Giana Sisters: Twisted Dreams – Owltimate Edition – recenzja

Dwie siostry wciągnięte do barwnego, dynamicznie zmieniającego się świata, pełnego błyszczących kryształów czekających na zebranie i niebezpiecznych stworzeń co rusz stanowiących przeszkodę w dalszej eksploracji.

Brzmi znajomo?

Powinno, bo zręcznościowa platformówka 2D – Giana Sisters: Twisted Dreams – Owltimate Edition, która jest przedmiotem niniejszej recenzji, to rozszerzony o dodatkowe poziomy tytuł, w który gracze mogli zagrać na PC już w 2012 roku (później trafił też na konsole Sony, Microsoftu i Nintendo).

Na wstępie warto podkreślić, że nieco starsi gracze mogą kojarzyć recenzowany tytuł ze stworzoną w 1987 roku na Commodore 64 grą The Great Giana Sisters – klonem kultowego Super Mario Bros i pierwszą produkcją, w której tytułowe siostry wystąpiły. W tę starusieńką już grę nie miałem okazji zagrać, ale z jej następczynią spędziłem trochę czasu. I muszę uczciwie przyznać, że wersja na PC, choć początkowo wzbudziła moje zainteresowanie, nie porwała mnie na tyle, by utrzymać przy sobie na dłużej. Po ultraszybkim Super Meat Boyu tempo rozgrywki wydawało się zbyt wolne, a poziomy szybko zaczęły sprawiać wrażenie przydługich. Odłożyłem więc tytuł na wieczne niezagranie, zakopałem pod stosem innych mu podobnych i zupełnie o nim zapomniałem…

…do czasu, gdy zobaczyłem, że gra ma się pojawić na najnowszej konsoli Nintendo.

Moją pierwszą myślą było „Po kiego grzyba twórcy odgrzewają 6-letni kotlet? Czy ktoś naprawdę będzie w to jeszcze grał?”. Żeby jednak nie wydawać zbyt szybkiego osądu, postanowiłem dać grze szansę i sprawdzić, jak nowa wersja Giana Sisters radzi sobie na Switchu i czy są powody, dla których warto do tej gry powrócić. No więc, ku mojemu zdziwieniu, są!

Nie bez powodu sklep Nintendo zasypywany jest kolejnymi indykami, które lata swojej świetności na PC i konsolach stacjonarnych mają już za sobą. Switch okazuje się idealną konsolą do takich powrotów i nie inaczej jest w przypadku Giana Sisters: Twisted Dreams – Owltimate Edition.

Rozgrywka jest w zasadzie identyczna jak w przypadku Giana Sisters z 2012 roku.

Maria zostaje pożarta przez Gurglozaura, a my wcielamy się w Gianę przemierzającą nieznane krainy, by uratować swoja siostrę, zbierając przy okazji setki znalezionych po drodze kryształów. Specyficznym elementem gry jest możliwość transformacji Giany z słodkiej blondynki potrafiącej wirować w powietrzu w czerwonowłosą punkówę, która niby buldożer toruje sobie drogę przez niektóre ściany i konstrukcje.

Przełączanie się pomiędzy obiema formami wpływa nie tylko na możliwości Giany, ale również na wygląd świata, znajdujących się w nim stworzeń, ruchu poszczególnych elementów (np. platform i bram), a nawet soundtrack. W trakcie przechodzenia gry wprowadzane zostają kolejne mechaniki, które uatrakcyjniają rozgrywkę i pozwalające odkrywać pozornie niedostępne miejsca. Spytacie pewnie, dlaczego tym razem nie odstawiłem gry na bok? Zaraz do tego dojdziemy.

Pierwszego wieczora po wygodnym rozłożeniu się w łóżku ze Switchem w dłoniach dosłownie straciłem poczucie czasu.

Przechodziłem poziom za poziomem, dokładnie sprawdzając każdy zakamarek, by w podsumowaniu cieszyć się zebraniem wszystkich klejnotów. Poziom trudności stopniowo wzrastał, a świetnie zaprojektowane levele stawały się coraz bardziej złożone. W końcu odłożyłem konsolę na bok i zadowolony zasnąłem. Następnego dnia sesja z grą była jednak znacznie krótsza. Dwa kolejne poziomy przeszedłem z marszu, natomiast przy trzecim zacząłem już odczuwać znużenie.

Grając na PC zmuszałbym się pewnie do jego ukończenia, tutaj jednak po prostu zatrzymałem grę usypiając konsolę i wróciłem do niej po paru godzinach. I to właśnie ta możliwość natychmiastowego przerwania rozgrywki i powrotu do niej w dowolnym momencie (np. podczas podróży komunikacją miejską) sprawiła, że po kilku dniach, wracając do gry na krótsze sesje, udało mi się ją ukończyć!

Nowe poziomy dodane w Owltimate Edition nie wprowadzają wprawdzie specjalnie nowych mechanik, jednak twórcy z Black Forest Games stanęli na wysokości zadania i zaprojektowali je w taki sposób, że znacząco odróżniają się od tych znanych z Twisted Dreams.

Ciekawym rozwiązaniem dodającym rozgrywce tempa były fale opancerzonych sów nadlatujące z lewej strony ekranu i zmuszające Giane do szaleńczej ucieczki, a boss, z którym trzeba się zmierzyć pod koniec gry, jest zdecydowanie bardziej wymagający niż bossowie z „podstawki”.

Dla co bardziej zapalonych graczy dostępne są (tak jak w Twisted Dreams), odblokowywane kolejno poziomy trudności: trudny, hardkorowy i über-hardkorowy, a także wyzwania punktowe i czasowe wymuszające inne podejście do rozgrywki.

W wyzwaniach punktowych istotne jest nieprzerwane dostarczanie punktów poprzez zbieranie klejnotów i pokonywanie przeciwników, by utrzymywać jak największy mnożnik i ukończyć poziom przebijając określony próg punktowy. Natomiast w trybie wyzwań czasowych zadaniem gracza jest jak najszybsze ukończenie poziomu. Dzięki implementacji wspomnianych trybów zabawę z grą można znacząco wydłużyć i nie kończy się ona z chwilą wyświetlenia na ekranie napisów końcowych.

Poza pojawiającą się momentami monotonią, wynikającą z powtarzalności, której trudno uniknąć przy takiej formule rozgrywki, niespecjalnie jest się do czego przyczepić. Jedynym poważniejszym błędem, który zmusił mnie do zrestartowania poziomu, było wniknięcie postaci w ścianę, jednak był to pojedynczy przypadek, który łatwo wybaczyć. Brak jakiejkolwiek oprawy dźwiękowej podczas wyświetlania ekranu startowego, to z kolei drobiazg, na który większość osób nie zwróci nawet uwagi.

Giana Sisters: Twisted Dreams – Owltimate Edition to gra, która moim zdaniem zyskuje w odbiorze dzięki możliwościom, jakie daje Nintendo Switch.

Fanom zręcznościowych platformówek, którzy szukają tego typu gier na Switcha, mogę ją zdecydowanie polecić. 38 poziomów (nie licząc kilku bonusowych) możliwych do rozegrania w 6 różnych trybach zapewni hardkorowym graczom rozrywkę na dziesiątki godzin. Reszta najpewniej zadowoli się jej ukończeniem i odłoży grę po kilku/kilkunastu godzinach.

Mimo wszystko wstrzymałbym się jednak z zakupem do momentu, gdy będzie ją można dostać w ramach promocji. 129 zł to moim zdaniem zbyt wysoka cena za grę, którą bez dodatkowych poziomów można za niewielkie pieniądze sprawdzić na innym sprzęcie.