzył mnie i miłosiernie dobił.

Heliborne

Dajcie mi spadochron

W grze mamy także kampanię. Po oberwaniu grą multi skorzystałem z tej opcji, chcąc doświadczyć pełni wrażeń. Mamy misję dla obydwu stron konfliktu, wybieramy pasującą nam i wzbijamy kurz spod płóz.

W misji musiałem uratować żołnierzy, to znaczy: zabrać ich na pokład i dostarczyć do bazy. Dostałem także misję dodatkową w postaci wyczyszczenia mapy z wrogów. Co do misji pobocznej — w grze na jedną osobę jest ona praktycznie niemożliwa do wykonania. Dlatego, że mapa jest wielka, a szukanie jakiegoś kmiota w lesie, pośród liści, mija się z celem, bo nie zdąży się wykonać zadania głównego. Lecę więc na miejsce zbiórki, kasując posterunki wrogów po drodze. Ci także chowają się w lesie, więc widze ich zwykle jak już do mnie strzelają. Po dotarciu do strefy ewakuacji kilkunastu żołnierzy ochoczo pakuje się do małego helikoptera i do bazy. Niestety gdzieś przed ogrodzeniem lądowiska udało mi się dachować, helikopter w drzazgi i … gra cofnęła mnie do hangaru, żeby wybrać maszynę i kontynuować misję. Rzecz jasna nie było czego kontynuować — żołnierze martwi, ale grze to nie przeszkadzało… Dla mnie klapa po raz drugi.

Heliborne

Jak prezentuje się grafika? Ogona mi nie urwało, ale jest całkiem znośnie, wybuchy jak sprzed dekady, ale nie spodziewałem się tutaj magii. Dźwięk wyłączyłem za to od razu. Gitarowe riffy przyprawiające o mdłości, powtarzalne i monotonne, a każda mapa ma przypisane kilka takich utworów, oczywiście w pętli. Na obronę powiem, że komunikaty głosowe na plus, słyszymy fajnych żołnierzy mówiących w ojczystym języku, co, przy całokształcie, wypada całkiem ciekawie.

Sumując

Zastanawiając się swoimi odczuciami względem Heliborne, stwierdzam, że źle do niej podszedłem. Liczyłem na szybką rozwałkę i coś dynamicznego. Niestety tak nie było. Gra jest mocno skierowana w stronę kooperacji, kampania, pojedyncze misje, jak i całe multi, jest zrobione pod współpracę. Zakładam, że odgrywanie scenariuszy w 4 kumplami po jednej i po drugiej stronie na TS sprawia frajdę. Jeśli jednak twoim zamiarem jest kupienie gry dla siebie i granie ze sobą, to zakładam, że tak jak ja, odbijesz się od ściany. Tutaj solo gracz nie ma w co ręce włożyć. Na dokładkę dodam, że tam, gdzie można wbić się na serwer, często napotkamy cheaterów. Więc jeśli masz kilku znajomych i szukacie gry do pogrania wspólnie — Heliborne okaże się strzałem w dziesiątkę, ale w każdym innym przypadku — daruj sobie.